wtorek, stycznia 25, 2011

O szczesciu

O szczesciu


Gdybym zaczela pisac dwa dni temu ... to byloby o rozowych motylach albo raczej o kolorowych motylach,bo ja za rozem raczem nie przepadam ( nawet kwiaty-roze wole czerwone, albo zolte).
Motyle by fruwaly, bydleta klekaly i bylaby GLORIA GLORIA .....

Poczucie, ze nareszcie juz nic nic nic nie musze. Ze jak ludzie maja o mnie jakies wyobrazenia, to niech sobie maja a ja wcale nie musze im sprostac. Ze jestem Sylwia Brejska Mama i ze to nie oznacza Bagna wcale ale ....... proste szczescie. Szczescie do.

"A miala byc pisarka .... a miala byc lekarka, ( lekarka byc nie mialam) a miala byc podrozniczka .....
a miala byc szczupla ...... a miala a miala a miala ........."-
No i co z tego, ze miala, skoro zycie jest niespodzianka ciagla. Bo np. "nie miala byc mama - a jest ......
nie miala lubic gotowac - a lubi ....... Miala byc demonem seksu - a nie jest .... Miala jezdzic na koniach po bezkresnych a nie jezdzi".

Mialam w zyciu robic tak wiele rzeczy ale ICH NIE ROBIE. NIE ROBIE!
I jesli wydaje mi sie, ze tego zaluje, to tylko dlatego, ze czuje ogromna presje i przykaz, ze mam tego zalowac.
"Bo mialam byc gwiazda "..... (jaka gwiazda do cholery?).

A przeciez juz od 10 lat, od czasu, gdy przeczytalam "W Drodze" Kerouaca, wiem jak wyglada zycie, ze zapowiada sie taki wielki BUM, taki odlot, taki ZACHWYT ... Ze tyle bedzie sie dzialo .... wiec czytasz ta ksiazke albo czytasz to swoje zycie, uczestniczac w nim i przekladasz dni, jak kartki ..... i juz ma sie zadziac .... i sie nie dzieje ... sie nie zadziewa ....... I znow napiecie i oczekiwanie , bo stron mniej i mniej a przeciez cos zadziac sie musi ......
Otoz nie musi. Nie musi. Nie musi. I wiem juz o tym od dawien dawna.

Jedyne co ma sie zadziac, to tych kartek przewracanie ...... i zapach wiatru, i zapach ziemi i zachody slonca i wschody .... i pory roku, ze swoja ciepla lub zimna intensywnoscia.
A kiedy zamyka sie ta ksiazke to ...nadal nic sie nie dzieje.
I mozna sie rozczarowac albo odkryc PRAWDE. Ze tak wlasnie jest.

Mieszkam nad morzem, wzruszaja mnie ludzie, w szczegolnosci ludzie starsi, czasami dzieci.
Przez okno widze wyspy. Wielka wode.
Przez okno mojej sypialni.
Mojej nie mojej, bo dom wynajmujemy.
Moje zycie to spacery po kamienistej plazy. Obserwacje niezmiennosci. Klify i Gora.
Nie wiem, czy chcialabym czegos wiecej.
Czy chcialabym pracowac? Nie wiem. Gdyby to miala byc praca-pasja tak. Ale tylko praca pracula, jakakolwiek zmudna i nudna - wtedy NIE. Nerwowa korporacyjna - nie.
Praca tylko dla kasy?Nie. Ja kase mam.
Jest mi cieplo i mam co jesc i czego sie napic. Pije nawet calkiem sporo.
Mam piekna corke. Dar Bogow, rzecz jasna.
Jestem zdrowa.
Jestem.
Mam chlopa przy boku. I zespol napiecia przedmiesiaczkowego, kiedy to wszystko pisze.
Moglabym dzis rozrywac na strzepy.
Wiec jeszcze stara, szalona Sylwia nie umarla we mnie calkowicie.
Jak wspominam siebie sprzed dziesieciu lat, to naprawde widze plonace szalenstwo.
Jako bohaterka literacka moglabym moze naet wzbudzac zachwyt - jako partner do zycia, juz nie. Wie o tym pare osob.

Zawsze wyczuwalam zmiany.
I oto zmieniam sie. Czuje, ze nie musze szukac tych wszystkich potakujacych i akceptujacych spojrzen.
Ze moge z wlosem zwiazanym a nie rozwianym. Ze jestem wolna czuje, wolna od oczekiwan wobec zycia i oczekiwan innych ludzi.
Jestem wolna. A to juz jest szczescie. To nawet nie jest do szczescia droga. Jestem szczesliwa nawet z zespolem napiecia.

Wolna, mieszkajac w nudnym Bray? Bedac pieluszkowa mama, co karmila cycem 27 miesiecy -zapytacie?
Tak. Otoz tak wlasnie.
Wczesniejsze pogonie ... bo mialy one miejsce ....
Jak przestalam gonic .... to znalazlam. Niespodziewanie, niewiarygodnie niespodziewanie.
Nie wiem po co o tym pisze.