Każdy inaczej rozumie. Tu można by postawić nawet kropkę i już tak to zostawić.
Każdy inaczej rozumie: Ś w i ę t y c z a s.
Dla Marzeny to będzie niedziela z rodziną, dla Antka wędkowanie, dla Gośki i Darka przekraczanie granic, itd, itd.
Dla mnie święty czas, to czas w którym robię coś dla Innych.
Rozleniwiłam się po wakacjach, przestałam być koordynatorem regionalnym Szachetnej Paczki, a ta funkcja przez dwa lata trzymała mnie na najwyższych obrotach.
Zaczęłam razem z Pauliną, moją ex szefową z Paczki oddolnie działać na rzecz uchodźców i osób w kryzysie menstruacyjnym.
Trochę dużobyło tych działań i jeszcze więcej pytań o sens, bo jak się tak głębiej zastanowić, to wychodzi na to, że te działania mogą przynosić zbyt małe rezultaty. My wysyłamy podpaski, a tu " pali się w kryzysie klimatycznym świat", ludzie giną na głupich i strasznych wojnach.
Na ogół, w takich momentach zwątpienia, dzieje się coś, co zmienia postrzeganie - coś na kształt kryształowej nagrody. Albo z diamentów.
Kiedy znudzona ( ja znudzona jestem najgorsza) zastanawiałam się " po co to wszystko robić i się nadwyrężać i finansowo i czasowo i w każdym sensie, kiedy mogłabym zając się pisaniem, tłumaczeniami, wolontariatem w Paczce i ogladaniem "The Sinner" na Netxlix - po co zatem zbieram te ubrania, szyję te podpaski, szukam materiałów, cały czas wyciagam ręce po pomoc od często nieznanych mi ludzi?" - więc kiedy zastanawiał się nad sensownością swoich działań i rozważałam wybranie luksusu życia tylko dla siebie i najbliższych ( tak zżyje większość ludzi, czego nie oceniam, a co jest zwyczajnym wyborem) - zadzwoniła moja przyjaciółka Gocha.
-Wiesz co zrobiła Nina ( Nina to jej córka lat 12), zapytana w szkole, na języku polskim, kto jej zdaniem mógłby być współczesnym Prometeuszem .... najpierw wymieniła Gretę Thunberg, ale mocniej przyciśnięta o konkretne działania Grety, których nie znała, powiedziała: Moja ciocia Sylwia Gillis.
I wymieniła te wszystkie prze rzeczy, które robiłyśmy razem, poczynając od 2017 roku i Marszu w obronie Puszczy, którego pomysł zrodził się nie gdzie indziej, ale w naszym przydomowycm mini ogródku. Pamiętam ten dzień, Ada usłyszała, że rżną Puszczę Białowieską i zapytała mnie: Mamo musimy coś z tym zrobić prawda? A ja odpowiedziałam, absolutnie nie wierząc, że mogę cokolwiek zrobić: Tak, Mała, zrobimy coś z tym, zrobimy Marsz, tylko pozwól mi pobiec po prześcieradło żebym narysowała z Wami transparent: Łódź też kocha Puszczę.
To, że 12 Nina pomyślała teraz o mnie, sprawiło że natychmiast wstałam z kanapy i wyłączyłam The Sinner na Netlfixie.
Więc jednak nie rozleniwienie i życie dla siebie. Bo powiem zupełnie szczerze, że to co zrobiła mała Nina ( trzymałam ją w ramionach w dzień po urodzeniu 12 lat temu) poruszyło mnie, literalnie.
Tak, chcę robić rzeczy, które mają głęboki ludzki sens. Chce wsyłac kurtki do Aten, albo do ośrodka w Grupie, chcę zawieźć je do Puszczy Białowieskiej ( jesli będzie taka opcja), chcę zebrać ciuchy dla kolegi Muhanada, który przeszedł bałkański szlak i teraz ma zero ubrań, a Austria to nie jest ciepły kraj. To nie jest kraj dla ludzi bez ciuchów.
Chcę tego wszystkiego i chcę wieźć podpaski do Zimbabwe, bo to będzie miało sens plus można upiec dwie pieczenie na jednym ogniu i mieć jeszcze przygode, co nie?
A ja l u b i ę przygody. Adrenalinę. Ożywienie, ogień, żeby się działo, żeby nie było nudno, żeby czuć to napięcie: "Siedzę bez ruchu ale w najwyższym napięciu", jak pisał Cioran, mój guru z dawnych czasów, a przecież aż tak bardzo się nie zmieniamy na przestrzeni lat, trzon osobowiości zostaje ten sam. A ja lubię i lubiłam mocno żyć.
Wracając do świątyni świętego czasu - fajnie jest znaleźć dla siebie takie miejsce, takie działanie, taką przestrzeń ( ostatnio mocno wyświechtane słowo, a jednak ładnie brzmi).
Co jest Twoim Świętym Czasem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz