Mam matke szaloną, starego profesora, który jest moim ojcem, miałam chłopaka - zwał się Lu, mam przyjaciela Kaczora i Tungusa Boya - to mój pies. Wychodzi z opisu, że jestem "posiadaczką" - ludzi - nie rzeczy. Zresztą nie jestem wcale posiadaczką ... posiadanie odziera ze szczęscia a ja pracuję nad byciem szczęśliwą, odkrywam, że jestm ... well
niedziela, stycznia 28, 2018
Dlaczego nie mówię prawdy
Niemówienie prawdy nie jest kłamstwem. Jest zachowaniem prawdy dla siebie.
Lubię zachowywać prawdę dla siebie, mam to po babci Basi, która kochała się w sekretach. Długo po jej śmierci dowiedziałam się, jak doszło do tego, że w wieku 15 lat została postrzelona przez Rosjan w twarz ..... Lista tajemnic Babci jest na serio długa.
Babcia podróżowała samochodem z młodym niemieckim oficerem. Pewnie byli w sobie zakochani, i pewnie on miał długie, smukłe brązowe palce. Jak człowiek jest młody ( i nie tylko) to zakochuje się bez względu na wszystko, nawet w swoim wrogu.
Zresztą historia rodziny ze strony Babci Basi właśnie jest mocno niemiecka i nawet na Starym Cmentarzu w Łodzi, rodzina Busse ma swoje miejsca w części protestanckiej. Nie oceniam tego, że 15 letnia dziewczyna oddała serce młodemu Niemcowi. Jeśli oddała mu również coś innego, to ja też tego nie oceniam.
Bardziej chciałam ocenić dziś siebie, ale bez okrucieństwa, bo wszyscy powinniśmy być " good to ourselves".
Podziwiam dziewczyny, które są autentyczne, które ze swoich słabości czynią atuty. Które potrafią powiedzieć: miałam to i tamto, zrobiłam to i to.
Ja tego nie potrafię.
Im jestem starsza, tym bardziej robię się " sekretna".
I nawet jeśli ten sekret nie ma nawet wielkiej wagi i nikomu nie zrujnowałby życia, to lubię go w sobie skrywać. Tzn. właśnie zastanawiam się nad tym, czy to lubię.
Czy ja nie ufam ludziom? Czy ja tylko udaję, że ufam ludziom?
Skąd ten strach ( ponoć miałam nie być lękliwa!) przed tym, że ludzie mnie zdradzą.
Nie jestem w służbach specjalnych, żeby zachowywanie sekretów miało znaczenie.
Jestem tylko zwykłą kobitą z Łodzi, zwyczajną babą.
Zrobiłam w życiu kilka niechlubnych rzeczy, jak każdy. Nikogo jednak z premedytacją nie wystawiłam. No może dawno temu.
Zaczęłam w sekrety zmieniać nawet swoje uczucia, zaczęłam ukrywać rzeczy, których nigdy nie popełniłam i pewnie nie popełnię. Zostałam swoim własnym spowiednikiem. I wygląda na to, że nie potrzebuję już innego.
* Dziś nad ranem zakończyła się akcja ratunkowa na Nanga Parbat. Denis Urubko i Adam Bielecki dokonali niemożliwego i uratowali francuską alpinistkę Elizabeth Revol, odmrożoną i ledwo żywą, sprowadzili ją z 6 tysięcy metrów.
Niestety nie dotarli do Czapkinsa - Tomka Mackiewicza. Taki prawdziwy człowiek, Czapkins.
Przeżywałam to. Bo ludzie, tam w górach robią wielki rzeczy -wchodząc i zdobywając szczyty albo ratując się na wzajem.
Człowiek jest stworzony do robienia wielkich rzeczy w imię braterstwa. W imię Braterstwa.
Odpoczywaj w spokoju, Bracie.
* Dużo myślałam o M2.
I o tym, jak w 2013 tak żarliwie dyskutowałyśmy o Broad Peak.
sobota, stycznia 20, 2018
Night in white satin
Zaczęłam znów pisać prawdziwe listy.
Wysyłam je w zielonych kopertach.
Nie wiem dlaczego akurat w zielonych.
Rajstopy muszą być szare, a koperty zielone.
W prawdziwych listach, zaklejam prawdziwe słowa
zaklinam w nich uczucia, nie dla siebie
Eksplikuje je, obnażam i się nie boję
strach to w ogóle nie jest moja kategoria
Moją kategorią jest intensywność
wolność, przyjaźń i miłość
Jasne, jasne powie ktoś, kogo porzuciłam i zawiodłam
Łatwo się zakochuje i łatwo się odkochuję
pomimo upływu lat
Chyba że kogoś kocham naprawdę
to wtedy NIGDY się nie odkocham.
Teraz tęsknie za brązową miękką skórą,
za dłońmi, których wcale nie znam.
za ich pięknem, za długością palców
Tęsknię tylko trochę,
mniej niż myślałam.
Tęsknię za robieniem rzeczy wielkich.
Wysyłam je w zielonych kopertach.
Nie wiem dlaczego akurat w zielonych.
Rajstopy muszą być szare, a koperty zielone.
W prawdziwych listach, zaklejam prawdziwe słowa
zaklinam w nich uczucia, nie dla siebie
Eksplikuje je, obnażam i się nie boję
strach to w ogóle nie jest moja kategoria
Moją kategorią jest intensywność
wolność, przyjaźń i miłość
Jasne, jasne powie ktoś, kogo porzuciłam i zawiodłam
Łatwo się zakochuje i łatwo się odkochuję
pomimo upływu lat
Chyba że kogoś kocham naprawdę
to wtedy NIGDY się nie odkocham.
Teraz tęsknie za brązową miękką skórą,
za dłońmi, których wcale nie znam.
za ich pięknem, za długością palców
Tęsknię tylko trochę,
mniej niż myślałam.
Tęsknię za robieniem rzeczy wielkich.
piątek, grudnia 22, 2017
Gorączka
Mam gorączkę i nie mogę spać.
Częściej myślę o przeznaczeniu
i maluję paznokcie,
oczy mi błyszczą
od tej gorączki
Myślałam, że
już nigdy tego nie poczuję
Że takie uczucia tylko
w przeszłości
książkach i filmach
Że nie będę już
patrzeć tak na nikogo
że niedoskonałość
wyda mi się tak doskonała
że będę z tego powodu płakać
że wracając do domu
w śnieżycę będę czuła tylko
radość i ciepło i radość i ciepło
mam piękny prezent
w postaci gorączki
serce odbiera mi rozum
*22 grudnia 2017 (9:00)
Częściej myślę o przeznaczeniu
i maluję paznokcie,
oczy mi błyszczą
od tej gorączki
Myślałam, że
już nigdy tego nie poczuję
Że takie uczucia tylko
w przeszłości
książkach i filmach
Że nie będę już
patrzeć tak na nikogo
że niedoskonałość
wyda mi się tak doskonała
że będę z tego powodu płakać
że wracając do domu
w śnieżycę będę czuła tylko
radość i ciepło i radość i ciepło
mam piękny prezent
w postaci gorączki
serce odbiera mi rozum
*22 grudnia 2017 (9:00)
niedziela, października 29, 2017
O tym kogo i co kocham
Na cmentarzu bardziej bałam się o drzewo
niż o nas żywych
a raczej o nas żywe
Drzewo miało pomarańczowe kropki
Wyrosło na dziadku 35 lat temu
dąb
w języku mojej córki: dębuś
" po śmierci wyrasta z człowieka drzewo"
tak jej wyjaśniłam umieranie
już kilka lat temu, bo wielu lat
to ona nawet jeszcze nie ma
Bardzo boję się o drzewa
o ich stan i dobrostan
Ludzie tego nie rozumieją
dla nich to tylko
"głupie drzewo"
i głupie liście z niego lecą
i te liście trzeba sprzatać
sprzątania to nikt nie lubi
lepiej wyciąć i nie sprzątać
Pomarańczowe kropki na drzewach
mogą ale nie muszą oznaczać "do wycinki"
pieprzy na policzku też może oznaczać
wielkie nic, a może oznaczać śmierć
okropną skórną zmianę
prowadzącą na cmentarz
Chciałabym po śmierci
odrosnąć jako drzewo
i żeby nikt mnie nie wyciął
żebym mogła upaść i być schronieniem
dla tego, co żyje
Bardzo kocham drzewa,
kocham drzewa bardziej niż
ludzi
nie wiem dlaczego
kocham ludzi, którzy
kochają drzewa
szukam takich ludzi,
innych już nie
niż o nas żywych
a raczej o nas żywe
Drzewo miało pomarańczowe kropki
Wyrosło na dziadku 35 lat temu
dąb
w języku mojej córki: dębuś
" po śmierci wyrasta z człowieka drzewo"
tak jej wyjaśniłam umieranie
już kilka lat temu, bo wielu lat
to ona nawet jeszcze nie ma
Bardzo boję się o drzewa
o ich stan i dobrostan
Ludzie tego nie rozumieją
dla nich to tylko
"głupie drzewo"
i głupie liście z niego lecą
i te liście trzeba sprzatać
sprzątania to nikt nie lubi
lepiej wyciąć i nie sprzątać
Pomarańczowe kropki na drzewach
mogą ale nie muszą oznaczać "do wycinki"
pieprzy na policzku też może oznaczać
wielkie nic, a może oznaczać śmierć
okropną skórną zmianę
prowadzącą na cmentarz
Chciałabym po śmierci
odrosnąć jako drzewo
i żeby nikt mnie nie wyciął
żebym mogła upaść i być schronieniem
dla tego, co żyje
Bardzo kocham drzewa,
kocham drzewa bardziej niż
ludzi
nie wiem dlaczego
kocham ludzi, którzy
kochają drzewa
szukam takich ludzi,
innych już nie
czwartek, września 28, 2017
O ludzkim świecie, brudnych oknach i dobrych sercach
Poranek, Ada odstawiona do szkoły. Czytam wiadomości.
Tygodnik Powszechny, Polsat news.
Wiadomość Pierwsza, 14 letni chłopiec powiesił się tuż po
rozpoczęciu roku szkolnego. Miał dosyć znęcania i wyśmiewania swojego „ homoseksualizmu”.
W Polsce nie ma organizacji broniącej homoseksualistów. Można pozwać do sądu za
zachowania rasistowskie ale tego pod rasistowskie się nie podciąga. Jakiś czas
temu pobito i utopiono w kałuży studenta geja. Też w Polsce.
Zawiedliśmy tego chłopca – czytam w Tygodniku Powszechnym - wszyscy jesteśmy w jakimś sensie winni. Nie
obroniliśmy go. Nawet się nie staraliśmy, a takich chłopców jest więcej, więc i takich zakończeń będzie
więcej ….
Kolejna wiadomość: strażnicy leśni sponiewierali przypiętą
do harwestera aktywistkę. Dziewczyna ma pewnie 25 lat, jest drobna, na jej
głowę skrobie się czarno biały kot. Widać, że pokojowo nastawiona do życia.
Takim pokojowo nastawionym najłatwiej przywalić.
I jeszcze jeden „nius” – matka z konkubentem torturowali,
głodzili i gwałcili dwoje dzieci: sześcio i ośmioletnich chłopców. W Drawsku Pomorskim.
Pierwszy wyrok był bardzo niski, ten drugi będzie wyższy. Trzeba karać takich
złoczyńców i dewiantów. Włos zjeżył się
na całym ciele. Konkubent i patrząca, przyzwalająca na wszystko „matka”.
Dziś jest wyjątkowo piękny, jesienny dzień. Między drzewami
( na szczęście za oknem rosną jeszcze drzewa, a nie tylko wszędzie tujki i
podmurówka) słońce oślepia.
Umyłam brudne okno, bo widać było „ cały ten syf”.
Szkoda, że nie mogę zmyć tych wiadomości - żeby chłopiec się
nie powiesił, strażnik nie pobił dziewczyny, a konkubent nie torturował dzieci.
Żeby tego wszystkiego nie było.
Oczywiście to ludzie wyrządzają zło i nie ma co obwiniać
Bogów.
Patrzę przez okno, na ten cudowny dąb, słucham śpiewu ptaków
… widzę zmieniające kolor liście i myślę, że świat bez ludzi jest taki piękny i
że ludzie temu światu są tak niepotrzebni.
Chociaż ta dziewczyna, co jej powykręcali ręce …. Ona jest
dobra, ona niesie pokój, ona jest potrzebna, bo dzieli się miłością i ten świat
kocha. Kocha innych ludzi.
Chłopiec, który
popełnił samobójstwo, też zrobił to z niezgody na taki brudny świat i
niesprawiedliwość i okrucieństwo, zabił się bo był dobry i wrażliwy.
Muszę poszukać dobrych ludzi. Jestem ich głodna. Jak ich nie
widzę, to zaczynam tracić wiarę w ten
ludzki świat.
Największym skarbem jest dobre serce. Największym.
wtorek, lipca 18, 2017
Każdy chce być dopuszczony do głosu.
Na warszawskiej manifestacji w obronie sądów
przemawiali tylko liberałowie i konserwatyści.
Nie byłam ( protestowałam w Łodzi).
Podobno zabrakło ludzi młodych, niekoniecznie wielkich
elitarnych inteligentów, którzy zdają się bronić sądów, by swoją
uprzywilejowaną pozycję zachować.
Zabrakło aktywistów i aktywistek, którzy porywali ludzi
na czarnych marszach.
Igor Kłos w Wyborczej ( 17 lipca 2017), napisał o łódzkiej manifestacji:
"(...) na pl. Dąbrowskiego Aleksander Kappes mówi o sobie i innych prawnikach: „na nas jako na inteligencji spoczywa misja edukacyjna”, ustawiając siebie i swoje środowisko wyżej niż resztę społeczeństwa. Tak jakby kierownik Zakładu Prawa Spółek Handlowych UŁ nie dostrzegł, że PiS jest popularny nie dlatego, że Polacy szukają jakiegoś światłego inteligenta z dyplomem, który z wysokości pozycji społecznej wytłumaczy im, co jest dobre, a co złe, a oni pokornie będą słuchać i notować w kajeciku. Ten model nie działa". -
"Poparcie dla PiS-u napędzane jest retoryką wymierzoną w elity. PiS nigdy nie przedstawia się jako rzecznik wąskiej grupy – choćby najmądrzejszej, najbardziej kompetentnej czy najbardziej moralnej – ale całego narodu. Dał swoim wyborcom poczucie, że ich głos ma znaczenie, a godność jest nienaruszalna. Jarosław Kaczyński nie mówi protekcjonalnie o gorzej wykształconych czy gorzej zarabiających Polakach. Nawet Jacek Kurski, miłośnik tekstów Jacka Kaczmarskiego i Bułata Okudżawy, udaje, że jest zachwycony mniej subtelnymi lirykami disco polo".
Czego więc brakuje politykom "opozycji", która zdycha? Pisowi nie brakuje dotrzymywania obietnic, bo rzeczywiście obietnic dotrzymują i ludzie to widzą. Ja widzę pierwszy raz, że jak polityk, coś powiedział, to tak zrobił. A mam już dużo lat.
Oczywiście PIS nie miłuje ludzi, ale Kaczyński doskonale wie, co robi.
A opozycja nie wie. Może zamiast troski o kieszeń, należałoby wykazać się realną troską o społeczeństwo.
Zainteresować sytuacją ludzi, którzy dostają 500 plus i dla, których jest to ogromny zastrzyk finansowej energii. I jeszcze, to że 500 plus nie stygmatyzuje, nie jest przyznawane tylko gorzej uposażonym.
Politycy zapomnieli o ludziach, zwykłych ludziach, zapomnieli, że sami są zwykłymi ludźmi.
Polska może była miejscem dla elit przed II Wojną Światową.
Człowiek, który wyprowadził nas z komunizmu nie należał do elit, a jest rozpoznawalny na całym świecie.
Mam wrażenie, że w naszym kraju obecnie przeprowadzana jest jeszcze bezkrwawa rewolucja.
Przeprowadza ją Pis. Rujnując nasz kraj, wycinając nie tylko Białowieską Puszczę. Zmieniając historię, obsadzając dyrekcje teatrów i muzeów swoimi ludźmi, zawłaszczając niezawisłe sądy.
Na czele opozycji, jeśli takowa ma się liczyć, widzę człowieka, który autentycznie kocha ludzi i troszczy się o nich, a nie o własną sakwę. Tylko, że znaleźć takiego .... no właśnie.
Aktywiści brzydzą się polityką. Dobrzy ludzie też wiedzą, że poli to bagno.
Ktoś dobry będzie musiał zanurzyć się w tym błocie. Tylko żeby się znalazł.
piątek, lipca 14, 2017
Ziemia Planeta Złych Ludzi
Byłam w Pyszczy. Wycinanej w " dobrej wierze" niby nie dla pieniędzy.
Zawsze chodzi o kasę, a w dzisiejszych czasach o kasę chodzi jeszcze bardziej.
Dla wielu ludzi nie liczy się nic innego, tylko pieniądze.
I mamy w Polsce dyktatora.
W ciągu 2 lat nasza rzeczywistość bardzo się zmieniła. Modnie jest nienawidzić i dzielić ludzi na kategorie: pisowiec, lewak, chrześcijanin, islamista ( zawsze terrorysta). Dodatkowo każdy muzułmanin w polskim rozumieniu to " ciapaty terrorysta". Przepraszam za te okropne określenia, których się wstydzę. Przepraszam za wszystkich, którzy piszą i mówią o nie katolikach takie rzeczy.
Przepraszam, nie utożsamiam się z nimi. Wiem, że wojna na Bliskim Wschodzie kiedyś się skończy, uchodźcy wrócą do swoich domów ale będą pamiętać, kto miał przed nimi zamknięte drzwi ..... kto nie chciał pomóc, kiedy zwalił im się świat, stracili najbliższych i wszystko inne, co mieli, dumę, szacunek, poczucie godności.
Przeczytałam, że jeśli ktoś nie chce pomagać uciekającym przed śmiercią ludziom, to wyrzeka się chrześcijaństwa. W naszym kraju mieszka tak wielu ludzi, którzy wyrzekli się więc chrześcijańskiej miłości bliźniego. " Jako możesz kochać Boga, którego nie znasz, jeśli nie kochasz brata, którego znasz".
Przepraszam za całą to bezmyślność i okrucieństwo słów i czynów. Z czego wynika: z nieznajomości świata w prostej linii. Kiedy w 2000 roku wyjeżdżałam do Kosowa, w dwa lata po wojnie na Bałkanach z Polską Akcją Humanitarną, nikt nie bał się tego, że wyjeżdżam do społeczności muzułmańskiej i będę pracować z albańskimi dziećmi. Kiedy w 1993 roku pojechałam do Kuwejtu, moja matka nie trzęsła się, że zabiją mnie lub konwertują na islam - muzułmanie. Nie baliśmy się.
Wiem, świat był inny przed World Trade Center, przed 11 września 2001 roku.
Ale czy na prawdę był inny? Terroryści katrupili w Irlandii Północnej i była to wojna między protestantami a katolikami z islamem nie mająca nic wspólnego.
Terroryzm towarzyszy światu od jego początków, podobnie jak prostytucja.
Terroryzm nie jest wynalazkiem 21 wieku.
Podobno "Inni" to nasze lustro. Wystarczy więc posłuchać, jak widzimy ludzi, by wiedzieć jacy wewnętrznie, najgłębiej jesteśmy. Jeśli widzisz ohydę i zarazę, to sam jesteś .... no właśnie ......
Polacy nie podróżują ( podróżami nie nazywam wyjazdu do hotelu w Grecji), szczególnie Polacy 35 plus. Ja jestem starsza, ale podróżowałam w sowim życiu bardzo dużo i dlatego nie ośmielam się powiedzieć, że jedni ludzie są lepsi, a inni gorsi. Wszyscy jesteśmy tacy sami, kochamy, rodzimy, chorujemy, boimy się, bawimy się, umieramy.
Możemy różnić się kulturowo, możemy nie zgadzać się ze sobą, możemy mieć inne wzorce.
Gdybyśmy tylko mogli się szanować, dbać o Świat, nie zabijać.
Może ludzie są na Ziemi po to tylko, żeby ją zdekonstruować?
Żeby ją zniszczyć ... może człowiek jest istotą myślącą i równocześnie największym pasożytem.
Siewcą nienawiści. Czymś złym ....
Może całe stworzenie jest dobre, prócz nas.
Udowadniamy to każdego dnia.
I dlatego, jak się trafi na dobrą ludzką istotę, to to całkowicie rozbraja. Rozmiękcza i rozczula.
Dobry człowiek to wielki skarb, na Ziemi planecie złych ludzi ..........
piątek, czerwca 23, 2017
Tęsknota
Są w życiu takie sentymentalne momenty. Częstą te momenty to pożegnania.
Ludzi, miejsc .... okoliczności.
To boli, mnie bolało zawsze. Kiedy odchodziłam z podstawówki i żegnałam moją klasę czułam, że umieram. I później zawsze już przy mocnych, ostatecznych, nieodwracalnych pożegnaniach tak się czułam. Przeżywałam swoistą żałobę po czasie, który przeminął. Chciałam być zawsze dzieckiem .
I nie chodziło o lęk przed starością, bardziej o śmierć dziecka we mnie.
Dopiero niedawno - przeczytawszy " Małego Księcia" dziesiąty raz, zrozumiałam, że to książka o śmierci dziecka w Tobie. Nie o śmierci fizycznej.
Bo czym jest śmierć dziecka, którym byłeś? Jest czymś strasznym. Świat zabaw i fantazji, pogoni za wiatrem i śniegiem, świat zjadanych paprochów i wyobraźni niezmąconej i nieskończonej znika. Odchodzi w zapomnienie Świat czysty.
Pewnie o to chodzi, o ten brak zepsucia dziecka, otwartość, zachwyt, magiczne myślenie.
Dziś na fali Ady kończącej trzecią klasę i rozstającej się z ukochaną Panią wychowawczynią, poczułam ten smutek znowu. Rozwyłam się ale, płacz jest takim spustem, a w środku została ta tęsknota i boleść.
Położyłam się na chwilę ale ze snu wyrwała mnie właśnie ta bolesność. Żałobna, mocna, straszna.
Jutro Spacer w obronie Puszczy Białowieskiej i powinnam kipieć energią i jeszcze wczoraj kipiałam, ale teraz czuję się rozbita z powodu żałoby po czasie.
Kiedyś płakałam nad sobą i dzieckiem w sobie teraz rozpaczam nad moją Adą.
Moja wspaniała Ada ma już 9 lat.
Jest najpiękniejszą dla mnie istotą, potrafi słuchać i zadawać pytania. Jest ciekawa świata i ludzi. Krytyczna i dociekliwa. Tak pięknie potrafi bawić się niczym i jej wyobraźnia ....
jej wyobraźnia czyni ją jeszcze bardziej wyjątkową.
Jaka jestem dziś głupia rozpaczając nad przemijaniem.
Carpe diem.
Korzystać z dnia. Cieszyć się dniem ....
Smutek to jednak potrzebna emocja .... w smutku nagle robimy się słabi i łzawi .... dostrzegamy, w innych piękno i za tym pięknem tęsknimy. Za dobrem.
To dobrze, że dziś jestem smutna bez większego powodu.
Wychowawczyni Ady, za którą ja już dziś tęsknię to wspaniały pedagog. Kochający dzieci, wyrozumiały i wymagający. Kiedy na nią patrzę, to żałuję, że sama nie jestem nauczycielką.
Kiedyś praca nauczyciela klas I-III wydawała mi się taka nijaka, pedagogika tymczasem była dla mnie przedmiotem najnudniejszym. Teraz widzę, jak ważna jest ta pierwsza prawdziwa Pani dla dziecka.
Może ja zachęcić lub zniechęcić, napędzić lub zatrzymać.
Myślę o swojej pierwszej pani - Bożenie Jordan. Cały czas ją pamiętam. A ona pamiętała mnie jako dziecko.
Dziś wejdę pod prysznic i popłaczę sobie, jak to człowiek czasem musi.
Sentymentalne. Obym płakała tylko z sentymentalnych powodów. Bogowie.
środa, maja 03, 2017
"Pomagam tylko polskim dzieciom"
"Pomagam TYLKO polskim dzieciom"
Ta deklaracja nie jest oczywiście moja ... to deklaracja zasłyszana.
Padła, jak trup na polu bitwy podczas pewnej imprezy.
"Pomagam TYLKO polskim dzieciom, bo najpierw trzeba skupić się na tych, którzy są najbliżej. Najbliżsi winni być pierwsi" - tutaj pojawił się wtręt niby biblijny, ale o ile mi wiadomo biblijne słowa mówią o uniwersalnej miłości do bliźniego, a nie tylko o miłości do sąsiada i koleżanki.
Kiedyś oburzyłabym się na takie słowa, bo młodość jest burzliwa, a moja była pewnie wyjątkowo. Teraz jednak wymyśliłam lepszą odpowiedź, na takową deklarację. A właściwie dwie bardzo proste odpowiedzi:
- To wspaniale, że pomagasz TYLKO polskim dzieciom! Pomagaj im, angażuj się, a zmienisz świat na lepsze. Pamiętaj jednak, że pomaganie to nie tylko gadanie, pomaganie to akt, czyn. Więc jeśli pomagasz tym polskim potrzebującym dzieciom, a nie tym obcym np. syryjskim, czy innym, to bardzo szlachetne. Wysyłaj smsy wspierające organizacje, organizuj zajęcia w świetlicy środowiskowej, odmaluj kuchnię w domu dziecka, oddaj ubranka po swoim dzieciaku do pogotowia opiekuńczego. Zostań wolontariuszem . Działaj .... pomagaj. To ma sens. Brawo -
Odpowiedź druga jest bardziej zaczepna i niestety często demaskująca:
- Pomagasz tylko polskim dzieciom, ok - a w jaki sposób im pomagasz, co takiego konkretnie robisz dla potrzebujących dzieci z sąsiedztwa? -
Konkretne pytania, kiedy ktoś nie ma konkretnej odpowiedzi, mogą być naprawdę denerwujące.
Bo często okazuje się, że owszem człowiek ma taki pogląd, ale nigdy nic z tym nie zrobił, wścieka się na tych, co pomagają "obcym", ale sam nigdy nie pomógł nawet swojakowi. Temu przysłowiowemu: polskiemu dziecku.
Niech każdy pomaga KOMU CHCE, byle pomagał. Byle się ruszył. Pomagajcie komu chcecie, ale róbcie to, Siostry i Bracia.
Amen.
niedziela, kwietnia 16, 2017
Shooting Stars / Spadające Gwiazdy
Ludzie Gwiazdy. Znaliście Ludzi, którzy swoją energią czarowali całe towarzystwo? Zachwycali młodością, siłą, pięknem. Ludzi, którzy zdawali się być wszystkim i mieć wszystko i nawet jeśli tak nie było, to mieli wielką, ciekawą, błyszczącą osobowość.
Takich trochę Deanów Moriarty z "On The Road" Kerouac'a ....
Niestety nie znam obecnie takich napaleńców, pozytywnych, barwnych szaleńców, z którymi nie da się nudzić. Ale znałam. Dziś po 30 latach na mojej drodze stanął jeden z nich. Taki diament.
Pamiętam go, jako mojego nauczyciela WF-u z podstawówki. 26-27 letniego młodego chłopaka.
Bardzo zakolegował się z moją matką i towarzyszył jej na wielu, wielu, wielu imprezach na naszej Zgieruli.
Uskuteczniali wszelkie możliwe rewolucje i potrafili naciągać rzeczywistość do granic możliwości. Moja 40 letnia mama i ten Koleś.
O dziwo, bardzo go lubiłam. Bo to był taki strasznie zabawny człowiek i czułam się przy nim bezpieczna i on też mnie lubił.
Miałam 9 lat.
Był jednym z pierwszych facetów, których widziałam biegających po pokoju na golasa. Widziała go też moja przyjaciółka Gocha. Być może dla niej to był w ogóle najpierwszy goły koleś w życiu, wyłączając braci.
Nasz Pan od WF-u, któremu obcięłam rękawy w koszuli, odcięłam guziki i potem naszyłam je byle gdzie. A on w tej koszuli poszedł na imprezę do CASANOVEJ na Zachodnią.
I nie chcieli go wpuścić, bo tam obowiązywała elegancja-Francja. W końcu pożyczył marynarkę od szatniarza i wlazł się zabawić.
"My to byliśmy TACY SZALENI, ja i Twoja mama, WTEDY" - powiedział mi dzisiaj.
"Pamiętam".
Oczywiście, że pamiętam.
"Byliśmy młodzi i umieliśmy cudownie się bawić!".
Prawda.
Chyba brakuje mi kogoś, z kim ja mogłabym się tak szaleńczo bawić.
Szaleńczo bawić potrafił się Radula i Martula.
Majtki na żyrandolu.
Oczywiście dzisiaj Iwo nie jest już 27 letnim chłopakiem z mojego dzieciństwa. Ma 58 lat.
Nie wyłysiał, nie przytył, na nogach nosi śmieszne zielone tenisówki.
Szaleństwo z wtedy tli się w nim, choć teraz oczywiście jest już kolesiem po przejściach, który za dużo pije.
Nie jest już więc kim był. Ale myślę, że doskonale, o tym kim był pamięta. O tym wielkim rozbłysku totalnej zabawy, o tym jak kobiety szalały za nim, a on za nimi. Pamięta siebie z wtedy.
Taki Raj Utracony ......
Bardzo sentymentalny klimat dla mnie. Widzieć kogoś jako młodzieńca, a później już jako starszego pana.
Czasie, co Ty z nami robisz?
"Tyle było dni do utraty sił, do utraty tchu tyle było chwil. Ty żałujesz tych ......".
Czy naprawdę "ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy?" - kiedy czasami najlepsze chwile są już po prostu za nami.
Nadal jesteś super człowiekiem Iwo. Nadal jesteś młody, pomimo swoich 58 lat. Chodzi o to, jaki jesteś w środku. Chodzi o to jacy w środku wszyscy jesteśmy .......
Takich trochę Deanów Moriarty z "On The Road" Kerouac'a ....
Niestety nie znam obecnie takich napaleńców, pozytywnych, barwnych szaleńców, z którymi nie da się nudzić. Ale znałam. Dziś po 30 latach na mojej drodze stanął jeden z nich. Taki diament.
Pamiętam go, jako mojego nauczyciela WF-u z podstawówki. 26-27 letniego młodego chłopaka.
Bardzo zakolegował się z moją matką i towarzyszył jej na wielu, wielu, wielu imprezach na naszej Zgieruli.
Uskuteczniali wszelkie możliwe rewolucje i potrafili naciągać rzeczywistość do granic możliwości. Moja 40 letnia mama i ten Koleś.
O dziwo, bardzo go lubiłam. Bo to był taki strasznie zabawny człowiek i czułam się przy nim bezpieczna i on też mnie lubił.
Miałam 9 lat.
Był jednym z pierwszych facetów, których widziałam biegających po pokoju na golasa. Widziała go też moja przyjaciółka Gocha. Być może dla niej to był w ogóle najpierwszy goły koleś w życiu, wyłączając braci.
Nasz Pan od WF-u, któremu obcięłam rękawy w koszuli, odcięłam guziki i potem naszyłam je byle gdzie. A on w tej koszuli poszedł na imprezę do CASANOVEJ na Zachodnią.
I nie chcieli go wpuścić, bo tam obowiązywała elegancja-Francja. W końcu pożyczył marynarkę od szatniarza i wlazł się zabawić.
"My to byliśmy TACY SZALENI, ja i Twoja mama, WTEDY" - powiedział mi dzisiaj.
"Pamiętam".
Oczywiście, że pamiętam.
"Byliśmy młodzi i umieliśmy cudownie się bawić!".
Prawda.
Chyba brakuje mi kogoś, z kim ja mogłabym się tak szaleńczo bawić.
Szaleńczo bawić potrafił się Radula i Martula.
Majtki na żyrandolu.
Oczywiście dzisiaj Iwo nie jest już 27 letnim chłopakiem z mojego dzieciństwa. Ma 58 lat.
Nie wyłysiał, nie przytył, na nogach nosi śmieszne zielone tenisówki.
Szaleństwo z wtedy tli się w nim, choć teraz oczywiście jest już kolesiem po przejściach, który za dużo pije.
Nie jest już więc kim był. Ale myślę, że doskonale, o tym kim był pamięta. O tym wielkim rozbłysku totalnej zabawy, o tym jak kobiety szalały za nim, a on za nimi. Pamięta siebie z wtedy.
Taki Raj Utracony ......
Bardzo sentymentalny klimat dla mnie. Widzieć kogoś jako młodzieńca, a później już jako starszego pana.
Czasie, co Ty z nami robisz?
"Tyle było dni do utraty sił, do utraty tchu tyle było chwil. Ty żałujesz tych ......".
Czy naprawdę "ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy?" - kiedy czasami najlepsze chwile są już po prostu za nami.
Nadal jesteś super człowiekiem Iwo. Nadal jesteś młody, pomimo swoich 58 lat. Chodzi o to, jaki jesteś w środku. Chodzi o to jacy w środku wszyscy jesteśmy .......
czwartek, marca 23, 2017
O zaniechaniu działania, które może być dobre, a nawet może zmienić świat :)
Jedna na 8 osób umrze z powodu smogu, jedna na 4 z powodu chorób serca, a jedna na 6 z powodu nowotworu - takie dane wyczytałam wczoraj w wiosennym wydaniu "Przekroju"
( magazyn ukazuje się od kwietnia 1945 roku).
Od dawna nie trzymałam go w rękach. Zero reklam, zero pięknych pań bez zmarszczek, za to kawał solidnego, prawie poetyckiego tekstu, który przykuwa uwagę, bo nic kolorowego tej uwagi nie odwraca.
I choć na 12 i 13 stronie jest ta straszna, kolorowa wizualizacja, obrazująca, kto na co umrze
( zamarznie na śmierć w Polsce jedna na 1978 osób) i nie ma porad, "jak żyć" ( tak popularnych w innych pismach), to "Przekrój" nie przygnębia. Nie przygnębia, a pobudza.
Bo na przykład taki artykuł Alicji Gęścińskiej (filozofki i dziennikarki) o współczesnym dziennikarstwie, które zamiast przedstawiać fakty - szuka sensacji. I cytat z Marka Twain'a: "Kto w ogóle nie czyta gazet, jest niedoinformowany. Kto czyta, jest wprowadzany w błąd".
Pani Alicja pisała o zachodniej prasie, która na przykład Polskę przedstawia " jako jedną wielką wieś, gdzie ludzie żyją w trudnych warunkach i nie mają nic prócz dzieci" i Radia Maryja.
Oczywiście takie przedstawienie Polski jest nieprawdziwe, ale za to jest śmieszne i trochę sensacyjne, bo w takiej Belgii na przykład ludziom trudno sobie wyobrazić, że blisko nich ,może istnieć kraj aż tak zacofany i dziki.
W najnowszym "Przekroju" jest też smakowity artykuł o dzikości.
"W dzikości jest przetrwanie świata" - pani Julia Fiedorczuk przypomniała maksymę Henry David Thoreau'a ( amerykańskiego pisarza i przyrodnika amatora).
Dzikość to oczywiście nasza natura i Natura nas otaczająca, na której położyliśmy łapę i którą bezmyślnie i dla zysku rujnujemy.
Moja ośmioletnia córka zapytała mnie, dlaczego ludzie niszczą przyrodę, wszystko to "na fali" wycinki Puszczy Białowieskiej.
-Wycinają drzewa i sprzedają drewno. Robią to dla pieniędzy. Najczęściej dla pieniędzy ludzie niszczą, to co ich otacza -
Dla ośmioletniego dziecka oczywiście jest to nie do pojęcia. Bardziej już ośmiolatek zrozumie, że ludzie robią to z głupoty.
Pieniądze dla dziecka nie mają jeszcze konkretnej wartości.
Czas to zmieni.
Nie chcę być utopijna, ale gdybyśmy spróbowali spojrzeć na świat, tak jak robią to dzieci i tak, jak sami kiedyś na świat patrzyliśmy.
Gdybyśmy w poszanowaniu świętego prawa własności, opiekowali się tym, co nasze.
Troszczyli się o znikające krajobrazy i piękne zadrzewione aleje.
Gdybyśmy byli dumni, że mamy zielone miasto, że Łódź to parki i skwery, a nie beton i beton.
Jeżeli zaczniemy o to dbać, to łatwiej nam będzie odpowiadać na pytania naszych dzieci.
Bo jeśli naprawdę chcemy je chronić, bez względu na to, czy jesteśmy właścicielami zielonych terenów, które możemy wyrżnąć w pień, czy tylko użytkownikami lepszego dzięki tym terenom powietrza, to wiedząc, że jedna na 8 osób umrze z powodu smogu - możemy to dobro wspólne uratować. Możemy zmniejszyć tą liczbę. Zamiast niszczyć, możemy zmieniać świat na lepsze i to tylko poprzez zaniechanie pewnych działań, z myślą o sobie i o innych.
Właściciele posesji z drzewami - w jednej chwili możecie stać się bohaterami. Dobrymi bohaterami.
Wystarczy tylko nie sięgać po piłę i do takiego nie sięgania zachęcać sąsiadów.
W tym przypadku w zaniechaniu działania jest siła, jest moc i jest Przyszłość.
(* Mam nadzieję, że w ten sposób ocaliłam chociaż jedno drzewo .... )
piątek, lutego 17, 2017
Fajnie jest ....
Fajnie jest mieć mieć swój własny blog, na którym można pisać, co się tylko chce i kiedy się tylko chce. W przeddzień urodzin i w urodziny siostry Johna ..... dziś. Już ich nie obchodzi. Umarła.
Ale my żyjemy. Żyjemy i jest pięknie, mimo smogu i wspomnień .....
Jestem.
Jesteśmy.
Ada podarowała ma maskotkę, którą wykonała sama, pokłóciłam się z Fergalem. Narzekam na niego, ale przyjechał i jest w te urodziny ze mną. A jutro będą też Inni. GośćInność.
Żeby uczcić Inność moich Gości przygotuję prawdziwą ucztę " nie w moim stylu".
Dużo myślę. O tych, których kocham i których pragnę. Kiedy leżę i wymyślam obrazy i kiedy nie znaczą nic, nic też nie czuję. Ale kiedy przywołam wspomnienia, zaczynam czuć.
To piękne urodziny, bez rozrachunków.
Dużo się nauczyłam: że szczęście to Inni ( a nie że piekło to inni - jak uczyli mnie na filozofii) ....
że śmierć może być piękna. Że mogę być mądrzejsza.
I głupsza.
Że mogę być kim zechcę.
Za 17 minut.
Nie będę bardziej spełniona niż jestem.
Bogowie, nie zawsze byliście dla mnie łaskawi.
Dziękuję za to.
Dzięki temu jestem bardziej człowiekiem.
Czy chciałabym przenieść się, katapultować w INNE miejsce?
Tak, ale tylko na chwilę.
Bo mam tu i ramiona i serca, otwarte na mnie.
Moje serca.
Z mojej krwi.
Jestem, tęsknię, marzę, czytam o podróżach w Himalaje.
Jestem GośćInna.
Chyba na 12 minut przed Urodzinami nie mam wiele do powiedzenia.
Chyba ....
Zaznaczam tylko swoją obecność.
Jestem.
Ale my żyjemy. Żyjemy i jest pięknie, mimo smogu i wspomnień .....
Jestem.
Jesteśmy.
Ada podarowała ma maskotkę, którą wykonała sama, pokłóciłam się z Fergalem. Narzekam na niego, ale przyjechał i jest w te urodziny ze mną. A jutro będą też Inni. GośćInność.
Żeby uczcić Inność moich Gości przygotuję prawdziwą ucztę " nie w moim stylu".
Dużo myślę. O tych, których kocham i których pragnę. Kiedy leżę i wymyślam obrazy i kiedy nie znaczą nic, nic też nie czuję. Ale kiedy przywołam wspomnienia, zaczynam czuć.
To piękne urodziny, bez rozrachunków.
Dużo się nauczyłam: że szczęście to Inni ( a nie że piekło to inni - jak uczyli mnie na filozofii) ....
że śmierć może być piękna. Że mogę być mądrzejsza.
I głupsza.
Że mogę być kim zechcę.
Za 17 minut.
Nie będę bardziej spełniona niż jestem.
Bogowie, nie zawsze byliście dla mnie łaskawi.
Dziękuję za to.
Dzięki temu jestem bardziej człowiekiem.
Czy chciałabym przenieść się, katapultować w INNE miejsce?
Tak, ale tylko na chwilę.
Bo mam tu i ramiona i serca, otwarte na mnie.
Moje serca.
Z mojej krwi.
Jestem, tęsknię, marzę, czytam o podróżach w Himalaje.
Jestem GośćInna.
Chyba na 12 minut przed Urodzinami nie mam wiele do powiedzenia.
Chyba ....
Zaznaczam tylko swoją obecność.
Jestem.
poniedziałek, listopada 14, 2016
"Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie"
"Jaki powinien być przyjaciel, Ada?"
"Powinien być dla mnie miły ...." - odpowiedziała Ada.
Rozmowa o przyjaźni odbywała się na naszej przechadzce, chodzimy teraz " dla zdrowia" 4 km dziennie. Takie spacery sprzyjają refleksji i rozmowie, sprzyjają też budowaniu więzi. Bo w Adzie pragnę mieć nie tylko córkę ale i Przyjaciółkę.
"To kto jest teraz Twoją najlepszą przyjaciółką, możesz wymienić kilka osób?" - zapytała.
"Gocha, znamy się już 33 lata i Marcin Kaczor i .... Ramięga, choć tak rzadko się widujemy".
"A M2, wypadła już z listy?"
"Hm .... czy wypadła już z " listy" .... nie wiem, to nie takie proste Ada ... to nie takie proste się od kogoś odzwyczaić ....".
Gdybym na przestrzeni lat miała zastanowić się nad utraconymi przyjaźniami, to i tak moja statystyka wypada bardzo dobrze. Wśród naprawdę dużej ilości ludzi, których znam, pomijając przyjaźnie, które rozmyły się i rozeszły ze względu na czas i odległość, to ... straciłam w życiu troje przyjaciół.
Najpierw M. Znałyśmy się od piaskownicy. M była taka piękna i słodka. Razem bawiłyśmy się na podwórku, wyjeżdżałyśmy "w drogę" jej kolorowym małym fiatem, a potem żółtym fordem. Nie liczyło się nic i miałyśmy być najbliższe sobie na zawsze.
Obietnice przyjaciółek z dzieciństwa. Myślę, że rozdzielił nas jej mąż i jego "zasady" a raczej brak zasad. Miałam wtedy 26 lat a M 25.
Kolejna przyjacielska masakra była z I. Ale udało nam się z tej masakry podnieść. I teraz jest dużo lepiej, jest serdeczniej, ciepło.
Trzyletnia utrata I bolała, jak utrata najbliższego kochanka.
Ostatnia sytuacja z zachwianiem wiary w przyjaźń, to M. M2.
Nie było mnie dla niej, kiedy rozstała się z chłopakiem. Tzn byłam ale niewystarczająco.
A kiedy zmarła siostra Johna .... M2 nie zadzwoniła. Nie przyszła. Nie napisała.
I teraz kiedy siedzę i naprawdę się zastanawiam, co z nią? Jak się czuje, czy jakoś się trzyma? I kiedy już nawet sięgam po telefon, żeby się nie zastanawiać, ale zapytać, to paraliżuje mnie, że ona nie zadzwoniła, nie napisała, nie przyszła. Wtedy.
Bo jeśli nie przyszła WTEDY, to wartość naszej relacji .... jest żadna. Bo gdybym ja usłyszała, czego jej nie życzę, że u niej .... dramat, to bym tam pewnie pobiegła ( obym jednak nie musiała).
Wchodząc w relacje nigdy nie wiemy .... Gadając o przyjaźni nigdy nie wiemy.
Myślę, że takie rzeczy się czuje. Że od pierwszej chwili można to czuć.
Myślę, że jeśli Ada zapyta mnie o wartość przyjaźni, to powiem jej, żeby wsłuchała się w siebie, a nie w wielkie słowa, które usłyszy. Nie w zapewnienia o siostrzanym oddaniu. Żeby zastanowiła się, czy ufa, czy naprawdę ufa tej osobie.
Bo prawdziwe zaufanie to fundament przyjaźni, która ma przetrwać.
Zaufanie i poczucie otwartych drzwi, zawsze otwartych.
"Powinien być dla mnie miły ...." - odpowiedziała Ada.
Rozmowa o przyjaźni odbywała się na naszej przechadzce, chodzimy teraz " dla zdrowia" 4 km dziennie. Takie spacery sprzyjają refleksji i rozmowie, sprzyjają też budowaniu więzi. Bo w Adzie pragnę mieć nie tylko córkę ale i Przyjaciółkę.
"To kto jest teraz Twoją najlepszą przyjaciółką, możesz wymienić kilka osób?" - zapytała.
"Gocha, znamy się już 33 lata i Marcin Kaczor i .... Ramięga, choć tak rzadko się widujemy".
"A M2, wypadła już z listy?"
"Hm .... czy wypadła już z " listy" .... nie wiem, to nie takie proste Ada ... to nie takie proste się od kogoś odzwyczaić ....".
Gdybym na przestrzeni lat miała zastanowić się nad utraconymi przyjaźniami, to i tak moja statystyka wypada bardzo dobrze. Wśród naprawdę dużej ilości ludzi, których znam, pomijając przyjaźnie, które rozmyły się i rozeszły ze względu na czas i odległość, to ... straciłam w życiu troje przyjaciół.
Najpierw M. Znałyśmy się od piaskownicy. M była taka piękna i słodka. Razem bawiłyśmy się na podwórku, wyjeżdżałyśmy "w drogę" jej kolorowym małym fiatem, a potem żółtym fordem. Nie liczyło się nic i miałyśmy być najbliższe sobie na zawsze.
Obietnice przyjaciółek z dzieciństwa. Myślę, że rozdzielił nas jej mąż i jego "zasady" a raczej brak zasad. Miałam wtedy 26 lat a M 25.
Kolejna przyjacielska masakra była z I. Ale udało nam się z tej masakry podnieść. I teraz jest dużo lepiej, jest serdeczniej, ciepło.
Trzyletnia utrata I bolała, jak utrata najbliższego kochanka.
Ostatnia sytuacja z zachwianiem wiary w przyjaźń, to M. M2.
Nie było mnie dla niej, kiedy rozstała się z chłopakiem. Tzn byłam ale niewystarczająco.
A kiedy zmarła siostra Johna .... M2 nie zadzwoniła. Nie przyszła. Nie napisała.
I teraz kiedy siedzę i naprawdę się zastanawiam, co z nią? Jak się czuje, czy jakoś się trzyma? I kiedy już nawet sięgam po telefon, żeby się nie zastanawiać, ale zapytać, to paraliżuje mnie, że ona nie zadzwoniła, nie napisała, nie przyszła. Wtedy.
Bo jeśli nie przyszła WTEDY, to wartość naszej relacji .... jest żadna. Bo gdybym ja usłyszała, czego jej nie życzę, że u niej .... dramat, to bym tam pewnie pobiegła ( obym jednak nie musiała).
Wchodząc w relacje nigdy nie wiemy .... Gadając o przyjaźni nigdy nie wiemy.
Myślę, że takie rzeczy się czuje. Że od pierwszej chwili można to czuć.
Myślę, że jeśli Ada zapyta mnie o wartość przyjaźni, to powiem jej, żeby wsłuchała się w siebie, a nie w wielkie słowa, które usłyszy. Nie w zapewnienia o siostrzanym oddaniu. Żeby zastanowiła się, czy ufa, czy naprawdę ufa tej osobie.
Bo prawdziwe zaufanie to fundament przyjaźni, która ma przetrwać.
Zaufanie i poczucie otwartych drzwi, zawsze otwartych.
środa, września 28, 2016
Kontestacja
Kontestacja to takie pięknie brzmiące słowo.
Dziś 28 września (środa) 2016 roku - Gazeta Wyborcza nawołuje, żeby w poniedziałek 3 października Kobiety nie szły do pracy, żeby sparaliżowały kraj, który odmawia im PRAWA do decydowania o sobie, a w zamian sam chce o Kobiecie decydować. Sprowadzić ją do poziomu przedmiotu, który nie myśli i nie czuje.
Byłam dziś w Domu Małego Dziecka. Pachnie tam niemowlakami, pieluszkami i zasypkami. Panie są bardzo miłe. Znają życie. "Są kobiety, które się nie zabezpieczały i nie będą się zabezpieczały, nawet jeśli antykoncepcja byłaby za darmo".
Takie kobiety rodzą dużo cennych dla Polski dzieci. Te dzieci wychowują później instytucje, a częśc z nich rodziny adopcyjne. Ten drugi przypadek jest akurat tą piękną wersją ze szczęśliwym zakończeniem.
Podobno adopcji jest sporo. Tylko, że Rodzice adopcyjni "biorą" jedynie ZDROWE dzieci. Nawet jak się okazuje, że jest wada kręgosłupa u niemowlaka i da się ją leczyć ale jeszcze nie wiadomo, jak się rozwinie, to rodzice adopcyjni nie decydują się na przysposobienie takiego malucha.
Zakaz badań prenatalnych = wiele dzieci w domu małego dziecka, bez szansy na adopcję albo z bardzo małą szansą.
I jeszcze tylko konkluzja na sam koniec: moja koleżanka Monika niedawno została mamą. Jak przewija swoją małą, to uśmiecha się, cały czas do tej Olgi gada, całuje brzuszek. Zachwyca się.
Dziś widziałam masowe przewijanie dzieci w instytucji. Sterylnie. Wszystko tak jak trzeba. Dziecko bezpieczne na przewijaku. Jedno hopsa, drugie hopsa, trzecie ... Panie rozmawiają miedzy sobą i przewijają. Niemowlaki wielkości kurcząt. Takie niekochane kurczaki.
Do zobaczenia w niedzielę na marszu, a w poniedziałek na wypełnionych strajkującymi kobietami ulicach.
Dziś 28 września (środa) 2016 roku - Gazeta Wyborcza nawołuje, żeby w poniedziałek 3 października Kobiety nie szły do pracy, żeby sparaliżowały kraj, który odmawia im PRAWA do decydowania o sobie, a w zamian sam chce o Kobiecie decydować. Sprowadzić ją do poziomu przedmiotu, który nie myśli i nie czuje.
Byłam dziś w Domu Małego Dziecka. Pachnie tam niemowlakami, pieluszkami i zasypkami. Panie są bardzo miłe. Znają życie. "Są kobiety, które się nie zabezpieczały i nie będą się zabezpieczały, nawet jeśli antykoncepcja byłaby za darmo".
Takie kobiety rodzą dużo cennych dla Polski dzieci. Te dzieci wychowują później instytucje, a częśc z nich rodziny adopcyjne. Ten drugi przypadek jest akurat tą piękną wersją ze szczęśliwym zakończeniem.
Podobno adopcji jest sporo. Tylko, że Rodzice adopcyjni "biorą" jedynie ZDROWE dzieci. Nawet jak się okazuje, że jest wada kręgosłupa u niemowlaka i da się ją leczyć ale jeszcze nie wiadomo, jak się rozwinie, to rodzice adopcyjni nie decydują się na przysposobienie takiego malucha.
Zakaz badań prenatalnych = wiele dzieci w domu małego dziecka, bez szansy na adopcję albo z bardzo małą szansą.
I jeszcze tylko konkluzja na sam koniec: moja koleżanka Monika niedawno została mamą. Jak przewija swoją małą, to uśmiecha się, cały czas do tej Olgi gada, całuje brzuszek. Zachwyca się.
Dziś widziałam masowe przewijanie dzieci w instytucji. Sterylnie. Wszystko tak jak trzeba. Dziecko bezpieczne na przewijaku. Jedno hopsa, drugie hopsa, trzecie ... Panie rozmawiają miedzy sobą i przewijają. Niemowlaki wielkości kurcząt. Takie niekochane kurczaki.
Do zobaczenia w niedzielę na marszu, a w poniedziałek na wypełnionych strajkującymi kobietami ulicach.
wtorek, sierpnia 16, 2016
Nigdy Cię nie zapomnę
Nigdy Cię nie zapomnę
chociaż nigdy Cię nie przytulę.
I na początku jak będę gasić światło
to wszystkie moje myśli
będą szukać ciebie
Wyda mi się, że nadal cię mam
bezpiecznie się we mnie kołyszesz
nawet dotknę cię ręką przez skórę
Skóra zmieni się w szybę
szyba zmieni się w mur
na którym zedrę palce
Kiedy zgaśnie światło
znów przez chwilę
będę się bała,
że mi świat zmienisz
do góry nogami wywrócisz
A kiedy światło się zapali
zobaczę płaskość planety
która była matką ziemią
dla ciebie
Krótko
i nieudolnie
ale
byłam twoją mamą
16.08.2016.
chociaż nigdy Cię nie przytulę.
I na początku jak będę gasić światło
to wszystkie moje myśli
będą szukać ciebie
Wyda mi się, że nadal cię mam
bezpiecznie się we mnie kołyszesz
nawet dotknę cię ręką przez skórę
Skóra zmieni się w szybę
szyba zmieni się w mur
na którym zedrę palce
Kiedy zgaśnie światło
znów przez chwilę
będę się bała,
że mi świat zmienisz
do góry nogami wywrócisz
A kiedy światło się zapali
zobaczę płaskość planety
która była matką ziemią
dla ciebie
Krótko
i nieudolnie
ale
byłam twoją mamą
16.08.2016.
sobota, maja 14, 2016
Mamo,
Pada. Mokro. Jestem trochę pijana,
Wołałabym być pijana bardzo.
Bardzo pijana niczego się nie boję.
Kocham Cię, Mamo
Martwię się o Ciebie.
Martwię się o siebie.
Mamo, noc już nie jest młoda
Ani Ty ani ja też super młode
nie jesteśmy
Ale jesteśmy i to ma sens,
tylko to
Robimy razem wiele rzeczy
Siedzimy, gadamy, mówimy o życiu
Doświadczamy życia właśnie.
Nie ma niczego lepszego nisz wiersz
sama wiesz
Mamo, kocha Cię
Kocham Cię
Kocham Cię i
Kocham Cię
Mam teraz już nie białe
ale niebieskie ściany
Mam męża i dziecko
Ale nic się nie zmieniło
Mam prawie 100 lat,
Kocham Cię.
Najlepiej lubię
pić z Tobą wódkę
wtedy tak się otwieramy
Ty i ja
Gadamy o wszystkim
i to ma sens
Jesteś moją królową
jesteś moim wszystkim
i znasz wszystkie moje sekrety
Wiesz, kogo kocham
i w kim się kocham
i kogo chcę zabić
Wiesz o mnie wszystko i
jeśli Japończycy twierdzą,
że mamy trzy twarze:
dla obcych, dla bliskich i dla siebie
to ty znasz tą
twarz ostateczną.
Znasz mnie.
Ja znam Ciebie.
To nie musi być miłość
Ale jest
Wołałabym być pijana bardzo.
Bardzo pijana niczego się nie boję.
Kocham Cię, Mamo
Martwię się o Ciebie.
Martwię się o siebie.
Mamo, noc już nie jest młoda
Ani Ty ani ja też super młode
nie jesteśmy
Ale jesteśmy i to ma sens,
tylko to
Robimy razem wiele rzeczy
Siedzimy, gadamy, mówimy o życiu
Doświadczamy życia właśnie.
Nie ma niczego lepszego nisz wiersz
sama wiesz
Mamo, kocha Cię
Kocham Cię
Kocham Cię i
Kocham Cię
Mam teraz już nie białe
ale niebieskie ściany
Mam męża i dziecko
Ale nic się nie zmieniło
Mam prawie 100 lat,
Kocham Cię.
Najlepiej lubię
pić z Tobą wódkę
wtedy tak się otwieramy
Ty i ja
Gadamy o wszystkim
i to ma sens
Jesteś moją królową
jesteś moim wszystkim
i znasz wszystkie moje sekrety
Wiesz, kogo kocham
i w kim się kocham
i kogo chcę zabić
Wiesz o mnie wszystko i
jeśli Japończycy twierdzą,
że mamy trzy twarze:
dla obcych, dla bliskich i dla siebie
to ty znasz tą
twarz ostateczną.
Znasz mnie.
Ja znam Ciebie.
To nie musi być miłość
Ale jest
piątek, lutego 12, 2016
Walizka z wspomnieniami
Na urodziny, przygotowuję muzykę romantyczną, dlatego, że jestem zakochana.
Fajnie, na krok przed tak ważnymi urodzinami czuć, to co czuję. Jeśli doczytacie tego posta do końca, zobaczycie, kto sprawia, że krew krąży mi w żyłach szybciej ....
Już nie jestem smutna.
A byłam.
Ciocia Marysia, nie uciekła przeznaczeniu, zaakceptowała je. Umarła.
Razem z Adą widziałyśmy ją po raz ostatni, już nie żywą.
Beżowa sala, na ścianie drzewo oliwne, mocny symbol. Drzewa oliwne trwają tysiącami lat. My nie.
Ciocia Marysia ubrana na brązowo, w beżowych pończochach.
Gładko uczesana.
Ada chyba nie wiedziała, co zobaczy.
Ja też.
Ale tak naprawdę, nie zobaczyłyśmy naszej kochanej, mądrej i dobrej Marysi.
Jej tam nie było.
Na pogrzebie okazało się, że mamy dużą rodzinę.
Zawsze chciałam mieć dużą rodzinę. Wielki stół, przy którym wszyscy byśmy się spotykali.
Tyle, że nie takie było moje przeznaczenie.
I tyle.
Jakie jest moje przeznaczenie?
Oddać się w ręce Losu, posłusznie i pozwolić, by robił ze mną, co chce. Trochę, jak bierna ale zakochana kobieta.
Jak wygląda Los?
Mój.
Wygląda, jak średniowieczny rycerz. Jest wysoki, silny, waleczny, niezłomny. Patrzy na mnie z przymrużeniem swoim wiernym okiem. Widać, że mnie kocha, lubi i szanuje.
Nie wiem tylko dlaczego, nie pytam.
Znam jego imię, ale się nim dzielić nie będę.
Usłyszałam je od irlandzkiej wróżki Dary, 6 lat temu.
Mój Los chroni mnie, kiedy ładuję się w kłopoty. (Wiem, wiem to wszystko magiczne myślenie i może w tym wieku już nie wypada myśleć magicznie ... ale to jedna z cech, które pewnie się we mnie nie zmieni ).
Los ma szeroki kark, mocny, porośnięty jasnymi włosami. Pachnie.
Chciałabym dotknąć go opuszkami.
Ma duże dłonie.
Jest emanacją siły.
Zawdzięczam mu wszystko.
Zawdzięczam wszystko Temu, Kto taki LOS mi zgotował.
Więc już wiecie w kim jestem zakochana?
Jestem zakochana w moim Życiu. I te romantyczne piosenki na cześć Życia będę wygrywać.
Moim Cieniem jest Siła. Jego siła.
Do Niego należę.
Kocham.
Fajnie, na krok przed tak ważnymi urodzinami czuć, to co czuję. Jeśli doczytacie tego posta do końca, zobaczycie, kto sprawia, że krew krąży mi w żyłach szybciej ....
Już nie jestem smutna.
A byłam.
Ciocia Marysia, nie uciekła przeznaczeniu, zaakceptowała je. Umarła.
Razem z Adą widziałyśmy ją po raz ostatni, już nie żywą.
Beżowa sala, na ścianie drzewo oliwne, mocny symbol. Drzewa oliwne trwają tysiącami lat. My nie.
Ciocia Marysia ubrana na brązowo, w beżowych pończochach.
Gładko uczesana.
Ada chyba nie wiedziała, co zobaczy.
Ja też.
Ale tak naprawdę, nie zobaczyłyśmy naszej kochanej, mądrej i dobrej Marysi.
Jej tam nie było.
Na pogrzebie okazało się, że mamy dużą rodzinę.
Zawsze chciałam mieć dużą rodzinę. Wielki stół, przy którym wszyscy byśmy się spotykali.
Tyle, że nie takie było moje przeznaczenie.
I tyle.
Jakie jest moje przeznaczenie?
Oddać się w ręce Losu, posłusznie i pozwolić, by robił ze mną, co chce. Trochę, jak bierna ale zakochana kobieta.
Jak wygląda Los?
Mój.
Wygląda, jak średniowieczny rycerz. Jest wysoki, silny, waleczny, niezłomny. Patrzy na mnie z przymrużeniem swoim wiernym okiem. Widać, że mnie kocha, lubi i szanuje.
Nie wiem tylko dlaczego, nie pytam.
Znam jego imię, ale się nim dzielić nie będę.
Usłyszałam je od irlandzkiej wróżki Dary, 6 lat temu.
Mój Los chroni mnie, kiedy ładuję się w kłopoty. (Wiem, wiem to wszystko magiczne myślenie i może w tym wieku już nie wypada myśleć magicznie ... ale to jedna z cech, które pewnie się we mnie nie zmieni ).
Los ma szeroki kark, mocny, porośnięty jasnymi włosami. Pachnie.
Chciałabym dotknąć go opuszkami.
Ma duże dłonie.
Jest emanacją siły.
Zawdzięczam mu wszystko.
Zawdzięczam wszystko Temu, Kto taki LOS mi zgotował.
Więc już wiecie w kim jestem zakochana?
Jestem zakochana w moim Życiu. I te romantyczne piosenki na cześć Życia będę wygrywać.
Moim Cieniem jest Siła. Jego siła.
Do Niego należę.
Kocham.
niedziela, listopada 15, 2015
13.11.2015
Nie …
Tak ….
Tak zaczyna się trzęsienie ziemi
Albo wulkaniczna eksplozja
Gorąco …
Gorąco na dole
I na górze mrowienie
Czuję
W opuszkach palców
I w każdym zakamarku
Terrorystę
To ja
Robię zamach na samą siebie
Mogę po prostu się wysadzić
Tak
Nie
Mam suche usta
Ale żadna woda
Nie ugasi tego pragnienia
I nie chodzi o pragnienie zabijania
Chodzi o pragnienie posiadania
Oddania się
Weź mnie
Weź mnie bo zwariuję
Tak
Nie ….
Jeśli tego nie zrobisz
Eksploduję
Terrorysta we mnie
Podpalił już wszystko
Jest nieprzytomny
To rodzaj religijnej ekstazy
Końce moich włosów
Już się palą
15.11.2015
czwartek, października 22, 2015
Hi Life!
Cześć Życie!
Jak fajnie, że tak się toczysz. Jak fajnie, że mam jeszcze 39 lat. Że znam tylu ludzi, których bym już nie znała, mając teraz lat 60siąt. I jaka szkoda, że tak mało czasu poświęcałam cioci Marysi, a teraz ona jest już chora i w szpitalu i może się okazać, że zwyczajnie po ludzku - nie będzie miała siły ...żeby pooglądać ze mną rodzinne, stare zdjęcia. Ma je porozkładane w różnych miejscach i oby się zdarzyło, że uda jej się te wszystkie zdjęcia zebrać. I żebym zobaczyła jeszcze, z górnej szuflady tą karteczkę z odręcznym pismem mojego pradziadka. Bo ciocia Marysia taką karteczkę zachowała.
Najbardziej żal mi czasu, którego dla kogoś nie miałam. Pamiętam te momenty, patrzyłam na mały budzik na regale cioci i w zasadzie to szykowałam się to wyjścia, a przecież mogłam zostać i te zdjęcia zobaczyć i może nawet te ważne dla mnie sobie zabrać. Z Violetką - moją mamą. Ciocia Marysia mówiła o mojej mamie Violetka kiedyś, a teraz mówi Violeta.
Na ścianie, w mieszkaniu cioci wiszą obrazy stryja mojej matki - Piotra.
Te obrazy to historia naszej rodziny, ludzie, których w większości już nie ma i miejsca które nadal są - Wilno, Antokol .... kościół, w którym stryj malował obraz Jezusa wśród dzieci, i na wzór dzieci postawił sobie małą Marysię i jej siostrę Adę Irenę.
Pojadę do tego kościoła. Do tego ich Wilna. Do Wilna z którego w 1945 wszyscy przyjechali. Moja babcia Wanda i dziadek Aleksander zamieszkali na Zgierskiej 38. I tam było tych wileńskich uchodźców wielu. I wszyscy sobie wszystko pożyczali, choć ludzie prawie nic nie mieli. I wspólnie żyli, oddając cześć życiu.
Cześć Życie!
Najbardziej żal mi czasu, którego dla ludzi nie miałam. Bo np. dlaczego tak rzadko widuję rodziców Luka. Kocham ich. Uwielbiam spędzać czas w ich domu, przy kawie, ciastku lub przy najsmaczniejszym obiadku.
Dlaczego nie widuję mojej Megan Ramięgi.
Żal mi czasu, którego nie mam dla siebie, na pisanie. Tzn, mam ten czas, ale pozwalam mu płynąć, znikać w bezśladzie.
Ostatni miesiąc upłynął mi szalenie sentymentalnie. Sentymentalizm powiązany jest z szaleństwem. Łzawe poranki, zachłystywanie się rzeczywistością, ludźmi.
Na fali uchodźców syryjskich wielkie ludźmi rozczarowanie, a na fali wolontariuszy Szlachetnej Paczki i paczkowych rodzin wielki nad ludźmi zachwyt. Zmieniamy świat na lepsze, zmieniamy na lepsze świat osoby, którą odwiedzamy. Tak!
Sentymentalizm ma związek z ciocią Marysią. Z tym, że nagle z tej chodzącej i opowiadającej i wspominającej stare czasy i zawsze tak zaangażowanej w moje życie kobiety, stała się stara i bezradna i zbolała. I jak ja ją taką zbolałą zobaczyłam, to od razu w ryk. Bo nie umiem na wodzy utrzymać emocji, a w szczególności rozpaczy i smutku. Jak mnie chwyci ryczę, zamiast podtrzymywać na duchu.
Świadomość, że ciocia Marysia przemija, że kończy się jej świat i czar jej opowieści ... że zmienia się w starą, bezradną, krnąbrną osobę ... zachwiał mną. Przeraził, rozbił. Żałowałam cioci i żałowałam siebie i nie żałowałam tych wszystkich chwil razem spędzonych, chwil na obiedzie w Lawendzie, kiedy ona pierwszy raz próbowała kalmary i tego jak zabrałam ją na zakupy do Manufaktury i jak wspólnie łaziłyśmy po lumpeksach, kupowałyśmy góralskie buty na Górniaku.
Zrobiło mi się smutno, że Marysia tak słabo zna moją córkę, moją Adę. Ada teraz jeździ do cioci do szpitala. Mogłam przyprowadzać ją częściej na Zbaraską, do mieszkania cioci.
Oczywiście, jeśli Bóg, w którego ciocia tak wierzy pozwoli, to może jeszcze wszystko sobie odbijemy.
Ostatnio doświadczałam starości, gdy chorowała i umierała babcia Basia. Tyle że ja nie kochałam Babci Basi. Bo Babci nie kochała mnie. Miałam wtedy 25 lat. Wróciłam z Kosowa, poznałam Wojtka Kowmana, który od miesięcy leży już w grobulcu. Wielki W nie żyje, kumacie? Taki koleś, z taką charyzmą, z taką piękna gęba i tatuażem Indianina.
Zawsze miałam szczęście spotykać ludzi niesamowitych.
Teraz też spotykam waleczne kobiety bez zębów, bo walczyły całymi latami ze swoimi mężami. Teraz uczą się normalności, codzienności, tego że z koleżanką można wypić kawę, bez strachu.
I matki 5-ciorga dzieciaków, które wcale nie są patologią, ale niezwykłą energią i ciepłem, a widać to po ich szczęśliwych dzieciach. Co powiedzieć. Wiwat Życie!
Zawsze miałam szczęście spotykać ludzi niezwykłych, bo jestem gościnna, odważna i otwarta.
Jestem ciekawa. Życia. A życie to ludzie. Dla mnie.
Hej Życie, Moje Piękne - powiem jak Muhibbi.
Zasłoń mnie czasem kotarą z mgły
bym nie patrzyła w przyszłość ze strachem
i nie bała się tracić
Hej Życie, zamiast bać się kresu
widzieć chcę codzienny blask
deszczowej kropli na pajęczynie
utkanej z mgły
Jak fajnie, że tak się toczysz. Jak fajnie, że mam jeszcze 39 lat. Że znam tylu ludzi, których bym już nie znała, mając teraz lat 60siąt. I jaka szkoda, że tak mało czasu poświęcałam cioci Marysi, a teraz ona jest już chora i w szpitalu i może się okazać, że zwyczajnie po ludzku - nie będzie miała siły ...żeby pooglądać ze mną rodzinne, stare zdjęcia. Ma je porozkładane w różnych miejscach i oby się zdarzyło, że uda jej się te wszystkie zdjęcia zebrać. I żebym zobaczyła jeszcze, z górnej szuflady tą karteczkę z odręcznym pismem mojego pradziadka. Bo ciocia Marysia taką karteczkę zachowała.
Najbardziej żal mi czasu, którego dla kogoś nie miałam. Pamiętam te momenty, patrzyłam na mały budzik na regale cioci i w zasadzie to szykowałam się to wyjścia, a przecież mogłam zostać i te zdjęcia zobaczyć i może nawet te ważne dla mnie sobie zabrać. Z Violetką - moją mamą. Ciocia Marysia mówiła o mojej mamie Violetka kiedyś, a teraz mówi Violeta.
Na ścianie, w mieszkaniu cioci wiszą obrazy stryja mojej matki - Piotra.
Te obrazy to historia naszej rodziny, ludzie, których w większości już nie ma i miejsca które nadal są - Wilno, Antokol .... kościół, w którym stryj malował obraz Jezusa wśród dzieci, i na wzór dzieci postawił sobie małą Marysię i jej siostrę Adę Irenę.
Pojadę do tego kościoła. Do tego ich Wilna. Do Wilna z którego w 1945 wszyscy przyjechali. Moja babcia Wanda i dziadek Aleksander zamieszkali na Zgierskiej 38. I tam było tych wileńskich uchodźców wielu. I wszyscy sobie wszystko pożyczali, choć ludzie prawie nic nie mieli. I wspólnie żyli, oddając cześć życiu.
Cześć Życie!
Najbardziej żal mi czasu, którego dla ludzi nie miałam. Bo np. dlaczego tak rzadko widuję rodziców Luka. Kocham ich. Uwielbiam spędzać czas w ich domu, przy kawie, ciastku lub przy najsmaczniejszym obiadku.
Dlaczego nie widuję mojej Megan Ramięgi.
Żal mi czasu, którego nie mam dla siebie, na pisanie. Tzn, mam ten czas, ale pozwalam mu płynąć, znikać w bezśladzie.
Ostatni miesiąc upłynął mi szalenie sentymentalnie. Sentymentalizm powiązany jest z szaleństwem. Łzawe poranki, zachłystywanie się rzeczywistością, ludźmi.
Na fali uchodźców syryjskich wielkie ludźmi rozczarowanie, a na fali wolontariuszy Szlachetnej Paczki i paczkowych rodzin wielki nad ludźmi zachwyt. Zmieniamy świat na lepsze, zmieniamy na lepsze świat osoby, którą odwiedzamy. Tak!
Sentymentalizm ma związek z ciocią Marysią. Z tym, że nagle z tej chodzącej i opowiadającej i wspominającej stare czasy i zawsze tak zaangażowanej w moje życie kobiety, stała się stara i bezradna i zbolała. I jak ja ją taką zbolałą zobaczyłam, to od razu w ryk. Bo nie umiem na wodzy utrzymać emocji, a w szczególności rozpaczy i smutku. Jak mnie chwyci ryczę, zamiast podtrzymywać na duchu.
Świadomość, że ciocia Marysia przemija, że kończy się jej świat i czar jej opowieści ... że zmienia się w starą, bezradną, krnąbrną osobę ... zachwiał mną. Przeraził, rozbił. Żałowałam cioci i żałowałam siebie i nie żałowałam tych wszystkich chwil razem spędzonych, chwil na obiedzie w Lawendzie, kiedy ona pierwszy raz próbowała kalmary i tego jak zabrałam ją na zakupy do Manufaktury i jak wspólnie łaziłyśmy po lumpeksach, kupowałyśmy góralskie buty na Górniaku.
Zrobiło mi się smutno, że Marysia tak słabo zna moją córkę, moją Adę. Ada teraz jeździ do cioci do szpitala. Mogłam przyprowadzać ją częściej na Zbaraską, do mieszkania cioci.
Oczywiście, jeśli Bóg, w którego ciocia tak wierzy pozwoli, to może jeszcze wszystko sobie odbijemy.
Ostatnio doświadczałam starości, gdy chorowała i umierała babcia Basia. Tyle że ja nie kochałam Babci Basi. Bo Babci nie kochała mnie. Miałam wtedy 25 lat. Wróciłam z Kosowa, poznałam Wojtka Kowmana, który od miesięcy leży już w grobulcu. Wielki W nie żyje, kumacie? Taki koleś, z taką charyzmą, z taką piękna gęba i tatuażem Indianina.
Zawsze miałam szczęście spotykać ludzi niesamowitych.
Teraz też spotykam waleczne kobiety bez zębów, bo walczyły całymi latami ze swoimi mężami. Teraz uczą się normalności, codzienności, tego że z koleżanką można wypić kawę, bez strachu.
I matki 5-ciorga dzieciaków, które wcale nie są patologią, ale niezwykłą energią i ciepłem, a widać to po ich szczęśliwych dzieciach. Co powiedzieć. Wiwat Życie!
Zawsze miałam szczęście spotykać ludzi niezwykłych, bo jestem gościnna, odważna i otwarta.
Jestem ciekawa. Życia. A życie to ludzie. Dla mnie.
Hej Życie, Moje Piękne - powiem jak Muhibbi.
Zasłoń mnie czasem kotarą z mgły
bym nie patrzyła w przyszłość ze strachem
i nie bała się tracić
Hej Życie, zamiast bać się kresu
widzieć chcę codzienny blask
deszczowej kropli na pajęczynie
utkanej z mgły
wtorek, czerwca 23, 2015
Dzień Ojca
"Wyjedź z ojcem, dopóki jeszcze jest, poczuj się znów jak dziecko, pozwól żeby tata zaopiekował się Tobą, jak wtedy gdy miałeś kilka lat (...)"-
Oczywiście serdecznie do tego zachęcam, tak samo jak mój były chłopak, którego wpis na fejsbuku przeczytałam przed chwilą. Wpis ilustrowało wzruszające zdjęcie - on z ojcem, obydwoje już dużo starsi.
Starsi panowie, ale razem na górskim szlaku. Fajnie. Wzruszająco.
Aż by się tak chciało ...
Tyle, że na przykład - taka ja- nie mogę zabrać nigdzie mojego ojca i nie dlatego, że umarł.
Umarła nasza relacja.
Do tego stopnia, że nawet dziś, w Dzień Ojca zupełnie zapomniałam, że ojca mam.
Że gdzieś tam sobie mieszka, pracuje, podróżuje, spaceruje z psami.
Kiedy myślę: "ojciec" - widzę Johna w relacji z Adą, albo moją matkę i jej ojca Aleksandra Dowgirda.
Widzę Gochę i Micha, jej tatę. Widzę Luka i Tatę Luka - ojca którego uwielbiam nad życie i który tyle razy mi pomógł.
I nawet w telefonie pan Marek figuruje u mnie, jako "Tata Luka". Tata.
Ojcem, choć porzuconym jest Pan Mirosław, którym opiekuję się już teraz bardziej z ramienia własnego, niż ramienia Szlachetnej Paczki. Mirosław ma 61 lat i 24 letniego syna, który wcale się nim nie zajmuje.
-Panie Mirosławie, jutro Dzień Ojca, czy syn pana odwiedzi?- zapaytałam go wczoraj.
-Nie -
-A dlaczego nie?-
-Nie ma pewnie czasu, pracuje, dostał tą nową pracę - Pan Mirosław broni syna.
Rodzice bronią dzieci, nawet tych złych, które o nich zapomniały.
Ciekawa jestem, czy mój ojciec broni mnie, gdy go ktoś na przykład pyta o tą najstarszą córkę?
-Jak się nazywa ta Twoja córka z Łodzi?-
-Sylwia-
-Co robi?-
-Nie wiem, wyszła za Amerykanina, mają kilkuletnią córkę ( zastanawiam się, czy mój ojciec pamięta, jak jego wnuczka ma na imię ?).
-A ty Sylwia, to masz ojca?-
-Mam-
-Ale żyje?-
-Żyje -
Zauważyłam, że coraz rzadziej opowiadam, kim mój ojciec jest. Kiedyś się tym chwaliłam.
Teraz już się nie chwalę, bo chwalić to się można relacją z osobą, a nie kim osoba jest.
-Mamo, a twój tata żyje?- pyta mnie czasami ( nie bardzo często Ada)-
-Żyje, mieszka w Krakowie, lubi góry, tak jak Ty - Odpowiadam jej.
-On musi za tobą bardzo tęsknić - Stwierdza Ada.
-Nie tęsknimy za sobą. Nasze drogi się rozeszły -
Kiedyś opowiem jej więcej, jeśli będę to więcej pamiętać.
"Wyjedź z ojcem w góry, póki jeszcze żyje, poczuj jego troskę".
No nie wyjadę w góry, choć zew mam do podróży, jak ojciec i do bycia Piotrusiem Panem, jak ojciec.
I pryszcze po ojcu mam.
-Twój ojciec musiał mieć mocne, dobre geny - powiedziała mi niedawno Magda z Nepalu.
Fakt, jesteśmy silnym, zdrowym rodzeństwem przyrodnim: Ja, Agut, Aleksa i Wojtek.
Wydaliśmy też na świat silne i zdrowe potomstwo.
Biologia. Posiadanie ojca w moim przypadku sprowadza się do biologi.
Mocne włosy, silne ramiona, dobra głowa.
Nie zabiorę więc ojca w góry ale ... zabiorę go ze sobą wszędzie, bo gdziekolwiek nie pójdę, on też tam będzie.
Wszystkiego Najlepszego John - jesteś dla Ady najlepszym ojcem! I ona to wie :)
Oczywiście serdecznie do tego zachęcam, tak samo jak mój były chłopak, którego wpis na fejsbuku przeczytałam przed chwilą. Wpis ilustrowało wzruszające zdjęcie - on z ojcem, obydwoje już dużo starsi.
Starsi panowie, ale razem na górskim szlaku. Fajnie. Wzruszająco.
Aż by się tak chciało ...
Tyle, że na przykład - taka ja- nie mogę zabrać nigdzie mojego ojca i nie dlatego, że umarł.
Umarła nasza relacja.
Do tego stopnia, że nawet dziś, w Dzień Ojca zupełnie zapomniałam, że ojca mam.
Że gdzieś tam sobie mieszka, pracuje, podróżuje, spaceruje z psami.
Kiedy myślę: "ojciec" - widzę Johna w relacji z Adą, albo moją matkę i jej ojca Aleksandra Dowgirda.
Widzę Gochę i Micha, jej tatę. Widzę Luka i Tatę Luka - ojca którego uwielbiam nad życie i który tyle razy mi pomógł.
I nawet w telefonie pan Marek figuruje u mnie, jako "Tata Luka". Tata.
Ojcem, choć porzuconym jest Pan Mirosław, którym opiekuję się już teraz bardziej z ramienia własnego, niż ramienia Szlachetnej Paczki. Mirosław ma 61 lat i 24 letniego syna, który wcale się nim nie zajmuje.
-Panie Mirosławie, jutro Dzień Ojca, czy syn pana odwiedzi?- zapaytałam go wczoraj.
-Nie -
-A dlaczego nie?-
-Nie ma pewnie czasu, pracuje, dostał tą nową pracę - Pan Mirosław broni syna.
Rodzice bronią dzieci, nawet tych złych, które o nich zapomniały.
Ciekawa jestem, czy mój ojciec broni mnie, gdy go ktoś na przykład pyta o tą najstarszą córkę?
-Jak się nazywa ta Twoja córka z Łodzi?-
-Sylwia-
-Co robi?-
-Nie wiem, wyszła za Amerykanina, mają kilkuletnią córkę ( zastanawiam się, czy mój ojciec pamięta, jak jego wnuczka ma na imię ?).
-A ty Sylwia, to masz ojca?-
-Mam-
-Ale żyje?-
-Żyje -
Zauważyłam, że coraz rzadziej opowiadam, kim mój ojciec jest. Kiedyś się tym chwaliłam.
Teraz już się nie chwalę, bo chwalić to się można relacją z osobą, a nie kim osoba jest.
-Mamo, a twój tata żyje?- pyta mnie czasami ( nie bardzo często Ada)-
-Żyje, mieszka w Krakowie, lubi góry, tak jak Ty - Odpowiadam jej.
-On musi za tobą bardzo tęsknić - Stwierdza Ada.
-Nie tęsknimy za sobą. Nasze drogi się rozeszły -
Kiedyś opowiem jej więcej, jeśli będę to więcej pamiętać.
"Wyjedź z ojcem w góry, póki jeszcze żyje, poczuj jego troskę".
No nie wyjadę w góry, choć zew mam do podróży, jak ojciec i do bycia Piotrusiem Panem, jak ojciec.
I pryszcze po ojcu mam.
-Twój ojciec musiał mieć mocne, dobre geny - powiedziała mi niedawno Magda z Nepalu.
Fakt, jesteśmy silnym, zdrowym rodzeństwem przyrodnim: Ja, Agut, Aleksa i Wojtek.
Wydaliśmy też na świat silne i zdrowe potomstwo.
Biologia. Posiadanie ojca w moim przypadku sprowadza się do biologi.
Mocne włosy, silne ramiona, dobra głowa.
Nie zabiorę więc ojca w góry ale ... zabiorę go ze sobą wszędzie, bo gdziekolwiek nie pójdę, on też tam będzie.
Wszystkiego Najlepszego John - jesteś dla Ady najlepszym ojcem! I ona to wie :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)