- 4:00 rano w Shannon ... tuz przez odlotem ... Dzien Piaty
- bohater wyprawy : Pentax *istD
on the road to ..... Clifden
"Sylwia. Those are sheep, not rocks. And Sheep DO MOVE."
"Sylwia to sa owce, nie kamienie, a owce sie ruszaja ... " - powiedzial do mnie John, sugerujac zebym nie jechala tak szybko ( Owce wyleguja sie na samym poboczu drogi )
"Sylwia. Those are sheep, not rocks. And Sheep DO MOVE."
"Sylwia to sa owce, nie kamienie, a owce sie ruszaja ... " - powiedzial do mnie John, sugerujac zebym nie jechala tak szybko ( Owce wyleguja sie na samym poboczu drogi )
Dnia trzeciego udalo nam sie spotkac Sean'a McKiernan. I udalo nam sie wejsc do Domu Dusz. "Kim jestescie ? " - zapytal Sean .... - "My po prostu lubimy Irlandzka herbate" - odpowiedzial John.
"Ale nie jestescie mordecracmi, prawda? -
-"Alez tak .... w calej wiosce nikt juz nie ostal sie zywy ...... teraz kolej na Ciebie" - usmiechnal sie John.
Weszlismy do srodka.
-Jak masz na imie moja droga? - zapytal Sean
-Sylwia .... -
-Ale nie Sylvia Plath ...... ? -
-Nie, Sylwia Pilc ..... -
Martyna .... skonczyla fotografie w Wawie, przyjechala do swojego chlopaka Daniela, kilka miesiecy temu. Pracuja w Carna, w Domu Starcow. Ona jest animatorka i opiekunka, on pielegniarzem. Nie mialam pojecia , ze tez jest Polka .... ale na papierosku zapytala mnie po angielsku skad jestem . Bardzo przypadlysmy sobie do gustu i razem mieszalysmy guinessa z wisky.
Martin Conroy
Mary Conroy, Jennifer & her Brother, Martin, John and Kathy ( from the left to right)
Zatrzymalam sie ... bo pies wypadl mi pod kola ... okazalo sie, ze to pies RODZINY.
Martin Conroy wszedl do domu, spojrzal na nas i powiedzial : "Kto wy jestescie ? To wy przejechaliscie mojego psa .... Mialem nadzieje ze .... tym razem zginie pod kolami .... " - powiedzial i rozesmial sie. - "A ja mialam nadzieje, ze nie .... " - usmiechnelam sie. Psu - pokracznej bestii nic sie nie stalo ... Takie to mielismy pierwsze mocne wejscie ....
To z tego domu rodzina Johna ... na poczatku XX wieku poplynela do Bostonu ....
Drzewo przed domem rodziny Johna ( obecnie Shon'a Conroy'a ) .... to zdjecie jest nostalgiczne .... I am back to the roots .....
"The Tom's used to live here" - jak sie okazalo pomylilismy domy i to wcale nie byla sciezka do domu Tomow .... jakkolwiek tam wlasnie noga wpadla mi miedzy ... obslizgle deski i nie moglam jej wyjac ..... a jak juz ja wyjelam ... spodnie wygladaly jak szmata ....
Carna
Dzien Trzeci
Kwiaty zapowiadaly, ze perfumeria do ktorej zmierzalismy, bedzie skarbnica najbardziej magicznych zapachow .....
i zrobilam wielka, wielka dziure w oponie ...-"Wiesz jak zmieniac kolo?" - zapytal John .... - "Jasne .... Jasne, ze wiem ...." - sklamalam .... heheheh a pozniej zmienilam kolo, od tak ....
Cliffs of Moher
(jedno z wazniejszych dla mnie zdjec tej podrozy)
przypomina mi zdjęcie zrobione o swicie
w Tynickim opactwie .... jest szaro srebrne ...
(jedno z wazniejszych dla mnie zdjec tej podrozy)
przypomina mi zdjęcie zrobione o swicie
w Tynickim opactwie .... jest szaro srebrne ...
z Shannon wybralismy Coastal Road .... do Ballyvaughan
chociaz wtedy nie wiedzielismy jeszcze, ze jedziemy wlasnie tam ...
Jechalismy do Carna ... odnalezc rodzine Johna ...
chociaz wtedy nie wiedzielismy jeszcze, ze jedziemy wlasnie tam ...
Jechalismy do Carna ... odnalezc rodzine Johna ...
zaczelo sie od ... rosolu ... "Ugotujesz mi rosol a ja kupie Ci aparat .... " . Roslu nie gotowalam jak zyje .... ale nowy aparat to pokusa ... najwieksza z pokus
2 komentarze:
Cudowne zdjecie Sylwia! No i Irlandia, moja milosc! Ach!
:) calusy Annuka :)
Prześlij komentarz