sobota, grudnia 15, 2018

W jedności siła

Z jakiegoś powodu nasi dziadowie byli ludźmi honorowymi, dla których dane słowo, było jak podpisana umowa, a  Przyjaźń i Braterstwo miały posmak krwi, która nie idzie w piach, ale rozpływa się w sercu i ogrzewa nie tylko ludzi, ale cały świat.

Kiedy ruszamy ze Szlachetną Paczką, to nagle okazuje się, że stajemy w obliczu sytuacji, które nas przerastają : trzeba wnieść szafę na czwarte piętro, trzeba błyskawicznie się zorganizować, zdecydować, poprosić o pomoc Innych. I tu jest pogrzebany pies - bez pomocy Innych, ich spontanicznej chęci wzięcia udziału - nic by się nie udało.

Kiedy okazało się, że do samotnej mamy opiekującej się obłożnie chorą matką przyjadą dwa łóżka piętrowe ( razem 10 paczek mebli) i że producent owszem te meble przywiezie, ale ich już nie wniesie i nie skręci, a skręcanie jednego łóżka -  jak wyszło w praktyce to 6 godzin, przy udziale dwóch chłopa minimum  - stanęliśmy przed sytuacją niespodziewaną i przerastającą.
Okazało się, że niewiele osób ma czas,  nie wiadomo o której łóżka zostaną przywiezione, a przecież mamy prace, dom, dzieci, żony, koty, psy etc etc.

Pospolite ruszenie i voila - nagle jest Martula, Kaczor, Adrian, Johnica ...... i sprawa jest załatwiona, z bólem i po wielogodzinnym trudzie.
Jedno  wyro stoi, dzieci sie cieszą, w małym jednopokojowym mieszkaniu z turystyczną toaletą na środku pokoju, mają wreszcie swój azyl.
Dziś, w sobotę Wiesia, nasza wolontariuszka ściągnęła przyjaciela wiele kilometrów, do Łodzi i sama z nim złożyła drugie  łóżko.

Wystarczyło się uruchomić, wystarczyło chcieć pomóc ..... i to jest wyjątkowe. W jedności siła.
Jak jest braterstwo - jak traktuje się innych, jak swoich to nagle można WSZYSTKO.

Dlatego warto tak podchodzić do drugich, nie człowiek człowiekowi wilkiem i zarazą, ale człowiek człowiekowi bratem i miłością.
Można? Można.

Dziękuję za takich ludzi wokół mnie. Za honorowych, chętnych do poświecenia.
Za to, że mają wszystkie te wartości, które niby wyginęły. Otóż wszem i wobec, oznajmiam wam - że nie wygineły. Są!
Wesołych Świąt Bratcia, Siostry, Bracia Mniejsi i Więksi, Drzewa i Krzewy, Morza i Kamienie.
Wesołych Wszechświecie !

wtorek, listopada 20, 2018

Szlachetna P.

Pan January ( niezłe imię, tak na boku, naprawdę niezłe, na Januarego mówi się po prostu Jan). Pan Dżenuary od 10 lat mieszka sam, jest osobą niewidomą. 10 lat  temu zmarła jego żona. Wcześniej, kiedy jeszcze widział pracował, jako mechanik samochodowy. Czterdzieści lat tyrał. Teraz chociaż nie widzi, potrafi wiele rzeczy sam naprawić, cieknący kran, taka z niego jest złota rączka. Pomaga mu sąsiad  z bloku obok. I pomagała pani Grażyna z PCK. Tylko, że po 9 latach pomagania zniknęła i przestała przechodzić z dnia na dzień. Pan January bardzo to przeżył, bo przywiązał się do niej. Jak wracali z ryneczku, to szli razem na lody. O tych wypadach wspomina z nostalgią. On ma dużo historii do opowiedzenia, tylko brakuje kogoś, kto by wysłuchał. A taki jest w tej swojej samotności i niepełnosprawności dowcipny. "Ile ja mam lat? He he he, proszę pani tyle się nie żyje".
W  tym samy mieszkaniu jest od 1965 roku. Nadal na podłodze płytki pcv, takie się wtedy zakładało.
Taka kawa z mlekiem te pecefałki. I segment też z lat siedemdziesiątych. Kryształowa popielniczka, chociaż pan January nie pali. Sąsiad zapali sobie przy oknie, jak przyjdzie.
"Taki sąsiad, jak pan, to skarb" - mówię i sąsiad się rumieni, a do pana Januarego opisuje mnie i Sylwie, drugą wolontariuszkę, moją imienniczkę: "Fajne te panie przyszły, ale dla nas za wysokie".
Pan January ma renty 1200 zł, jak odejmie opłaty, leki  i opiekunkę PCK ( 150) to pewnie mu zostaje 200złotych  na miesiąc na życie, albo mniej.

Pan January to rodzina z dziś.

Pani Kasia ma 46 lat wygląda na 100. Mieszka razem z mężem w starej kamienicy na parterze. Obydwoje chorują psychicznie i mają stwierdzoną niepełnosprawność. Podłoga ma ze sto lat, nie nadaje się do odnowienia, na deskach leżą kawałki płyt pilśniowych żeby dało się przejść.
Ściany są czarne od sadzy, w domu zimno, mała kananko nie ogrzeje wysokiej na 4,5 metra jednej izby.
"Pani Kasiu, może zimowa kurtka dla pani jakaś, co? " - dopytuję.
"Nie, nie trzeba, mam kurtkę, ludzie dobre rzeczy wyrzucają, to jak chodzę zbierać puszki, to sobie wezmę i mam".
Jest 21 wiek, państwo w centrum Europy. Chorym ludziom ktoś pozwala tak żyć. Pani Kasia sama sobie nie pomoże, nie ma pojęcia, jak o siebie walczyć. Żeby tylko udało się znaleźć drewno i trochę tą izbę dogrzać zimą.

Pani Kasia to też rodzina z dziś.

Z wczoraj, chcecie usłyszeć o wczoraj?
Wczoraj byłam głodna , najczęściej nikt nie częstuje nas żarciem, jak przychodzimy na wywiad, czasem herbatą.
7 letnia Ola z ciężką chorobą genetyczną przyniosła mi menu i mogłam wybierać: rurki z kremem, babeczki z serem i dżemem, nawet koktail. Przyniosła mi swoje muszle. " Ja kocham muszlę" - pwoiedziałam, bo taka jest prawda, a wtedy Ola od razu doniosła taki mały koszyczek wypełniony muszlami powiedziała: "To dla Ciebie, bo lubisz muszelki".
Jakie miała marzenia: "Żeby babcia wyzdrowiała" . Babcia ma raka szyjki macicy i jest w stanie agonalnym w szpitalu.
Gdybym umiała spełniać rzyczenia tych Ludzi .... gdyby ktokolwiek umiał .....

Wczoraj była też pani Anna, wychowująca 16 letnią córkę z porażeniem mózgowym, opiekująca się też starą teściową, obiecała że się nią zaopiekuje mężowi, w czerwcu, na łożu śmierci, kiedy umierał na raka.
Córka Pani Anny miała ze względu an swoją niepełnosprawność, dowozy do szkoły, ale sama z nich zrezygnowała, bo chce być, jak inne dzieciaki, chce być samodzielna. I chce być weterynarzem. Kocha zwierzęta.

Czasami chce mi się płakać, ale oczywiście płacz nic tu nie pomoże. Ani żal.
Pomóc może Szlachetna Paczka. Odrobinę Ludzi uradować ( uraDować, nie uraTować) i odciążyć.
I dlatego choć to już 6 rok, to w tym roku w Paczkę wierzę jeszcze bardziej.
Jeszcze mocniej.
Niech komuś tej zimy będzie ciepło, niech ma piec, niech ma węgiel, niech przeczyta ulubioną książkę, niech ma lepszą poduszkę na wózek, niech ma nową szafę.
Niech ma co jeść.

Amen


wtorek, października 30, 2018

Pomarańczowy wieczór


Niech błogosławieni będą wszyscy w wigilię Samhain .... starego święta, w które to sama Śmierć odwiedza ludzi i biada tym, którzy się nie przebiorą i nie udadzą, że już " el muerto".
Lubię to mroczne święto, polubiłam je w Irlandii, skąd się wywodzi.
Jest radosne, ekscytujące, pomarańczowe. Może Śmierć ma taką właśnie aurę.

Dziś żegnaliśmy Matkę naszego przyjaciela z Paczki. Chłopak jest taki młody i  ta Matka też była młoda. Osierociła czworo dzieci.

Ziemię wypełniają ludzkie sieroty.

Ziemia to sierociarnia.

Ludzkie sieroty powracają wprawdzie w ramiona Matki i to jest dobre. Z ramion ludzkich matek w ramiona Matki Ziemi.

Tęsknie za tymi, których już nie ma. W ten piękny, jesienny, pomarańczowy wieczór.

English version: 

May everyone be blessed on Samhain's eve .... an old holiday, in which Death itself visits people and woe to those who do not dress up and do not pretend that they are "el muerto".

I like this dark festival, I liked it in Ireland, where it came from.

It is joyful, exciting, orange. Maybe Death has such an aura.


Today, we said goodbye to the mother of our friend from Parcel. The boy is so young and this mother was young too. She orphaned four children.


Earth is filled with human orphans.


Earth is an orphanage.


Human orphans return to the arms of the Mother, and this is good. From the arms of human mothers to the arms of Mother Earth.


I miss those who are no more. In this beautiful, autumnal, orange evening.


sobota, września 08, 2018

Czego nie lubię, a co lubię w codzienności


Lubię w codzienności, że jest i że ja jestem. To taka najprostsza i najtrudniejsza  forma egzystencji.
Codzienność jest nudna. No chyba, że żyje się w jakimś miłosnym uniesieniu, ale miłosne uniesienia nie trwają wiecznie.

Ile razy można cieszyć się z wyjścia na basen? Basen może być codziennością.
Ile  razy ze spaceru? Okay, ja ze spaceru chyba zawsze się cieszę, bo jednak każdy spacer jest inny i coś może się na nim wydarzyć.
Na basenie  niby też. Jak byłam miesiąc temu, pani w bufecie powiedziała, że kobiety powinny w pewnym wieku skupiać się na sobie, jak już wyrychtują i odchowają swoje  rodziny, to to jest taki czas dla nich i że powinny z tego czasu korzystać.
Mądre to było, i nie takie oczywiste.

Nie lubię w codzienności, że mnie tak nudzi.
A łatwo w nią wpaść i w niej utonąć.
Szczególnie, jak rodzina, którą masz jest osiadła i z codzienności zadowolona. Praca, sen, gotowanie, praca, sen, gotowanie, praca, sen gotowanie.

Ok, ja po prostu jestem znudzona moją codziennością. Powinnam się nią zachwycać. Że jednak tak fajnie, że zdrowo i tym się zachwycam, tym naprawdę tak i każde spotkanie z matką traktuję, jak  niezwykłą przygodę, bo i taką przygodą jest. Moja matka jest fascynująca i mogę jej powiedzieć o wszystkim. Więc jej mówię. Ale  najgorsze jest wtedy, kiedy NIE MAM O CZYM jej opowiadać. To znaczy, że "to i sram to ..... że obiad i że  to i tam to".
Ale ja lubię opowiadać Jej rzeczy ciekawe, które  przydarzają się mnie.

Lubię codzienność z Adą. Bo każda z nią rozmowa jest podróżą do innego świata. Świata dziecka.
Lubię codzienność z nowym kotem - Didi. Didi jest wdzięczna i dobra i otwarta.
Lubię codzienność, kiedy czuję moje serce. Kiedy  jest dreszcz, kiedyś mówiłam TRZASK.
Lubię codzienność, która otwiera mi oczy i lubię, kiedy oczy które lubię, lubią mnie.
I lubię, że to może mnie zgubić.
A nie lubię codzienności w samotności.
Choć lubię samotność samą w sobie.

Nie lubię, kiedy tylko we śnie czuję się tak, jak chciałabym się czuć.
Kiedy w moim łóżku na Zgierskiej pod żółtym patchworkiem czeka na mnie on. Ale to nie jest prawda, to jest senność.
Nie lubię, kiedy śni mi się, że jest tak ciepło, że moja skóra rozpływa się w bliskości, albo że za chwile  się rozpłynie.

Nie lubię w codzienności, że nie chce mi się wracać do domu.
Lubię w codzienności, że mam ten dom. Tzn nie w sensie posiadania.
Że jest miejsce, do którego nie chcę wracać.
Że może któregoś dnia zechcę. Bo  chcę, żeby mi się do domu wracać chciało.
Tyle.


wtorek, czerwca 05, 2018

Kolorowe ludzie czyli kolorowi ludzie


Znasz kolorowych ludzi?
Ja znam.
Poszukaj takich ludzi, naprawdę warto
( nie, to nie będzie wiersz).

Wchodzi taki kolorowy do pokoju i widzisz, a raczej czujesz - energię.
Najczęściej kolorowy jest nieumalowany ( kolorowa).
Ubrany w dziwne ciuchy, spódnica w kocie uśmieszki i rozciągnięty podkoszulek.
Włosy wcale nie ułożone, mogą być w naturalnym kolorze, ale nie muszą.
Oczy też nie podkreślone niczym i bez sztucznej ( śtucznej rzęsy).
Usta duże, małe, ale nieumalowane. Uśmiech najczęściej prze-szeroki, jak nogi w tureckim szpagacie.
Z dystansem, z mądrością wewnętrzną, z czymś takim bardzo ładnym w środku i emanacja tego ładnego ze środka, odbija się na facjacie kolorowej osoby ( nie, to nie jest o ludziach o innym kolorze skóry, to jest po prostu o wszystkich ludziach  z pewną energią, ok?).

Kolorowi ludzie mają najczęściej zdrowe ciała, bo żyją w zgodzie z sobą, przyrodą i wiedzą, że zostali stworzeni do natury.
Nawet jeśli palą fajki, to nadal wiedzą, że zostali stworzeni do natury i nie zostawiają po sobie petów na plaży.
Niektórzy piją od 14 lat, inni wcale nie piją.
Są zabawni, taka sól tej ziemi, pięknej Matki.

Obok kolorowych ludzi są też ludzie bez koloru. Ludzie bez koloru są wewnętrznie smutni, wymęczeni przez życie, nawet jeśli są młodzi. Myślą przede wszystkim o codzienności i o kłopotach. Widzą problemy wszędzie. Cechuje ich brak energii.
Szarość, emanacja szarości. I nie chodzi o to, że to są źli ludzie, absolutnie nie. To mogą być bardzo dobrzy ludzie i może to nawet nie jest ich wina, że są szarzy .... Może tacy się urodzili i nic nie mogą na to poradzić.

Szarości, jak ta  - nie da się z siebie zmyć.

Wdzięk i swoboda i radość życia jest u ludzi kolorowych cechą dominującą. Jest ich wielkim szczęściem, bo tacy po prostu są. Zachwycający.

Miałam okazję spędzić ostatni weekend w takim towarzystwie.
Energia buzowała. Oczy spotykały się naprawdę, aż przechodził dreszcz i zapierało dech.
Takie  rajskie towarzystwo, towarzystwo rajskich ptaków. Po śmierci chciałabym w takim bywać.
I za życia  też.

Kolorowi ludzie otwierają Cię, dotykają, przytulają się do ciebie i nawet, jak jest CISZA, to w tej ciszy słyszysz odgłos lasu, jeziora i ptaka. Szum wiatru. Noce w takim towarzystwie są gorące.
Przesycone prawdą.

Fajnie jest być kolorowym człowiekiem i fajnie  jest być z kolorowymi ludźmi.
Powinniśmy wszyscy przenieść się na inną planetę. Taką Nową Ziemię, szacunku, prawdy i przyjaźni. Utopijne, wiem.  Takie " Imagine" Imagine all the people living life in Peace.
Wyobraź sobie wszystkich ludzi żyjących w pokoju.

Dziękuję Wam za ten weekend. Moja dusza szaleje ze szczęścia, bo Was poznałam.
Amen(t).


poniedziałek, maja 21, 2018

Dla wszystkich którzy pomagają mi pomagać a w szczególności dla Lusindy


Jesteś gwiazdą na moim niebie
i słońcem
i drzewem w moim ogrodzie

Jesteś kwiatem który zasadziłam
i pielęgnuję
i ślimakiem
którego bezpiecznie przenoszę

Pomagasz mi pomagać
Pomagasz mi

Wśród całej tej obojętności
która tylko o sobie
Wśród tej pustyni miłości do brata

Jesteś moim ogrodem
Ogrodem Świata


piątek, kwietnia 27, 2018

Koniec końców


Śniło mi się, że mnie przepraszasz
a ja przecież żyję
mnie nie przepraszaj

mnie tylko częściej odwiedzaj
niech wszystko będzie już tylko magiczne

tylko magiczne i nie z tego świata
bo od początku takie było

niech nie ma końca
niech to nie będzie koniec
niech ten koniec nie będzie końcem

koniec końców
byłeś
koniec końców
jestem
dopóki jestem
pamiętam
dopóki jestem
jesteś
 ... może
bał Tyckie
 ... może
 czer Wone
to moje ulubione

wtorek, kwietnia 03, 2018

Co zrobić ?


Co zrobić z gorączką
co zrobić z listami

co zrobić z myślami

co zrobić z miłością

co zrobić z pamięcią

co ze słowami

co z tym wszystkim zrobić
kiedy adresat

no właśnie
kiedy adresat
nie uciekł
nie wyjechał
nie zamilkł

kiedy adresat
umarł



środa, marca 21, 2018

21 marca 2018




"My sould is painted like the wings of butterflies
Fairy tales of yesterday, grow but never die
I can fly, my friend"
( - The  show must go on-)


Wychodź słońce!
Znikajcie chmury!
Dzisiaj żegnam
mojego Przyjaciela

Dzisiaj jest smutne Święto
Twojej śmierci
i (zarazem) radosne święto
Twojej wolności


czwartek, marca 15, 2018

Fire and the rain


Łzy zmyły mój makijaż
Gdybym wiedziała, że dzisiaj umrzesz
to bym się nie umalowała.

Gdybym wiedziała, że dzisiaj
to zadzwoniłabym przed 12:20.

O 12:15 zjadłam pół jabłka.
Druga połowa mogłaby być Twoja.

W końcu to jabłkiem
diabeł skusił Ewę,
nie mięsem, Przyjacielu.

Bałam się nazywać Cię Przyjacielem.
Niczego się nie bałam dzięki Tobie
a tego tak

Przyjaźń to takie wielkie słowo.

Kiedy się żyje
Kiedy się jest

Ja jestem ale Ciebie już nie ma

Bardzo chciałeś mnie zobaczyć
w swoje urodziny

Bardziej niż Śmierć

Zobaczyłeś nas obie

Tylko, że zwyciężyła Ona

Zabrała Cię

Leżałeś pod kocem dla mnie

Dotknęłam Twojej dłoni
Bardzo się bałam

Więc jednak się boję

Przyjacielu

Tak
Kocham Cię

ale miłość nie ocala



poniedziałek, lutego 05, 2018

Blogowanie po 40-tce, 50-tce i 60-tce


Okej, okej, okej, dziś chcę się do czegoś przyczepić.

Chcę się przyczepić do kobiet 40ści plus i do tego, co   z a w s z e   od nich słyszę, a słyszę mniej więcej to:
"Ojej, czterdziestka nic w moim życiu nie zmieniła, jak super jest być po 40stce, po czterdziestce jestem nareszcie pewna siebie, po czterdziestce już nie zwracam uwagę na facetów i żyję po prostu dla siebie ..... Zmarszczkami wcale się nie przejmuję, zanikiem płodności wcale się nie przejmuję, menopauzą nadchodzącą jeszcze mniej się martwię, bo życie po czterdziestce jest najpełniejsze na świecie i najlepsze. I wiem czego chcę w łóżku po czterdziestce .... i .... same achy i ochy".

Z tego co słyszę, to najlepszy okres życia jest po czterdziestce ...... hm ......... hm....... hmmmmm......
No ja się z ty całkowicie, absolutnie nie zgadzam!

Czy po czterdziestce jestem bardziej pewna siebie? Nie jestem.
Jestem raczej mniej pewna siebie.
Czy żyję tylko dla siebie i nie zwracam uwagi na facetów? Cóż, to raczej oni nie zwracają uwagi na mnie.
Nie przejmuję się zmarszczkami? Oczywiście że się przejmuję. Jak patrzę w lustro na oklapniętą gębę, to się bardzo przejmuję.
I zanikiem płodności i nadchodzącą menopauzą i łóżkiem po czterdziestce ....

Ja widocznie NIE JESTEM PO CZTERDZIESTCE, bo się tym wszystkim martwię i nie jest mi wcale z powodu wieku "tak dojrzale i pewnie siebie i tak w raju".

Jestem raczje bardziej strachliwa po czterdziestce, na koniu już tak jak kiedyś na złamanie karczycha nie pojadę, bo kręgosłup już nie ten i ta ostrożność starcza w głowie ( właśnie, dobrze to nazwałam). Rozważna i ostrożna kobieta po czterdziestce.

Zaraz wyjdzie na to, że nie godzę się z wiekiem i że jestem wybrakowana i potrzebna mi terapia.
Godzę się, bo nie mam wybory. Czas upływa. Jedyne, co cieszy mnie, to że dociągnęłam wieku oklapniętej gęby i gorszej figury, bo wiele kobiet nie przekroczyło tych magicznych " rajskich wrót" .... tzn. one przekroczyły je dosłownie i już ich z nami nie ma.

Może jestem kobietą niespełnioną i dlatego "bycie po czterdziestce" nie jest dla mnie takie satysfakcjonujące?
No może tak.

Tylko, że ja w zasadzie nie znam żadnych spełnionych ludzi. Więc czy są tacy ludzie?

Powiem to jeszcze raz - może w tym roku, kończąc 40 plus nareszcie poczuję tę pełnię? Ale chyba nie. Zachwyty nad byciem po czterdziestce to jak zachwyty nad orgazmem, którego większość z nas nawet nigdy nie miewa, ale o  nim słyszało.


niedziela, stycznia 28, 2018

Dlaczego nie mówię prawdy


Niemówienie prawdy nie jest kłamstwem. Jest zachowaniem prawdy dla siebie.
Lubię zachowywać prawdę dla siebie, mam to po babci Basi, która kochała się w sekretach. Długo po jej śmierci dowiedziałam się, jak doszło do tego, że w wieku 15 lat została postrzelona przez Rosjan w twarz ..... Lista tajemnic Babci jest na serio długa.

Babcia podróżowała samochodem z młodym niemieckim oficerem. Pewnie byli w sobie zakochani, i pewnie on miał długie, smukłe brązowe palce. Jak człowiek jest młody ( i nie tylko) to zakochuje się bez względu na wszystko, nawet w swoim wrogu.
Zresztą historia rodziny ze strony Babci Basi właśnie jest mocno niemiecka i nawet na Starym Cmentarzu w Łodzi, rodzina Busse ma swoje miejsca w części protestanckiej. Nie oceniam tego, że 15 letnia dziewczyna oddała serce młodemu Niemcowi. Jeśli oddała mu również coś innego, to ja też tego nie oceniam.
Bardziej chciałam ocenić dziś siebie, ale bez okrucieństwa, bo wszyscy powinniśmy  być " good to ourselves".

Podziwiam dziewczyny, które są autentyczne, które ze swoich słabości czynią atuty. Które potrafią powiedzieć: miałam to i tamto, zrobiłam to i to.
Ja tego nie potrafię.
Im jestem starsza, tym bardziej robię się " sekretna".
I nawet jeśli ten sekret nie ma nawet wielkiej wagi i nikomu nie zrujnowałby życia, to lubię go w sobie skrywać. Tzn. właśnie zastanawiam się nad tym, czy  to lubię.

Czy ja nie ufam ludziom? Czy ja tylko udaję, że ufam ludziom?
Skąd ten strach ( ponoć miałam nie być lękliwa!) przed tym, że ludzie mnie zdradzą.
Nie jestem w służbach specjalnych, żeby zachowywanie sekretów miało znaczenie.
Jestem tylko zwykłą kobitą z Łodzi, zwyczajną babą.

Zrobiłam w życiu kilka niechlubnych rzeczy, jak każdy. Nikogo jednak z premedytacją nie wystawiłam. No może dawno temu.

Zaczęłam w sekrety zmieniać nawet swoje uczucia, zaczęłam ukrywać rzeczy, których nigdy nie popełniłam i pewnie nie popełnię. Zostałam swoim własnym spowiednikiem. I wygląda na to, że nie potrzebuję już innego.

* Dziś nad ranem zakończyła się akcja ratunkowa na Nanga Parbat.   Denis Urubko i Adam Bielecki dokonali niemożliwego i uratowali francuską alpinistkę Elizabeth Revol, odmrożoną i ledwo żywą, sprowadzili ją z 6 tysięcy metrów.
Niestety nie dotarli do Czapkinsa - Tomka Mackiewicza. Taki prawdziwy człowiek, Czapkins.
Przeżywałam to. Bo ludzie, tam w górach robią wielki rzeczy -wchodząc  i zdobywając szczyty albo ratując się na wzajem.
Człowiek jest stworzony do robienia wielkich rzeczy w imię braterstwa. W imię Braterstwa.
Odpoczywaj w spokoju, Bracie.
* Dużo myślałam o M2.
I o tym, jak w 2013 tak żarliwie dyskutowałyśmy o Broad Peak.






sobota, stycznia 20, 2018

Night in white satin

Zaczęłam znów pisać prawdziwe listy.
Wysyłam je w zielonych kopertach.
Nie wiem dlaczego akurat w zielonych.
Rajstopy muszą być szare, a koperty zielone.

W prawdziwych listach, zaklejam prawdziwe słowa
zaklinam w nich uczucia, nie dla siebie
Eksplikuje je, obnażam i się nie boję
strach to w ogóle nie jest moja kategoria

Moją kategorią jest intensywność
wolność, przyjaźń i  miłość

Jasne, jasne powie ktoś, kogo porzuciłam i zawiodłam

Łatwo się zakochuje i łatwo się odkochuję
pomimo upływu lat
Chyba że kogoś kocham naprawdę
to wtedy NIGDY się nie odkocham.

Teraz tęsknie za brązową miękką skórą,
za dłońmi, których wcale nie znam.
za ich pięknem, za długością palców
Tęsknię tylko trochę,
mniej niż myślałam.

 Tęsknię za robieniem rzeczy wielkich.