wtorek, marca 13, 2007

Prawdziwa moja Milosc nazywa sie "Irish"


- 4:00 rano w Shannon ... tuz przez odlotem ... Dzien Piaty

- bohater wyprawy : Pentax *istD











Dzien Czwarty, droga powrotna do Shannon








on the road to ..... Clifden
"Sylwia. Those are sheep, not rocks. And Sheep DO MOVE."
"Sylwia to sa owce, nie kamienie, a owce sie ruszaja ... " - powiedzial do mnie John, sugerujac zebym nie jechala tak szybko ( Owce wyleguja sie na samym poboczu drogi )


Sean'a McKiernan & John Longdon Gillis


pozegnanie



John ... po dziesieciu latach w Carna .... (jedno z moich ulubionych zdjec)


pilismy herbate .... z mlekiem


Dnia trzeciego udalo nam sie spotkac Sean'a McKiernan. I udalo nam sie wejsc do Domu Dusz. "Kim jestescie ? " - zapytal Sean .... - "My po prostu lubimy Irlandzka herbate" - odpowiedzial John.
"Ale nie jestescie mordecracmi, prawda? -
-"Alez tak .... w calej wiosce nikt juz nie ostal sie zywy ...... teraz kolej na Ciebie" - usmiechnal sie John.

Weszlismy do srodka.
-Jak masz na imie moja droga? - zapytal Sean
-Sylwia .... -
-Ale nie Sylvia Plath ...... ? -
-Nie, Sylwia Pilc ..... -





Impra w Pub'ie w Carna .... z okazji przejscia na emeryture jednej pani ....


Martyna .... skonczyla fotografie w Wawie, przyjechala do swojego chlopaka Daniela, kilka miesiecy temu. Pracuja w Carna, w Domu Starcow. Ona jest animatorka i opiekunka, on pielegniarzem. Nie mialam pojecia , ze tez jest Polka .... ale na papierosku zapytala mnie po angielsku skad jestem . Bardzo przypadlysmy sobie do gustu i razem mieszalysmy guinessa z wisky.






Martin Conroy











Starszy Martin Conroy ... poczestowal nas piwem.


Mary Conroy, Jennifer & her Brother, Martin, John and Kathy ( from the left to right)
Zatrzymalam sie ... bo pies wypadl mi pod kola ... okazalo sie, ze to pies RODZINY.
Martin Conroy wszedl do domu, spojrzal na nas i powiedzial : "Kto wy jestescie ? To wy przejechaliscie mojego psa .... Mialem nadzieje ze .... tym razem zginie pod kolami .... " - powiedzial i rozesmial sie. - "A ja mialam nadzieje, ze nie .... " - usmiechnelam sie. Psu - pokracznej bestii nic sie nie stalo ... Takie to mielismy pierwsze mocne wejscie ....











DOM DUSZ ( The House of Souls )


przez okno .... ( nie zastalismy bowiem Shonn'a - wuja Johna)



Through the window of the Past ....





wrzosowisko .... ? Wichrowe Wzgorza ...












ziemia nalazaca do rodziny Conroy .... Cullen Carna








widok z za domu .....



To z tego domu rodzina Johna ... na poczatku XX wieku poplynela do Bostonu ....


Drzewo przed domem rodziny Johna ( obecnie Shon'a Conroy'a ) .... to zdjecie jest nostalgiczne .... I am back to the roots .....








"The Tom's used to live here" - jak sie okazalo pomylilismy domy i to wcale nie byla sciezka do domu Tomow .... jakkolwiek tam wlasnie noga wpadla mi miedzy ... obslizgle deski i nie moglam jej wyjac ..... a jak juz ja wyjelam ... spodnie wygladaly jak szmata ....
Carna
Dzien Trzeci

Kinvara


pamiatka po stacji benzynowej ....



John dopadl kota, kot dopadl Johna



Ja sledze rudego kota


Rudy Kot sledzi kobiete ....






lawka i zamek ...


Kinvara
Drugi Dzien Drogi (DDD)


Droga do Nieba
kreta




stones, stones, stones


The Perfume .... History of a Morderer

Perfumeria .... (Burren Perfumery)








Kwiaty zapowiadaly, ze perfumeria do ktorej zmierzalismy, bedzie skarbnica najbardziej magicznych zapachow .....









Tungus The Lion ...?







poranny widok z okna "B&B" gdzie spalismy .....
Ballyvaughan


Noc spedzilismy w Irish Pubie ... gdzie John przekonywal mmnie, ze serwowana ryba jest z Chile .... Irlandczycy smiali sie z tego, co gadal .... Guiness strumieniami lalismy w siebie mieszajac z whisky moja zono ...... co z niego za typ, wciaz chodzi pijany. W tym barze, po prawej stronie siedzial stary czlowiek w czapeczce na glowie ...Siedzial z piekna kobieta ... z piekna starsza Irlandzka kobieta ... Mial nowojorski akcent ... a ona mowila do niego po galijsku ..... a on sie nia zachwycal ... i ja tez ...


zmagania z kolem obserwowaly krowy .... przyszlo cale stado ....


w dziure mozna byla wpakowac 3 palce :) .....

nagle ... na waskiej drodze .... mijal nas samochod .... i wtedy zjechalam za bardzo w prawo .....
i zrobilam wielka, wielka dziure w oponie ...-"Wiesz jak zmieniac kolo?" - zapytal John .... - "Jasne .... Jasne, ze wiem ...." - sklamalam .... heheheh a pozniej zmienilam kolo, od tak ....






Eternal Sunshine on the spotless mind ....






My Johan


ja ... w sloncu, w wietrze ... na klifach ... ja


Cliffs of Moher
(jedno z wazniejszych dla mnie zdjec tej podrozy)
przypomina mi zdjęcie zrobione o swicie
w Tynickim opactwie .... jest szaro srebrne ...


z Shannon wybralismy Coastal Road .... do Ballyvaughan
chociaz wtedy nie wiedzielismy jeszcze, ze jedziemy wlasnie tam ...
Jechalismy do Carna ... odnalezc rodzine Johna ...



Ennis
Dzien Pierwszy ....

zaczelo sie od ... rosolu ... "Ugotujesz mi rosol a ja kupie Ci aparat .... " . Roslu nie gotowalam jak zyje .... ale nowy aparat to pokusa ... najwieksza z pokus

2 komentarze:

der bildverlust pisze...

Cudowne zdjecie Sylwia! No i Irlandia, moja milosc! Ach!

Sylwije pisze...

:) calusy Annuka :)