piątek, kwietnia 19, 2019

chujowi sąsiedzi


Przepraszam, za brzydki tytuł posta. Bo jest brzydki.

Niecały rok temu do domu obok ( brzmi, jak tytył książki) wprowadzili się nowi sąsiedzi.
Nim dom zakupili pokazywałam im wszystko, wpuszczałam do chaty, załatwiłam im nawet graty po innych wyprowadzających się sąsiadach. Niby miało być cudownie.
No właśnie - niby.

Na szalę cudowności położyłam to, że znaleźli naszego zakubionego kota, kiedy byliśmy w Egipcie.
Na szalę cudowności położyłam wesołe uśmieszki i pogaduchy.

Tymczasem na szalę nie cudowności muszę położyć  ( ten fakt całkowicie przeważa), że w okresie lęgowym ptaków ( 5 kwietnia 2019) wycięli 15 metrową sosnę. Tak, na sośnie były gniazda i ptaki. Ada uwielbiała je obserwować. Nasze sójeczki.

Już nie ma śladu po drzewie, bo sąsiedzi są bardzo czyści. Wymietli ogród do żywej ziemi.

Nie odzywamy się do siebie od tego wydarzenia.
I już przyjaźni nie będzie.

Jak mawia Martula: "Sąsiad i żona od Boga przeznaczona".
Co jest Twoje to cię znajdzie.

Zawsze bałam się, że za ścianą zamieszka Szyszko. I voila - zamieszkał.
I już nie mam się czego bać.
Brak szacunku dla ptaków, przyrody, chamstwo i chujoza.

Oto moi nowi sąsiedzi.
I lekcja dla mnie - mniej zachwycać się ludźmi.

Mogli poczekać do 15 października, skoro już musieli użyć piły mechanicznej. A nie urządzać radogoską masakrę sikorek. Ale nie zaczekali. A dlaczego, bo są chujowi.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Problem z dupy.