Mam matke szaloną, starego profesora, który jest moim ojcem, miałam chłopaka - zwał się Lu, mam przyjaciela Kaczora i Tungusa Boya - to mój pies. Wychodzi z opisu, że jestem "posiadaczką" - ludzi - nie rzeczy. Zresztą nie jestem wcale posiadaczką ... posiadanie odziera ze szczęscia a ja pracuję nad byciem szczęśliwą, odkrywam, że jestm ... well
sobota, września 08, 2018
Czego nie lubię, a co lubię w codzienności
Lubię w codzienności, że jest i że ja jestem. To taka najprostsza i najtrudniejsza forma egzystencji.
Codzienność jest nudna. No chyba, że żyje się w jakimś miłosnym uniesieniu, ale miłosne uniesienia nie trwają wiecznie.
Ile razy można cieszyć się z wyjścia na basen? Basen może być codziennością.
Ile razy ze spaceru? Okay, ja ze spaceru chyba zawsze się cieszę, bo jednak każdy spacer jest inny i coś może się na nim wydarzyć.
Na basenie niby też. Jak byłam miesiąc temu, pani w bufecie powiedziała, że kobiety powinny w pewnym wieku skupiać się na sobie, jak już wyrychtują i odchowają swoje rodziny, to to jest taki czas dla nich i że powinny z tego czasu korzystać.
Mądre to było, i nie takie oczywiste.
Nie lubię w codzienności, że mnie tak nudzi.
A łatwo w nią wpaść i w niej utonąć.
Szczególnie, jak rodzina, którą masz jest osiadła i z codzienności zadowolona. Praca, sen, gotowanie, praca, sen, gotowanie, praca, sen gotowanie.
Ok, ja po prostu jestem znudzona moją codziennością. Powinnam się nią zachwycać. Że jednak tak fajnie, że zdrowo i tym się zachwycam, tym naprawdę tak i każde spotkanie z matką traktuję, jak niezwykłą przygodę, bo i taką przygodą jest. Moja matka jest fascynująca i mogę jej powiedzieć o wszystkim. Więc jej mówię. Ale najgorsze jest wtedy, kiedy NIE MAM O CZYM jej opowiadać. To znaczy, że "to i sram to ..... że obiad i że to i tam to".
Ale ja lubię opowiadać Jej rzeczy ciekawe, które przydarzają się mnie.
Lubię codzienność z Adą. Bo każda z nią rozmowa jest podróżą do innego świata. Świata dziecka.
Lubię codzienność z nowym kotem - Didi. Didi jest wdzięczna i dobra i otwarta.
Lubię codzienność, kiedy czuję moje serce. Kiedy jest dreszcz, kiedyś mówiłam TRZASK.
Lubię codzienność, która otwiera mi oczy i lubię, kiedy oczy które lubię, lubią mnie.
I lubię, że to może mnie zgubić.
A nie lubię codzienności w samotności.
Choć lubię samotność samą w sobie.
Nie lubię, kiedy tylko we śnie czuję się tak, jak chciałabym się czuć.
Kiedy w moim łóżku na Zgierskiej pod żółtym patchworkiem czeka na mnie on. Ale to nie jest prawda, to jest senność.
Nie lubię, kiedy śni mi się, że jest tak ciepło, że moja skóra rozpływa się w bliskości, albo że za chwile się rozpłynie.
Nie lubię w codzienności, że nie chce mi się wracać do domu.
Lubię w codzienności, że mam ten dom. Tzn nie w sensie posiadania.
Że jest miejsce, do którego nie chcę wracać.
Że może któregoś dnia zechcę. Bo chcę, żeby mi się do domu wracać chciało.
Tyle.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz