piątek, czerwca 23, 2017

Tęsknota


Są w życiu takie sentymentalne momenty. Częstą te momenty to pożegnania.
Ludzi, miejsc .... okoliczności.
To boli, mnie bolało zawsze. Kiedy odchodziłam z podstawówki i żegnałam moją klasę czułam, że umieram. I później zawsze już przy mocnych, ostatecznych, nieodwracalnych pożegnaniach tak się czułam. Przeżywałam swoistą żałobę po czasie, który przeminął. Chciałam być zawsze dzieckiem .
I nie chodziło o lęk przed starością, bardziej o śmierć dziecka we mnie.

Dopiero niedawno -  przeczytawszy " Małego Księcia" dziesiąty raz, zrozumiałam, że to książka o śmierci dziecka w Tobie. Nie o śmierci fizycznej.
Bo czym jest śmierć dziecka, którym byłeś? Jest czymś strasznym. Świat zabaw i fantazji, pogoni za wiatrem i śniegiem, świat zjadanych paprochów i wyobraźni niezmąconej i nieskończonej znika. Odchodzi w zapomnienie Świat czysty.
Pewnie o to chodzi, o ten brak zepsucia dziecka, otwartość, zachwyt, magiczne myślenie.

Dziś na fali Ady kończącej trzecią klasę i rozstającej się z ukochaną Panią wychowawczynią, poczułam ten smutek znowu. Rozwyłam się ale, płacz jest takim spustem, a w środku została ta tęsknota i boleść.
Położyłam się na chwilę ale ze snu wyrwała mnie właśnie ta bolesność. Żałobna, mocna, straszna.

Jutro Spacer w obronie Puszczy Białowieskiej i powinnam kipieć energią i jeszcze wczoraj kipiałam, ale teraz czuję się rozbita z powodu żałoby po czasie.

Kiedyś płakałam nad sobą i dzieckiem w sobie teraz rozpaczam nad moją Adą.

Moja wspaniała Ada ma już 9 lat.

Jest najpiękniejszą dla mnie istotą, potrafi słuchać i zadawać pytania. Jest ciekawa świata i ludzi. Krytyczna i dociekliwa. Tak pięknie potrafi bawić się niczym i jej wyobraźnia ....
jej wyobraźnia czyni ją jeszcze bardziej wyjątkową.

Jaka jestem dziś głupia rozpaczając nad przemijaniem.
Carpe diem.
Korzystać z dnia. Cieszyć się dniem ....
Smutek to jednak potrzebna emocja .... w smutku nagle robimy się słabi i łzawi .... dostrzegamy, w innych piękno i za tym pięknem tęsknimy. Za dobrem.
To dobrze, że dziś jestem smutna bez większego powodu.

Wychowawczyni Ady, za którą ja już dziś tęsknię to wspaniały pedagog. Kochający dzieci, wyrozumiały i wymagający. Kiedy na nią patrzę, to żałuję, że sama nie jestem nauczycielką.
Kiedyś praca nauczyciela klas I-III wydawała mi się taka  nijaka, pedagogika tymczasem była dla mnie przedmiotem najnudniejszym. Teraz widzę, jak ważna jest ta pierwsza prawdziwa Pani dla dziecka.
Może ja zachęcić lub zniechęcić, napędzić lub zatrzymać.

Myślę o swojej pierwszej pani - Bożenie Jordan. Cały czas ją pamiętam. A ona pamiętała mnie jako dziecko.

Dziś wejdę pod prysznic i popłaczę sobie, jak to człowiek czasem musi.

Sentymentalne. Obym płakała tylko z sentymentalnych powodów. Bogowie.


Brak komentarzy: