....
....
ogarnia mnie podniecajaca goraczka .... dzis w nocy jedziemy do Nowego Jorku. Zatrzymamy sie u Ewity, a w sobote w sobote pojedziemy na koncert Boba Dylana ... Mama Johna napisala, ze Dylan byl antywojennym symbolem w latach '60 ....
Uslyszec symbol .... dotknac tamtych czasow, przypomniec sobie .... zapalic trawe (moze?).
...
...
Dzis wracalam do przeszlosci myslami i mailami .... przeszlosc, ktora opisywalam jakies 2 lata temu, kiedy to nasz slodki John pierwszy raz zawital w Polsce.
Powiedzial, ze kiedy mnie pierwszy raz zobaczyl, nie mogl uwierzyc w to co widzi, tak bardzo bardzo bardzo mu sie spodobalam.
On tez mi sie spodobal, tyle ze nie tak az bardzo.
A pozniej bylo ciezko .... pamietam, ze bylo bardzo ciezko, ze ....nieromantycznie bylo tylko zgnilo.
Ale i tak bywa.
Wyjechalismy razem w gory .... ( wszystko co pisze wydaje mi sie pozbawione sensu i klimatu )
Dzis bede robic zdjecia .... (moze to w nich uhwyce klimat, ktorego nie potrafieopisac, a moze to, ze pisanie idzie mi tak nieskladnie wynika z braku klimatu ....)
Wlasnie ..... brak klimatu ....
Ide szukac .... szukac, odkrywac ..... przypominac sobie ZYCIE
1 komentarz:
Tarirra!
Jak mieszkalem u dziewuch to Dylan gral, ze tak powiem, za rogiem - na tej samej scenie gdzie widzialem The Cardigans.
I tak sobie pomyslalem, ze koncertow w Londynie pod dostatkiem a ja na nic nie chodze ostatnio.
Marazm.
Prześlij komentarz