niedziela, października 28, 2007

10 listopada przez Paryz do Bostonu

Wracam
do
Bostonu

Tak sobie zdecydowalismy z Johnem

I mysle, ze to jest fajne, ze tak wlasnie zdecydowalismy, majac mozliwosc zdecydowac zupelnie inaczej.

Klimat mam dobry, jak to w oczekiwaniu na DROGE ... gdyby byl inny, musialabym zastanowic sie nad tym, czy nie zwariowalam.

Wroce w styczniu 2008.

Zreszta z moimi planami bywa pokretnie, nieprawdaz. Nic nie wiadomo.

W srode ide na usg.

Dowiem sie wiecej o tym niezwyklym umysle, ktory postanowil zamieszkac we mnie. O moim dziecku.
Dowiem sie, czy jest dziewczynka czy chlopakiem. Jakie jest duze ... Zobacze czy nadal ma wielki nos ;)

Wielki orli indianski nos pasuje do kolesia.

Zabieram moje dziecko w miejsce gdzie powstalo .... nad Ocean .... Bedziemy mewy karmic i na spacery z Tungusem chadzac. I przytulimy Naszego Johna. Bo tak chcemy.

Buddyzm nie jest religia , droga - jest.

Milosc ponoc latwiej jest odnalzec ..... odczuwajac smutek niz radosc.
Milosc moze lezec pod brudnym kamieniem ... i lezec i lezec i byc tam .... a ty jej szukasz ... na wyzynach ............. i znalezc nie mozesz i nie mozesz. Pod brudnym kamieniem twojego serca.

La la la la la
Hurra!
Hurra!
Hurra!






Brak komentarzy: