poniedziałek, października 10, 2005

W drodze do no więc ....

W drodze do no więc .... jest zawsze tak
że jedzie się dokądś i
skądś się wraca ....

I byłam w drodze
i na końcu drogi i na początku
Przyczepiona do masztu
jedną tylko ręką
jak na zdjęciu
z uśmiechem
starego żeglującego szaleńca
bo o to przecież chodzi
żeby go mieć na twarzy

I z przekonaniem, że nic się
przecież nie stanie
bo już wszystko się stało
więc co jeszcze może się stać


las jak zwykle okazał się przyjazny
męskie ramiona ciepłe
i raczej bezpieczne
a woda zimna
jak o tej porze roku

ognisko jak w czasach
mojej starość
to znaczy wieki temu
kiedy konie chodziły luzem

Dotyk okazał się przyjazny
a noc jaśniejsza

Dom – okazał się domem
łóżko łóżkiem

I jeśli ktoś miałby przykryć mnie
Sobą
tak całkiem, całkiem to
to byłaby właśnie najnaturalniejsza
rzecz
do zrobienia

jak ognisko w nocy
rozpalone
z braku ciepła
i chęci patrzenia

i może jeszcze czegoś

Brak komentarzy: