Dawno już nie jechałam tramwajem. Dlaczego?
Bo jestem babą z samochodem, która się rozleniwiła.
Wczoraj jednak,
kupiłam bilet i stanęłam na przystanku autobusowym. Czekałam na 99.
Czekałam kilka minut. Nadjechało. Wsiadłam i nawet usiadłam.
Obok mnie stary rockendrolowiec ( bardzo stary rockendrolowiec
z bardzo dużym brzychem w bardzo dużej koszulce). Z wielkimi słuchawkami na
uszach, z bardzo długimi włosami ( plus łysina na środku głowy), z kitulcem
tłustulcem na plecach.
Wcisnęłam się na miejsce obok niego. Przy oknie, na przeciwko
siedziała młoda stara ( taka jak ja) w krótkich jeanoswych spodenkach i podkoszulku. Starałam się nie skupiać na jej
udach, ale cały czas oko uciekało. Uda
miała całkiem ok. Twarz już nieco zużytą, ale tak od tyłu, to spokojnie
28 latka przy lekkiej kości. Też ze słuchawkami na uszach.
Pomyślałam, że każdy wiek ma swoje ubiorowe prawa ( głos kobiety w berecie) i pewnie
wyglądałaby lepiej w stroju spódnica i bluzka ( sama taki właśnie miałam).
I nie tylko miałam na sobie spódnicę za kolano, bucik na
obcasie i białą bluzkę w kwiaty ( ale kwiatów mało), ściskałam też w moich
spracowanych, żylastych dłoniach 2 prawdziwe REKLAMÓWKI!
Jedną ze świata książki ( w niej dwie pozycje Vonnegut:
Śniadanie Mistrzów plus Albert Wass, jakiś węgierski bóg literatury: „Czarownica
z Fubtinel”). W reklamówce wciśnięte były też spodenki z lumpeksu, takie z
gumką za kolanem, biała bluzeczka z kwiatami i cekinami w stylu : rusałka i
jeansowa koszula Vintage – inspiracje Martyną).
Ściskałam te torby na
kolanach, a pod pacha prawdziwą kobiecą, skórzaną torebkę.
Byłam kobietą z autobusu w 100%!
W autobusie wcale nie śmierdziało, ani kiełbasą, ani potem,
ani kurczakiem, ani czosnkiem. Pachniało normalnie.
Nienormalne słowa dochodziły tylko „ z kabiny pilota”, czyli
od kierowcy, który miał przecież zmianę, więc po co ten 2 kierowca się stawi,ł
i co to kurwa jest i w ogóle jakiś burdel na kółkach. Później zgłaszał się na
dyżurkę i głośno rozmawiał przez CB radio. Z tej rozmowy dowiedziałam się, że
najważniejsze to stawić się w robocie o czasie, a cała reszta ….. trudno, cała
reszta jest nieważna.
Nie pamiętam, kto siedział dokładnie na przeciwko mnie, ale
wiem za to, kto siedział boczkiem tuż za
tą osobą : kobieta matka ziemia. Trudny do określenia wiek, siwawe naturalne
włosy, krótkie, kręcone, piękne pełne usta i takie żywe, błyszczące niebieskie
oczy. Księżniczka, naprawdę księżniczka.
Wgapiałam się w nią, bo była fascynująca.
Takie wgapianie się oczywiście nie przystoi Pani w autobusie,
szczególnie kiedy trzyma w ręku
prawdziwe reklamówki.
Na jednym z wielu przystanków wsiadła znajoma Pani ze „
Spalonego Sklepu” , oficjalna nazwa : SAM SCAN” – przywitałyśmy się skinieniem
głowy. Nie wiedziałam, że kuleje, teraz już wiem.
Zawsze siedzi za kasą albo, jak to się dziś mówi: „ na kasie”.
Określenie siedzieć na kasie, kojarzy mi się z kobitami, które mają tony
pieniędzy i na nich siedzą.
Takie, co to warto napadać ( wskazówka dla złodziei).
Krew kobiety ze Zgierskiej jednak mocno płynie w moich
żyłach.
Dlatego złodziej milszy mi niż przechodzień.
Na przystanku tuż przy Targowisko Dolny Rynek ….. ( jakie
wzniosłe określenie na ryn bałucki : targowisko!), wsiadła Para- Jacek i
Barbara: ona grubica, z wytrzeszczem, autentycznym wytrzeszczem. On … taki
szczupły, ale jak rzepa chłop na schwał, spodnie jasne, czyste, odprasowane,
koszula w środeczku, a na tej koszuli napis po angielsku: get another Mac (
Apple).
Pomyślałam, że ten koleś pewnie nigdy nawet nie widział
komputera mac i pewnie nie zobaczy, ale reklamuje na plecach zupełnie bez
świadomości.
Jak ten Jacek się nad tą Barbarą w tym autobusie prężył. Jak ona
radośnie świergotała. Wisiał nad nią cały objuczony reklamówkami.
Była też para, stojąca tuż obok: pani dupiasta około 50siątki
z malutkim mężem. Takie przykładne małżeństwo. Ona ubrana bez gustu, zielona podkoszulka
z rękawem z koronki, do tego bardzo kwiecista spódnica w turkusach, opinająca
się na naprawdę solidnej dupeczce.
Siedzieliśmy, staliśmy, opieraliśmy się – autobusowe bractwo
w drodze.
Mój przystanek to był naprawdę przystanek najlepszy ( może
oprócz tego Targowiska) – 11 listopada TESCO. Kobieta z reklamówkami po prostu musi
wysiąść przy Tesco.
Wysiadałam, życzyłam miłego dnia Pani ze Spalonego Sklepu.
Oni mnie też.
W drodze do domu, tachając reklamówki, z których byłam tak
dumna w autobusie, weszłam do „Naszej Piekarni”, kupiłam w s z y s t k o na zalewajkę (!), czy można być bardziej
gospodynią? Czy można?