"W tym kraju mamy więcej współczucia i miłosierdzia dla zwierząt niż dla ludzi, choć i tak jest go niewiele" - zasłyszane-
Językowa propaganda pozwala nam lepiej spać: W lesie KOCZUJĄ bowiem NIELEGALNI UCHODŹCY, którzy " skoro już wiedzieli, jak do nas lasem przejść, to powinni też wiedzieć, jak do domu wrócić"
"Kuzynka siotry mojej koleżanki z pracy słyszała, co wyrabiają CI UCHODŹCY w Niemczech, cały czas gwałcą zbiorowo kobiety i co popadnie".
"To kwestia bezpieczeństwa, nie bierzmy sobie ich na głowę, bo będzie w Polsce druga Francja!"
"Płacę w Niemczech podatki, nie chcę żeby poszły na tych darmozjadów, nierobów, leniwców".
Telewizja i prywatne opinie nazywają LUDZI uchodźczych gwałcicielami, nierobami, chorobonosicielami ( "Jesli podejdziecie do tej grupy będziecie na kwarantannie, mają covid" - Strażnik Graiczny do aktywistów, którzy starali sie podejść do nieprzytomnej 16-latki z Kongo).
Gdyby nazewnictwo było inne, to wielu polskich obywateli nie mogłoby w nocy spać.
Jeżeli osoby w kryzysie uchodźczym nie byłyby najpierw odczłowieczone, to trzeba by było inaczej ich sobie wyobrażać: na przykład tak:
20 letnia Salma postanowiła przez granicę wschodnią przedostać się do rodziny od lat mieszkającej i pracującej w Niemczech. Chciała im zrobić niespodziankę. W Puszczy dostała zapalenia płuc, wycieńczona i umierająca, z jednym zapadniętym płucem wylądowała w szpitalu na Podlasiu. Rodzina z Niemiec została powoadomiona, przylecieli, żeby ją odwiedzić i teraz płaczą nad szptalnym łózkiem. Niespodzianka się nie udała, Salma być może umrze.
Jak powiedziała jedna z lokalnych, podlaskich matek - tym ludziom trzeba dać twarz. Wtedy przestają być karaluchami, nad którymi tak łatwo jest nam się pastwić.
Judith, którą poznałam w lesie - była w widocznej ciąży ale od kilku dni krwawiła, w Puszczy spędzała 15 dzień, zgubiła po drodze męża. Dziecko straciła - nie otoczona jego opieką i opieką lekarzy, ale w zimnie, koło Bobrowników, w Polsce, bo nikt nie udzielił jej pomocy. Zamiast zabrać do szpitala, pogranicznicy przerzucali ją przez granicę, jak worek śmieci. Ciężarną kobietę.
Młoda dziewczyna na poboczu drogi to Jasmina, klęczy i przytula do siebie syna. Syn ma 14 lat - to Ali.
Za chwilę zostanie zapakowana na ciężarówke wojskową, która już jest pełna, już tylko na Jasminę i Alego czeka. Powiąza ich w las i wywalą.
Od tego, jak nazywamy rzeczy i ludzi zależy nasze postrzeganie świata.
A świat postrzegamy przez pryzmat tego, jakimi jesteśmy.
Nienawidzimy INNYCH. Cierpienie INNYCH nic dla nas nie znaczy. Nawet ich śmierć.
Gdyby rząd do lasu wywoził polskie kobiety i dzieci: Martę z synkiem Jasiem, co wtedy by się działo?
Czy też wymyślilibyśmy usprawiedliwienie dla takich działań? Czy Marta to byłaby lewacka wywłoka? A kim byłby Jaś. Synem lewackiej wywłoki?
Pomyślcie o tym. Wystarczy odpowiednie dać rzeczy słowo, by człowiek przestał być człowiekiem, by kobieta zamieniła się w lewacką szmatę.