niedziela, lutego 20, 2005

...wrocilam z Krakowa

...spotkalam mojego tate ... jest smutny, brak mu Wujcia. Moj ojciec wypracowal w sobie bardzo dobra ceche : swoista indyferencje - dzieki temu niewiele jest w stanie go dotknac.
...Grota podobala sie Marcinowi ... ja musze ja dopiero tak naprawde przeczytac, ale nie pisalam jej dla siebie ... po prostu ja pisalam. Bo naprawde nie sadze zebysmy pisali dla siebie. Piszemy dla pisania.
...Marcin jedzie we wtorek do Paryza, zostaje sama. Pewnie wydarzy sie cos fajnego. Gadam z Johnem z Bostonu i jetsem nim zachwycona.
Fajnie, kiedy zachwycaja ludzie. Ale nie wszyscy mnie zachwycaja, wiekszosc mnie jednak straszliwie nudzi. Sa brzydcy i marudni. Trudno. Czuje sie pieknie w tej wisnie jeszcze 20-stej, tej zimy pelnej sniegu. I mam pomysl na wiersz. Sidzialam na Kazimierzu, w pieknej knajpie i cos mi sie przypomnialo ...................

Brak komentarzy: