Jeśli prawda, jest w kolorze nieba ... to chcę już wracać do domu. I wiem, że tam jest brzydko, wiem , że łódź jest szara i zmasakrowana czasem. Ale moja jest.
To w Łodzi pierwszy raz zachwycałam się kałużą, myśląc że to morze.
To w Łodzi pierwszy raz się zakochałam.
To w Łodzi znalazłam przyjaciół na całe życie.
W Łodzi. Biednej, zapyziałej, prostackiej, obdrapanej, nijakiej. Łodzi, w której nic się nie dzieje.
Paskudnej.
W Łodzi, która ma tylko jedną ładną ulicę.
Decyzja o powrocie jest trudna. Ale nie można jej odkładać, bo wtedy nie wróci się nigdy.
Powrót oznacza dla mnie LUDZI. Wspólne kawy i wypady na wódkę, rozmowy do białego rana, spacery i gotowanie. Będę miała z Kim biegać, będę miała z kim gadać. Jak kiedyś. I nawet jeśli, od czasu do czasu poczuje się samotna, to będzie wynikało tylko z mojej natury.
Otworzy się dla mnie znów tyle drzwi .... i tylu ludzi będzie na mnie czekać .... a ja przyjdę. Nareszcie. ( Zabrzmiało mesjanistycznie)
I zamiast maili ęedą słowa.
I nie chcę deprecjonować Irla. Ale Irla nie jest moje. I nie chcę odrzucać moich irlandzkich porzyjaźni, bo dziekuję za Nie Bogom. Za każdego cud człowieka na mojej drodze.
Czas wracać, by ratować młodość i normalność Johna, który tutaj się dusi. Którego dusi praca i nijakość życia.
Przyszedł czas ....
"Jeśli prawda jest w kolorze nieba (...)" ( Bogdan Lyszkiewicz: "Nigdy nie zapomnę")
,to chcę już wracać do domu