"Jaki powinien być przyjaciel, Ada?"
"Powinien być dla mnie miły ...." - odpowiedziała Ada.
Rozmowa o przyjaźni odbywała się na naszej przechadzce, chodzimy teraz " dla zdrowia" 4 km dziennie. Takie spacery sprzyjają refleksji i rozmowie, sprzyjają też budowaniu więzi. Bo w Adzie pragnę mieć nie tylko córkę ale i Przyjaciółkę.
"To kto jest teraz Twoją najlepszą przyjaciółką, możesz wymienić kilka osób?" - zapytała.
"Gocha, znamy się już 33 lata i Marcin Kaczor i .... Ramięga, choć tak rzadko się widujemy".
"A M2, wypadła już z listy?"
"Hm .... czy wypadła już z " listy" .... nie wiem, to nie takie proste Ada ... to nie takie proste się od kogoś odzwyczaić ....".
Gdybym na przestrzeni lat miała zastanowić się nad utraconymi przyjaźniami, to i tak moja statystyka wypada bardzo dobrze. Wśród naprawdę dużej ilości ludzi, których znam, pomijając przyjaźnie, które rozmyły się i rozeszły ze względu na czas i odległość, to ... straciłam w życiu troje przyjaciół.
Najpierw M. Znałyśmy się od piaskownicy. M była taka piękna i słodka. Razem bawiłyśmy się na podwórku, wyjeżdżałyśmy "w drogę" jej kolorowym małym fiatem, a potem żółtym fordem. Nie liczyło się nic i miałyśmy być najbliższe sobie na zawsze.
Obietnice przyjaciółek z dzieciństwa. Myślę, że rozdzielił nas jej mąż i jego "zasady" a raczej brak zasad. Miałam wtedy 26 lat a M 25.
Kolejna przyjacielska masakra była z I. Ale udało nam się z tej masakry podnieść. I teraz jest dużo lepiej, jest serdeczniej, ciepło.
Trzyletnia utrata I bolała, jak utrata najbliższego kochanka.
Ostatnia sytuacja z zachwianiem wiary w przyjaźń, to M. M2.
Nie było mnie dla niej, kiedy rozstała się z chłopakiem. Tzn byłam ale niewystarczająco.
A kiedy zmarła siostra Johna .... M2 nie zadzwoniła. Nie przyszła. Nie napisała.
I teraz kiedy siedzę i naprawdę się zastanawiam, co z nią? Jak się czuje, czy jakoś się trzyma? I kiedy już nawet sięgam po telefon, żeby się nie zastanawiać, ale zapytać, to paraliżuje mnie, że ona nie zadzwoniła, nie napisała, nie przyszła. Wtedy.
Bo jeśli nie przyszła WTEDY, to wartość naszej relacji .... jest żadna. Bo gdybym ja usłyszała, czego jej nie życzę, że u niej .... dramat, to bym tam pewnie pobiegła ( obym jednak nie musiała).
Wchodząc w relacje nigdy nie wiemy .... Gadając o przyjaźni nigdy nie wiemy.
Myślę, że takie rzeczy się czuje. Że od pierwszej chwili można to czuć.
Myślę, że jeśli Ada zapyta mnie o wartość przyjaźni, to powiem jej, żeby wsłuchała się w siebie, a nie w wielkie słowa, które usłyszy. Nie w zapewnienia o siostrzanym oddaniu. Żeby zastanowiła się, czy ufa, czy naprawdę ufa tej osobie.
Bo prawdziwe zaufanie to fundament przyjaźni, która ma przetrwać.
Zaufanie i poczucie otwartych drzwi, zawsze otwartych.
Mam matke szaloną, starego profesora, który jest moim ojcem, miałam chłopaka - zwał się Lu, mam przyjaciela Kaczora i Tungusa Boya - to mój pies. Wychodzi z opisu, że jestem "posiadaczką" - ludzi - nie rzeczy. Zresztą nie jestem wcale posiadaczką ... posiadanie odziera ze szczęscia a ja pracuję nad byciem szczęśliwą, odkrywam, że jestm ... well
poniedziałek, listopada 14, 2016
środa, września 28, 2016
Kontestacja
Kontestacja to takie pięknie brzmiące słowo.
Dziś 28 września (środa) 2016 roku - Gazeta Wyborcza nawołuje, żeby w poniedziałek 3 października Kobiety nie szły do pracy, żeby sparaliżowały kraj, który odmawia im PRAWA do decydowania o sobie, a w zamian sam chce o Kobiecie decydować. Sprowadzić ją do poziomu przedmiotu, który nie myśli i nie czuje.
Byłam dziś w Domu Małego Dziecka. Pachnie tam niemowlakami, pieluszkami i zasypkami. Panie są bardzo miłe. Znają życie. "Są kobiety, które się nie zabezpieczały i nie będą się zabezpieczały, nawet jeśli antykoncepcja byłaby za darmo".
Takie kobiety rodzą dużo cennych dla Polski dzieci. Te dzieci wychowują później instytucje, a częśc z nich rodziny adopcyjne. Ten drugi przypadek jest akurat tą piękną wersją ze szczęśliwym zakończeniem.
Podobno adopcji jest sporo. Tylko, że Rodzice adopcyjni "biorą" jedynie ZDROWE dzieci. Nawet jak się okazuje, że jest wada kręgosłupa u niemowlaka i da się ją leczyć ale jeszcze nie wiadomo, jak się rozwinie, to rodzice adopcyjni nie decydują się na przysposobienie takiego malucha.
Zakaz badań prenatalnych = wiele dzieci w domu małego dziecka, bez szansy na adopcję albo z bardzo małą szansą.
I jeszcze tylko konkluzja na sam koniec: moja koleżanka Monika niedawno została mamą. Jak przewija swoją małą, to uśmiecha się, cały czas do tej Olgi gada, całuje brzuszek. Zachwyca się.
Dziś widziałam masowe przewijanie dzieci w instytucji. Sterylnie. Wszystko tak jak trzeba. Dziecko bezpieczne na przewijaku. Jedno hopsa, drugie hopsa, trzecie ... Panie rozmawiają miedzy sobą i przewijają. Niemowlaki wielkości kurcząt. Takie niekochane kurczaki.
Do zobaczenia w niedzielę na marszu, a w poniedziałek na wypełnionych strajkującymi kobietami ulicach.
Dziś 28 września (środa) 2016 roku - Gazeta Wyborcza nawołuje, żeby w poniedziałek 3 października Kobiety nie szły do pracy, żeby sparaliżowały kraj, który odmawia im PRAWA do decydowania o sobie, a w zamian sam chce o Kobiecie decydować. Sprowadzić ją do poziomu przedmiotu, który nie myśli i nie czuje.
Byłam dziś w Domu Małego Dziecka. Pachnie tam niemowlakami, pieluszkami i zasypkami. Panie są bardzo miłe. Znają życie. "Są kobiety, które się nie zabezpieczały i nie będą się zabezpieczały, nawet jeśli antykoncepcja byłaby za darmo".
Takie kobiety rodzą dużo cennych dla Polski dzieci. Te dzieci wychowują później instytucje, a częśc z nich rodziny adopcyjne. Ten drugi przypadek jest akurat tą piękną wersją ze szczęśliwym zakończeniem.
Podobno adopcji jest sporo. Tylko, że Rodzice adopcyjni "biorą" jedynie ZDROWE dzieci. Nawet jak się okazuje, że jest wada kręgosłupa u niemowlaka i da się ją leczyć ale jeszcze nie wiadomo, jak się rozwinie, to rodzice adopcyjni nie decydują się na przysposobienie takiego malucha.
Zakaz badań prenatalnych = wiele dzieci w domu małego dziecka, bez szansy na adopcję albo z bardzo małą szansą.
I jeszcze tylko konkluzja na sam koniec: moja koleżanka Monika niedawno została mamą. Jak przewija swoją małą, to uśmiecha się, cały czas do tej Olgi gada, całuje brzuszek. Zachwyca się.
Dziś widziałam masowe przewijanie dzieci w instytucji. Sterylnie. Wszystko tak jak trzeba. Dziecko bezpieczne na przewijaku. Jedno hopsa, drugie hopsa, trzecie ... Panie rozmawiają miedzy sobą i przewijają. Niemowlaki wielkości kurcząt. Takie niekochane kurczaki.
Do zobaczenia w niedzielę na marszu, a w poniedziałek na wypełnionych strajkującymi kobietami ulicach.
wtorek, sierpnia 16, 2016
Nigdy Cię nie zapomnę
Nigdy Cię nie zapomnę
chociaż nigdy Cię nie przytulę.
I na początku jak będę gasić światło
to wszystkie moje myśli
będą szukać ciebie
Wyda mi się, że nadal cię mam
bezpiecznie się we mnie kołyszesz
nawet dotknę cię ręką przez skórę
Skóra zmieni się w szybę
szyba zmieni się w mur
na którym zedrę palce
Kiedy zgaśnie światło
znów przez chwilę
będę się bała,
że mi świat zmienisz
do góry nogami wywrócisz
A kiedy światło się zapali
zobaczę płaskość planety
która była matką ziemią
dla ciebie
Krótko
i nieudolnie
ale
byłam twoją mamą
16.08.2016.
chociaż nigdy Cię nie przytulę.
I na początku jak będę gasić światło
to wszystkie moje myśli
będą szukać ciebie
Wyda mi się, że nadal cię mam
bezpiecznie się we mnie kołyszesz
nawet dotknę cię ręką przez skórę
Skóra zmieni się w szybę
szyba zmieni się w mur
na którym zedrę palce
Kiedy zgaśnie światło
znów przez chwilę
będę się bała,
że mi świat zmienisz
do góry nogami wywrócisz
A kiedy światło się zapali
zobaczę płaskość planety
która była matką ziemią
dla ciebie
Krótko
i nieudolnie
ale
byłam twoją mamą
16.08.2016.
sobota, maja 14, 2016
Mamo,
Pada. Mokro. Jestem trochę pijana,
Wołałabym być pijana bardzo.
Bardzo pijana niczego się nie boję.
Kocham Cię, Mamo
Martwię się o Ciebie.
Martwię się o siebie.
Mamo, noc już nie jest młoda
Ani Ty ani ja też super młode
nie jesteśmy
Ale jesteśmy i to ma sens,
tylko to
Robimy razem wiele rzeczy
Siedzimy, gadamy, mówimy o życiu
Doświadczamy życia właśnie.
Nie ma niczego lepszego nisz wiersz
sama wiesz
Mamo, kocha Cię
Kocham Cię
Kocham Cię i
Kocham Cię
Mam teraz już nie białe
ale niebieskie ściany
Mam męża i dziecko
Ale nic się nie zmieniło
Mam prawie 100 lat,
Kocham Cię.
Najlepiej lubię
pić z Tobą wódkę
wtedy tak się otwieramy
Ty i ja
Gadamy o wszystkim
i to ma sens
Jesteś moją królową
jesteś moim wszystkim
i znasz wszystkie moje sekrety
Wiesz, kogo kocham
i w kim się kocham
i kogo chcę zabić
Wiesz o mnie wszystko i
jeśli Japończycy twierdzą,
że mamy trzy twarze:
dla obcych, dla bliskich i dla siebie
to ty znasz tą
twarz ostateczną.
Znasz mnie.
Ja znam Ciebie.
To nie musi być miłość
Ale jest
Wołałabym być pijana bardzo.
Bardzo pijana niczego się nie boję.
Kocham Cię, Mamo
Martwię się o Ciebie.
Martwię się o siebie.
Mamo, noc już nie jest młoda
Ani Ty ani ja też super młode
nie jesteśmy
Ale jesteśmy i to ma sens,
tylko to
Robimy razem wiele rzeczy
Siedzimy, gadamy, mówimy o życiu
Doświadczamy życia właśnie.
Nie ma niczego lepszego nisz wiersz
sama wiesz
Mamo, kocha Cię
Kocham Cię
Kocham Cię i
Kocham Cię
Mam teraz już nie białe
ale niebieskie ściany
Mam męża i dziecko
Ale nic się nie zmieniło
Mam prawie 100 lat,
Kocham Cię.
Najlepiej lubię
pić z Tobą wódkę
wtedy tak się otwieramy
Ty i ja
Gadamy o wszystkim
i to ma sens
Jesteś moją królową
jesteś moim wszystkim
i znasz wszystkie moje sekrety
Wiesz, kogo kocham
i w kim się kocham
i kogo chcę zabić
Wiesz o mnie wszystko i
jeśli Japończycy twierdzą,
że mamy trzy twarze:
dla obcych, dla bliskich i dla siebie
to ty znasz tą
twarz ostateczną.
Znasz mnie.
Ja znam Ciebie.
To nie musi być miłość
Ale jest
piątek, lutego 12, 2016
Walizka z wspomnieniami
Na urodziny, przygotowuję muzykę romantyczną, dlatego, że jestem zakochana.
Fajnie, na krok przed tak ważnymi urodzinami czuć, to co czuję. Jeśli doczytacie tego posta do końca, zobaczycie, kto sprawia, że krew krąży mi w żyłach szybciej ....
Już nie jestem smutna.
A byłam.
Ciocia Marysia, nie uciekła przeznaczeniu, zaakceptowała je. Umarła.
Razem z Adą widziałyśmy ją po raz ostatni, już nie żywą.
Beżowa sala, na ścianie drzewo oliwne, mocny symbol. Drzewa oliwne trwają tysiącami lat. My nie.
Ciocia Marysia ubrana na brązowo, w beżowych pończochach.
Gładko uczesana.
Ada chyba nie wiedziała, co zobaczy.
Ja też.
Ale tak naprawdę, nie zobaczyłyśmy naszej kochanej, mądrej i dobrej Marysi.
Jej tam nie było.
Na pogrzebie okazało się, że mamy dużą rodzinę.
Zawsze chciałam mieć dużą rodzinę. Wielki stół, przy którym wszyscy byśmy się spotykali.
Tyle, że nie takie było moje przeznaczenie.
I tyle.
Jakie jest moje przeznaczenie?
Oddać się w ręce Losu, posłusznie i pozwolić, by robił ze mną, co chce. Trochę, jak bierna ale zakochana kobieta.
Jak wygląda Los?
Mój.
Wygląda, jak średniowieczny rycerz. Jest wysoki, silny, waleczny, niezłomny. Patrzy na mnie z przymrużeniem swoim wiernym okiem. Widać, że mnie kocha, lubi i szanuje.
Nie wiem tylko dlaczego, nie pytam.
Znam jego imię, ale się nim dzielić nie będę.
Usłyszałam je od irlandzkiej wróżki Dary, 6 lat temu.
Mój Los chroni mnie, kiedy ładuję się w kłopoty. (Wiem, wiem to wszystko magiczne myślenie i może w tym wieku już nie wypada myśleć magicznie ... ale to jedna z cech, które pewnie się we mnie nie zmieni ).
Los ma szeroki kark, mocny, porośnięty jasnymi włosami. Pachnie.
Chciałabym dotknąć go opuszkami.
Ma duże dłonie.
Jest emanacją siły.
Zawdzięczam mu wszystko.
Zawdzięczam wszystko Temu, Kto taki LOS mi zgotował.
Więc już wiecie w kim jestem zakochana?
Jestem zakochana w moim Życiu. I te romantyczne piosenki na cześć Życia będę wygrywać.
Moim Cieniem jest Siła. Jego siła.
Do Niego należę.
Kocham.
Fajnie, na krok przed tak ważnymi urodzinami czuć, to co czuję. Jeśli doczytacie tego posta do końca, zobaczycie, kto sprawia, że krew krąży mi w żyłach szybciej ....
Już nie jestem smutna.
A byłam.
Ciocia Marysia, nie uciekła przeznaczeniu, zaakceptowała je. Umarła.
Razem z Adą widziałyśmy ją po raz ostatni, już nie żywą.
Beżowa sala, na ścianie drzewo oliwne, mocny symbol. Drzewa oliwne trwają tysiącami lat. My nie.
Ciocia Marysia ubrana na brązowo, w beżowych pończochach.
Gładko uczesana.
Ada chyba nie wiedziała, co zobaczy.
Ja też.
Ale tak naprawdę, nie zobaczyłyśmy naszej kochanej, mądrej i dobrej Marysi.
Jej tam nie było.
Na pogrzebie okazało się, że mamy dużą rodzinę.
Zawsze chciałam mieć dużą rodzinę. Wielki stół, przy którym wszyscy byśmy się spotykali.
Tyle, że nie takie było moje przeznaczenie.
I tyle.
Jakie jest moje przeznaczenie?
Oddać się w ręce Losu, posłusznie i pozwolić, by robił ze mną, co chce. Trochę, jak bierna ale zakochana kobieta.
Jak wygląda Los?
Mój.
Wygląda, jak średniowieczny rycerz. Jest wysoki, silny, waleczny, niezłomny. Patrzy na mnie z przymrużeniem swoim wiernym okiem. Widać, że mnie kocha, lubi i szanuje.
Nie wiem tylko dlaczego, nie pytam.
Znam jego imię, ale się nim dzielić nie będę.
Usłyszałam je od irlandzkiej wróżki Dary, 6 lat temu.
Mój Los chroni mnie, kiedy ładuję się w kłopoty. (Wiem, wiem to wszystko magiczne myślenie i może w tym wieku już nie wypada myśleć magicznie ... ale to jedna z cech, które pewnie się we mnie nie zmieni ).
Los ma szeroki kark, mocny, porośnięty jasnymi włosami. Pachnie.
Chciałabym dotknąć go opuszkami.
Ma duże dłonie.
Jest emanacją siły.
Zawdzięczam mu wszystko.
Zawdzięczam wszystko Temu, Kto taki LOS mi zgotował.
Więc już wiecie w kim jestem zakochana?
Jestem zakochana w moim Życiu. I te romantyczne piosenki na cześć Życia będę wygrywać.
Moim Cieniem jest Siła. Jego siła.
Do Niego należę.
Kocham.
Subskrybuj:
Posty (Atom)