niedziela, marca 05, 2006

Na linii tożsamości ...

Na linii tożsamości ...

Czy tożsamość jest potrzebna?

Kiedy czytam stare pamiętniki, myślę, że nie.

W starych pamiętnikach kryje się energia większa, niż jestem w stanie objąć a tylko zabazgrana kupą kartek.

Nie ośmieliłam się ich spalić. W zasadzie nigdy nie chciałam ich spalić.

Nie umiem wyrzucić nawet starej lalki. Jakbym chciała nosić w sobie wyraźnie to wszystko, co było. Jakby to co było, było ważniejsze.

Dziś pomyślałam : co by było gdyby opuściło mnie moje szczęście ? Gdyby zniknęło a znakiem tego, że zniknęło, byłby martwy ptak, pod oknem. Martwy szary ptak .

Dziś widziałam takiego.

Kiedy myślę o sobie, wertując te wszystkie zapisane kartki : pamiętnik I i pamiętnik VI .... to jak mam pomieścić w sobie te wszystkie miłości ? i te wszystkie doznania.

Jak pomieścić tych wszystkich ludzi, którzy byli przecież ważni.

Zastanawiałam się, co powinnam robić, żeby było mi dobrze. I zrozumiałam, że nie powinnam chodzić ani na basen ani .... na siłownie, nie powinnam też uprawiać jogi. Powinnam być z ludźmi. To robi mi najlepiej. Ale z takimi ludźmi, którym rzeczywiście mogę pomóc.

Zasadniczo ludzie , w całym tym procesie lat 30 mocno mnie rozczarowali. I to jest myślę naturalne, że ludzie rozczarowują. Że przyjaźń się kończy np.

I to nie ma być nostalgiczne, to co piszę, ale tylko takie rzeczywiste.

Może rozczarowałam też siebie, jakoś tam. Bo okazało się, że powielam rodzinne schematy.

Bo np. moja babcia miewała kochanków i ja też ich miewałam.

A przecież chcę i zawsze chciałam tylko jednego kochającego mężczyznę z lasu. Takiego mężczyznę, co to zrobi mi dziecko i wypełni moje życie.

Bo już teraz wiem, że dzieci nie biorą się od tak sobie. He he . Że to nie każdy może mi to zrobić. Że mogę mieć dziecko tylko z człowiekiem z LASU, kimkolwiek by nie był.

Ten martwy ptak, którego dziś widziałam, miał szeroko rozwinięte skrzydła, jakby leciał .... a śnieg obok zbroczony był malutkimi kroplami krwi.

Jest prawie 23:00, jak zwykle za późno zaczynam pisać. Ale najfajniej pisze się w nocy. Tyle, że noc jest do spania.

Przeczytałam w moim pamiętniku ważne zdanie: „ kiedy zaczniesz pracować i zmęczona wracać do domu, przestaniesz się nad wszystkim tak głęboko zastanawiać” - powiedział mi pewien marynarz.

Wtedy jeszcze oczywiście nie pracowałam a moje życie było bardziej, jak egzotyczny kwiat.

Fascynujące i pełne odkryć na miarę Magellana.

I co takiego odkryłam ? Że chcę pomagać.

Że mogę pomagać. I że wcale nie lubię wszystkich ludzi. Że nie warto przejmować się drobiazgami.

Że rzeczy dzieją się przez przypadek .... a może przez z góry ustalony porządek. Tego nadal nie wiem.

Że płaczę na niektórych filmach ..... : np. Great Expectations. Na koniec po prostu się rozwyłam. W dzieciństwie płakałam nad „Psem który jeździł koleją „ i „Stowarzyszeniem Umarłych Poetów”.

Mam 30 lat i trójkę prawdziwych przyjaciół. Dwóch mężczyzn (tylko jeden heteroseksualny) i kobietę.

I to nie jest ta kobieta, o której zawsze myślałam, że jest moją przyjaciółką. Nie.

Nie zawsze jest tak, jak myślimy, że jest.

Nie miałam okazji pomyśleć jeszcze nad tym, jak to jest jak się ma 30 lat. Byłam zbyt zajęta miłością.

A jak to jest? Robisz mały rozrachunek dokonań.

Ja w sumie na rozrachunek zapracowałam sobie już dawno temu.

To trochę tak, jak w wyścigu, jeśli dobrze zaczniesz .... to nawet jak trochę zwolnisz i tak nie dobiegniesz ostatnia na metę.

Ale nie dobiegniesz też pierwsza ......

Chyba mądrze piszę ... heheheheheh.

Nasmarowałam ciało różanym balsamem.

Pięknie pachnie i znów mam bardzo czarne włosy.

Ale nie czuję się piękna.

Ale czuję się dobrze. To wynika z dystansu. Jak się dorasta, to człowiek łapie taki dystans. Kiedyś liczył się tylko TRZASK.

I Tarirra!

Teraz bardziej liczy się dom i samochód ....

I to jaki samochód!

I noszę kolczyk w nosie, na cześć wszystkich kobiet Indii.

Na cześć Wschodu, bo zawsze lubiłam i nadal lubię mieć ideologię.

Wspierać się nią.

I wiem, że intuicyjnie lubię i nie lubię rzeczy. Że to bardziej emocje, niż umysł konstatują nas wobec świata.

Żeby nie przynudzać samej sobie, powinnam mocno zakończyć.

Jak mocno mogę zakończyć dzisiaj?

Nie boję się. Ani ptasiej grypy, ani utraty szczęścia.

Jutro, założę wojskowe kolorowe spodnie i czapkę bokserską i pojadę do roboty.

I wrócę zmęczona i nie będzie mi się chciało zastanawiać nad sensami i bezsensami.

I chyba lepiej być nie mogło ....

1 komentarz:

Sylwije pisze...

Dziekuje Pinokio! Powiedz mi kim jestes ..... prosze