czwartek, maja 05, 2011

Star Dust ?

Latwo jest odwiedzic Paryz.
Trudno jest Paryz opuscic.

Mnie opuszczac miejsca jest coraz trudniej, bo mi sie zawsze zdaje, ze juz nie zdaze tam wrocic albo , ze nawet jesli wroce to juz nie w takim samym skladzie.

Ze jesli wyjade, to juz nigdy nie zastane, tego co wlasnie zostawiam. Tylko INNE.

Jestem w Paryzu zakochana.
I nie myslalam ani przez chwile, ze tak bedzie. Ze waskie windy, ze krzeslo przy krzesle w knajpie ...... tak mnie zachywca, bo ze Notre Dame ..... tego moglam sie spodziewac. Wierzylabym w Boga ...... gdybym mogla modlic sie w takiej katedrze. A moze samo to, ze powstala jest dowodem na jego istnienie.

Mysle o Baudelaire i Rimbaud'zie i Oskar'ze Wilde i o laureacie literackiego Nobla z zeszlego roku panu Vargasie. On tak zachwycal sie Paryzem. Mowil - nic mi do szczescia juz potrzebne nie jest, skoro mieszkam w Prayzu. Paryz.

O Paryskim Spleenie.

Jim Morrison. Odwiedzilam go. Pokazalam mu Ade. Bylo troche ludzi. Ale i tak czulam sie specjalnym odwiedzajacym. Przykucnelam pod murkiem i wypalilam fajke.,
Smakowala cudnie. Obok John, gladzil mnie po glowie. Ludzie przychodzili i odchodzili a ja mialam to w dupie.
Odwiedzalam w koncu Jima, prawda?
I pozniej jeszcze odwiedzalam Oscara Wilde.
Jego jasny grobowiec w egipskim stylu, pokryty szminkowymi zapiskami. Umarl w 1900 roku i nadal jego mysl jest ZYWA. Jego paradoksy szminkowane na grobie. Z tylu metalowe drzwi. Drzwi, za ktorymi On.

Tyle jest piekna, w ktorym mozna uczestniczyc. W ktorym TRZEBA uczestniczyc. Na tym chyba wlasnie polega roznica. Zeby zamiast barbarzynstwa wybierac sztuke, jednak. Po Paryzu, po Francji wszystko wydaje mi sie barbarzynstwem.
Tam jest w powietrzu subtelnosc i zepsucie ...... a taka maieszanka zawsze jest cudnownie ciekawa, bo przypomina Markiza de Sade. Markiz de Sade przypomina mi tymczasem moje filozoficzne i jakze sadyczne studia. I piewrsza do Francji wyprawe. Na pachnace Poludnie. Na najbardziej niezwykle Francji Poludnie.

Zamiast pisac wolalabym teraz pic wino .... wiec ide napic sie wina.
Ide pic.
Trzeba cos w zyciu robic.

Droga i picie i bycie rodzinnym, to calkiem dobra opcja.

Kiedy czytalam o Morrsonie, p o l e c i l mi kilka ksiazek - jedna z nich byly Drzi Percepcji .... Podroz do kresu nocy .... i Blake. Tym razem sluchalam sobie, kucajac przy jego grobie ..... piosenki pt. Woodstock.
Jestesmy tylko gwiezdnym pylem.
Wiec jesli jestesmy tylko gwiezdnym pylem, to moze lepiej cos robic niz nic nie robic, hm ?
Moze lepiej siedziec w Paryzu niz na fejsbuku.
Moze lepiej chwile pobyc. Poczuc.

Poczuc chocby czyjes oczy na sobie, kiedy przemierzasz Paryz .... kiedy krazysz po nim godzinami, kiedy olsniewa cie architektura i odrzuca zapach moczu pod mostem.

Ide pic. Tak bedzie lepiej. Na pisanie przyjdzie jeszcze czas ... jesli ma przyjsc.
Gdyby tylko moje mysli mogly byc tak ciasne, jak paryska winda.
Napisalam dzis do Marcina kilka slow, ktore moga wydac sie wulgarne. Moim zdaniem sa ....
po prostu moje:
"I tam w Paryzu , jak oni potrafia na kobiete patrzec !
Czujesz sie, jak wspaniala, na maksa pozadana kurwa-
Nadal jestem oszolomiona".


*Ogromne podziekowania dla Mojej paryzaneczki Ani .... bo gdyby nie Jej szlachetnosc i zaproszenie. To cale CUDO odwiedzin nie mialoby miejsca. I dla Johna , bo zechcial mnie do Paryza zabrac. I Bogom ,ze wdziecznie waza moje losy ! I dla Ady i Mamy, ze mi towarzyszyly!