Od czasu kiedz nasze rzeczy przybyly z Bostonu a wsrod tych rzeczy masa masa masa smieci nasze zycie zmienilo sie nie do poznania.
Wczorajszej nocy dokonala sie masakra prawdziwa krwawa nawet.
I nie moglo byc inaczej, w obliczu zastoswania wszystkich mozliwych mechanizmow obronnych znanych psychologii.
Ze to nie smieci, ze to nie kosztowala 7 tysiecy euro, ze nikt nie zawinil .... ze sie to pouprzata i bedzie ok. Bo nikt tego nie uprzata.
Ja od soboty leze ze swinska jak mysle grypa ( wszystkie sympto sie zgadzaja). Ale nie popadajac w hipochondrie, cokolwiek mi jest wylize sie z tego.
Jak sie dzieja zle rzeczy, to nalezy o nich mowic otwarcie. Prawda bywa Fajna.
A jak sie ja omija, jak sie o niej zapomina i zaklada maske, to mozna sie w tej masce po jakims czasie udusic.
Ja sie udusilam, rekoma Johna.
Mam matke szaloną, starego profesora, który jest moim ojcem, miałam chłopaka - zwał się Lu, mam przyjaciela Kaczora i Tungusa Boya - to mój pies. Wychodzi z opisu, że jestem "posiadaczką" - ludzi - nie rzeczy. Zresztą nie jestem wcale posiadaczką ... posiadanie odziera ze szczęscia a ja pracuję nad byciem szczęśliwą, odkrywam, że jestm ... well
środa, marca 31, 2010
wtorek, marca 16, 2010
Nasze Rzeczy .... przybyly z Bostonu
poniedziałek, marca 08, 2010
Subskrybuj:
Posty (Atom)