"Wyjedź z ojcem, dopóki jeszcze jest, poczuj się znów jak dziecko, pozwól żeby tata zaopiekował się Tobą, jak wtedy gdy miałeś kilka lat (...)"-
Oczywiście serdecznie do tego zachęcam, tak samo jak mój były chłopak, którego wpis na fejsbuku przeczytałam przed chwilą. Wpis ilustrowało wzruszające zdjęcie - on z ojcem, obydwoje już dużo starsi.
Starsi panowie, ale razem na górskim szlaku. Fajnie. Wzruszająco.
Aż by się tak chciało ...
Tyle, że na przykład - taka ja- nie mogę zabrać nigdzie mojego ojca i nie dlatego, że umarł.
Umarła nasza relacja.
Do tego stopnia, że nawet dziś, w Dzień Ojca zupełnie zapomniałam, że ojca mam.
Że gdzieś tam sobie mieszka, pracuje, podróżuje, spaceruje z psami.
Kiedy myślę: "ojciec" - widzę Johna w relacji z Adą, albo moją matkę i jej ojca Aleksandra Dowgirda.
Widzę Gochę i Micha, jej tatę. Widzę Luka i Tatę Luka - ojca którego uwielbiam nad życie i który tyle razy mi pomógł.
I nawet w telefonie pan Marek figuruje u mnie, jako "Tata Luka". Tata.
Ojcem, choć porzuconym jest Pan Mirosław, którym opiekuję się już teraz bardziej z ramienia własnego, niż ramienia Szlachetnej Paczki. Mirosław ma 61 lat i 24 letniego syna, który wcale się nim nie zajmuje.
-Panie Mirosławie, jutro Dzień Ojca, czy syn pana odwiedzi?- zapaytałam go wczoraj.
-Nie -
-A dlaczego nie?-
-Nie ma pewnie czasu, pracuje, dostał tą nową pracę - Pan Mirosław broni syna.
Rodzice bronią dzieci, nawet tych złych, które o nich zapomniały.
Ciekawa jestem, czy mój ojciec broni mnie, gdy go ktoś na przykład pyta o tą najstarszą córkę?
-Jak się nazywa ta Twoja córka z Łodzi?-
-Sylwia-
-Co robi?-
-Nie wiem, wyszła za Amerykanina, mają kilkuletnią córkę ( zastanawiam się, czy mój ojciec pamięta, jak jego wnuczka ma na imię ?).
-A ty Sylwia, to masz ojca?-
-Mam-
-Ale żyje?-
-Żyje -
Zauważyłam, że coraz rzadziej opowiadam, kim mój ojciec jest. Kiedyś się tym chwaliłam.
Teraz już się nie chwalę, bo chwalić to się można relacją z osobą, a nie kim osoba jest.
-Mamo, a twój tata żyje?- pyta mnie czasami ( nie bardzo często Ada)-
-Żyje, mieszka w Krakowie, lubi góry, tak jak Ty - Odpowiadam jej.
-On musi za tobą bardzo tęsknić - Stwierdza Ada.
-Nie tęsknimy za sobą. Nasze drogi się rozeszły -
Kiedyś opowiem jej więcej, jeśli będę to więcej pamiętać.
"Wyjedź z ojcem w góry, póki jeszcze żyje, poczuj jego troskę".
No nie wyjadę w góry, choć zew mam do podróży, jak ojciec i do bycia Piotrusiem Panem, jak ojciec.
I pryszcze po ojcu mam.
-Twój ojciec musiał mieć mocne, dobre geny - powiedziała mi niedawno Magda z Nepalu.
Fakt, jesteśmy silnym, zdrowym rodzeństwem przyrodnim: Ja, Agut, Aleksa i Wojtek.
Wydaliśmy też na świat silne i zdrowe potomstwo.
Biologia. Posiadanie ojca w moim przypadku sprowadza się do biologi.
Mocne włosy, silne ramiona, dobra głowa.
Nie zabiorę więc ojca w góry ale ... zabiorę go ze sobą wszędzie, bo gdziekolwiek nie pójdę, on też tam będzie.
Wszystkiego Najlepszego John - jesteś dla Ady najlepszym ojcem! I ona to wie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz