niedziela, października 14, 2007

"Niedziela na basenie w Kigali" -Gil Courtemanche, Wawa 2003

fragmentarycznie:

" Namietnosci trzeba sie poddac. A on nie osiagnal jeszcze tego stanu wolnosci, ktory unicestwia strach przed nieznanym i pozwala rozwinac skrzydla " (s.39).

z monologu Ruandyjczyka Cypriana:
" -U was umiera sie przez przypadek, poniewaz zycie ne bylo szczodre i odchodzi jak niewierna kobieta. Sadzicie, ze zycie ma dla nas mniejsza wartosc niz dla was. Jesli tak, to powiedz mi , Valcourt, dlaczego, choc ubodzy i bez srodkow do zycia,przygarniamy osierocone dzieci naszych kuzynow, dlaczego nasi starcy umieraja otoczeni wszystkimi swoimi dzecmi ? Mowie ci to z cala pokora. Wy dyskutujecie o zyciu i smierci jak wielcy uczeni. My natomiast mowimy o zywych i umierajacych. Patrzycie na nas jak na ludzi prymitywnych albo nieswiadomych. A my jestesmy tylko zyjacymi istotami, ktore maja niewiele srodkow do zycia i do smierci. Zyjemy i umieramy w brudzie, jak biedota".

"Kazdy moze przeistoczyc sie w morderce (...) nawet czlowiek najbardziej pokojowo nastawiony do swiata i ludzi. Wystarcza do tego okolicznosci, cerpliwe podjudzanie, porazka, gniew, zawod. Prehistoryczny drapiezca, pierwotny wojownik wciaz zyja pod wartswa werniksu, jakim cywilizacja powleka ludzi" (s.107).

"(...) z czystego i zachlannego pragnienia, by zyc raczej, niz mowic o zyciu, ktore mozna byloby prowadzic" (s.152)

"Ludzie maja po trosze dusze krajobrazu i klimatu, w ktorym zyja. Ludzie morza sa jak prady i przyplywy. Przychodza i odchodza, odkrywaja rozliczne wybrzeza. Ich slowa i uczucia nasladuja wode, ktora przeslizguje sie miedzy palcami, nigdzie sie nie zatrzymujac" (s.188).

Autor zafascynowany jest Paul'e, Eluard'em ( Le temps deborde) - trzeba bedzie siegnac tam wlasnie w nowym , zacnym poszukiwaniu.

Brak komentarzy: