niedziela, stycznia 30, 2005

a kind of winter poem by S.P.

Jest taki jeden facet, o którym chcę opowiedzieć
opowiadanie to forma p r z e k a z u
a przekaz to forma raczej mistyczna ...
( formy mistyczne są mi najbliższe )
Bez szczegółów ...
mistycznie niewyrażalnych
Wie o moich jasnych i ciemnych stronach
i niczego nie muszę udawać
jak w medytacji, kiedy wizualizuję Karmapę XVI
Zbliża się i siada w p r z y j e m n e j odległości
i promieniują od niego światła ... czerwone, niebieskie, białe
I nic nie mam do ukrycia wobec tego człowieka
i on też nic nie ma do ukrycia
każdy grymas jest jasny
nawet grymas ciemny
nie potrzebna chiromancja
mamy podobne ręce
(podobno podobieństwo rąk ma znaczenie
jak podobieństwo dusz)
I pożądanie jest, a jakże
ale bez zawłaszczania
które wiedzie do zbrodni
jak mówił stary mnich.
Potrzebujemy czasami się dotknąć
i zawsze sobie pomagamy
A kiedy ustami dotknie mojej szyi
to włosy rozstępują się jak morze
I wszystko, co mówię do niego
lub wszystko, co mówię w jego obecności
jest PRAWDĄ
I nie wiem, jak to nazwać
bo to przekracza miłość
więc nie jest miłością
ale czymś w i ę c e j
Nie będę tego nazywać wcale
I nawet w pomiętym swetrze
i starych majtkach
jestem dla niego zawsze
tak samo piękna
tak samo bez względu na czas
Spotkałam go, spotykam i będę spotykać
bez względu na godziny,
Na drzewach kwitnie szron
a latem liście
a zimą szron

----------
i jeszcze mysl dnia:
Zrób coś żeby te twoje ślady
na tej ziemi, były w y r a ź n i e
odciśnięte
-M. Siciński-

Brak komentarzy: