niedziela, listopada 15, 2015

13.11.2015



Nie …
Tak ….
Tak zaczyna się trzęsienie ziemi
Albo wulkaniczna eksplozja
Gorąco …
Gorąco na dole
I na górze mrowienie
Czuję
W opuszkach palców
I w każdym zakamarku
Terrorystę
To ja
Robię zamach na samą siebie
Mogę po prostu się wysadzić
Tak
Nie
Mam suche usta
Ale żadna woda
Nie ugasi tego pragnienia
I nie chodzi o pragnienie zabijania
Chodzi o pragnienie posiadania
Oddania się
Weź mnie

Weź mnie bo zwariuję
Tak
Nie ….
Jeśli tego nie zrobisz
Eksploduję

Terrorysta we mnie
Podpalił już wszystko
Jest nieprzytomny
To rodzaj religijnej ekstazy
Końce moich włosów
Już się palą

15.11.2015

czwartek, października 22, 2015

Hi Life!

Cześć Życie!

Jak fajnie, że tak się toczysz. Jak fajnie, że mam jeszcze 39 lat. Że znam tylu ludzi, których bym już nie znała, mając teraz lat 60siąt. I jaka szkoda, że tak mało czasu poświęcałam cioci Marysi, a teraz ona jest już chora i w szpitalu i może się okazać, że zwyczajnie po ludzku -  nie będzie miała siły ...żeby pooglądać ze mną rodzinne, stare zdjęcia. Ma je porozkładane w różnych miejscach i oby się zdarzyło, że uda jej się te wszystkie zdjęcia zebrać. I żebym zobaczyła jeszcze, z górnej szuflady tą karteczkę z odręcznym pismem mojego pradziadka. Bo ciocia Marysia taką karteczkę zachowała.

Najbardziej żal mi czasu, którego dla kogoś nie miałam. Pamiętam te momenty, patrzyłam na mały budzik na regale cioci i w zasadzie to szykowałam się to wyjścia, a przecież mogłam zostać i te zdjęcia zobaczyć i może nawet te ważne dla mnie sobie zabrać. Z Violetką - moją mamą. Ciocia Marysia mówiła o mojej mamie Violetka  kiedyś, a teraz mówi Violeta.

Na ścianie, w mieszkaniu cioci wiszą obrazy stryja mojej matki - Piotra.
Te obrazy to historia naszej rodziny, ludzie, których w większości już nie ma i miejsca które nadal są - Wilno, Antokol .... kościół, w którym stryj malował obraz Jezusa wśród dzieci, i na wzór dzieci postawił sobie małą Marysię i jej siostrę Adę Irenę.

Pojadę do tego kościoła. Do tego ich Wilna. Do Wilna z którego w 1945 wszyscy przyjechali. Moja babcia Wanda i dziadek Aleksander zamieszkali na Zgierskiej 38. I tam było tych wileńskich uchodźców wielu. I wszyscy sobie wszystko pożyczali, choć ludzie prawie nic nie mieli. I wspólnie żyli, oddając cześć życiu.

Cześć Życie!

Najbardziej żal mi czasu, którego dla ludzi nie miałam. Bo np. dlaczego tak rzadko widuję rodziców Luka. Kocham ich. Uwielbiam spędzać czas w ich domu, przy kawie, ciastku lub przy najsmaczniejszym obiadku.
Dlaczego nie widuję mojej Megan Ramięgi.

Żal mi czasu, którego nie mam dla siebie, na pisanie. Tzn, mam ten czas, ale pozwalam mu płynąć, znikać w bezśladzie.

Ostatni miesiąc upłynął mi szalenie sentymentalnie. Sentymentalizm powiązany jest z szaleństwem. Łzawe poranki, zachłystywanie się rzeczywistością, ludźmi.
Na fali uchodźców syryjskich wielkie ludźmi rozczarowanie, a na fali wolontariuszy  Szlachetnej Paczki i paczkowych rodzin wielki nad ludźmi zachwyt. Zmieniamy świat na lepsze, zmieniamy na lepsze świat osoby, którą odwiedzamy. Tak!

Sentymentalizm ma związek z ciocią Marysią. Z tym, że nagle z tej chodzącej i opowiadającej i wspominającej stare czasy i zawsze tak zaangażowanej w moje życie kobiety,  stała się stara i bezradna i zbolała. I jak ja ją taką zbolałą zobaczyłam, to od razu w ryk. Bo nie umiem na wodzy utrzymać emocji, a w szczególności rozpaczy i smutku. Jak mnie chwyci ryczę, zamiast podtrzymywać na duchu.

Świadomość, że ciocia Marysia przemija, że kończy się jej świat i czar jej opowieści ... że zmienia się w starą, bezradną, krnąbrną osobę ... zachwiał mną. Przeraził, rozbił. Żałowałam cioci i żałowałam siebie i nie żałowałam tych wszystkich chwil razem spędzonych, chwil na obiedzie w Lawendzie, kiedy ona pierwszy raz próbowała kalmary i tego jak zabrałam ją na zakupy do Manufaktury i jak wspólnie łaziłyśmy po lumpeksach, kupowałyśmy góralskie buty na Górniaku.

Zrobiło mi się smutno, że Marysia tak słabo zna moją córkę, moją Adę. Ada teraz jeździ do cioci do szpitala. Mogłam przyprowadzać ją częściej na Zbaraską, do mieszkania cioci.

Oczywiście, jeśli Bóg, w którego ciocia tak wierzy pozwoli, to może jeszcze wszystko sobie odbijemy.

Ostatnio doświadczałam starości,  gdy chorowała i umierała babcia Basia. Tyle że ja nie kochałam Babci Basi. Bo Babci nie kochała mnie. Miałam wtedy 25 lat. Wróciłam z Kosowa, poznałam Wojtka Kowmana, który od miesięcy leży już w grobulcu. Wielki W nie żyje, kumacie?  Taki  koleś, z taką charyzmą, z taką piękna gęba i tatuażem Indianina.

Zawsze miałam szczęście spotykać ludzi niesamowitych.
Teraz też spotykam waleczne kobiety bez zębów, bo walczyły całymi latami ze swoimi mężami. Teraz uczą się normalności, codzienności, tego że z koleżanką można wypić kawę, bez strachu.
I matki 5-ciorga dzieciaków, które wcale nie są patologią, ale niezwykłą energią i ciepłem, a widać to po ich szczęśliwych dzieciach. Co powiedzieć. Wiwat Życie!

Zawsze miałam szczęście spotykać ludzi niezwykłych, bo jestem gościnna, odważna i otwarta.
Jestem ciekawa. Życia. A życie to ludzie. Dla mnie.

Hej Życie, Moje Piękne - powiem jak Muhibbi.
Zasłoń mnie czasem kotarą z mgły
bym nie patrzyła w przyszłość ze strachem
i nie bała się tracić

Hej Życie, zamiast bać się kresu
widzieć chcę codzienny blask
deszczowej kropli na pajęczynie
utkanej z mgły





wtorek, czerwca 23, 2015

Dzień Ojca

"Wyjedź z ojcem, dopóki jeszcze jest, poczuj się znów jak dziecko, pozwól żeby tata zaopiekował się Tobą, jak wtedy gdy miałeś kilka lat (...)"-

Oczywiście serdecznie do tego zachęcam, tak samo jak mój były chłopak, którego wpis na fejsbuku przeczytałam przed chwilą. Wpis ilustrowało wzruszające zdjęcie - on z ojcem, obydwoje już dużo starsi.
Starsi panowie, ale razem na górskim szlaku. Fajnie. Wzruszająco.

Aż by się tak chciało ...

Tyle, że na przykład -  taka ja-  nie mogę zabrać nigdzie mojego ojca i nie dlatego, że umarł.
Umarła nasza relacja.
Do tego stopnia, że nawet dziś, w Dzień Ojca zupełnie zapomniałam, że ojca mam.
Że gdzieś tam sobie mieszka, pracuje, podróżuje, spaceruje z psami.

Kiedy myślę: "ojciec" - widzę Johna w relacji z Adą, albo moją matkę i jej  ojca Aleksandra Dowgirda.
Widzę Gochę i Micha, jej tatę. Widzę Luka i Tatę Luka - ojca którego uwielbiam nad życie i który tyle razy mi pomógł.
I nawet w telefonie pan Marek figuruje u mnie, jako "Tata Luka". Tata.

Ojcem, choć porzuconym jest Pan Mirosław, którym opiekuję się już teraz bardziej z ramienia własnego, niż ramienia Szlachetnej Paczki. Mirosław ma 61 lat i 24 letniego syna, który wcale się nim nie zajmuje.

-Panie Mirosławie, jutro Dzień Ojca, czy syn pana odwiedzi?- zapaytałam go wczoraj.
-Nie -
-A dlaczego nie?-
-Nie ma pewnie czasu, pracuje, dostał tą nową pracę - Pan Mirosław broni syna.

Rodzice bronią dzieci, nawet tych złych, które o nich zapomniały.
Ciekawa jestem, czy mój ojciec broni mnie, gdy go ktoś na przykład pyta o tą najstarszą córkę?
-Jak się nazywa ta Twoja córka z Łodzi?-
-Sylwia-
-Co robi?-
-Nie wiem, wyszła za Amerykanina, mają kilkuletnią córkę ( zastanawiam się, czy mój ojciec pamięta, jak  jego wnuczka ma na imię ?).

-A ty Sylwia, to masz ojca?-
-Mam-
-Ale żyje?-
-Żyje -
Zauważyłam, że coraz rzadziej opowiadam, kim mój ojciec jest. Kiedyś się tym chwaliłam.
Teraz już się nie chwalę, bo chwalić to się można relacją z osobą, a nie kim osoba jest.

-Mamo, a twój tata żyje?- pyta mnie czasami ( nie bardzo często Ada)-
-Żyje, mieszka w Krakowie, lubi góry, tak jak Ty - Odpowiadam jej.
-On musi za tobą bardzo tęsknić - Stwierdza Ada.
-Nie tęsknimy za sobą. Nasze drogi się rozeszły -

Kiedyś opowiem jej więcej, jeśli będę to więcej pamiętać.

"Wyjedź z ojcem w góry, póki jeszcze żyje, poczuj jego troskę".
No nie wyjadę w góry, choć zew mam do podróży, jak ojciec i do bycia Piotrusiem Panem, jak ojciec.
I pryszcze po ojcu mam.
-Twój ojciec musiał mieć mocne, dobre geny - powiedziała mi niedawno Magda z Nepalu.
Fakt, jesteśmy silnym, zdrowym rodzeństwem przyrodnim: Ja, Agut, Aleksa i Wojtek.

Wydaliśmy też na świat silne i zdrowe potomstwo.

Biologia. Posiadanie ojca w moim przypadku sprowadza się do biologi.
Mocne włosy, silne ramiona, dobra głowa.
Nie zabiorę więc ojca w góry ale ... zabiorę go ze sobą wszędzie, bo gdziekolwiek nie pójdę, on też tam będzie.

Wszystkiego Najlepszego John - jesteś dla Ady najlepszym ojcem! I ona to wie :)