niedziela, grudnia 17, 2006

pare slow

motto:

"jestem tuz po adopcji .... moja pani ma reklamowke ... a w niej zabawki dla mnie i stroik swiateczny dla siebie .... ale to i tak ja bede najpiekniejsza ozdoba jej swiat"


Czasami mozna o czyms pomyslec, ale cala magia jest nie tyle w mysli i nie tyle w sile sprawczej mysli, co w dzialaniu.
I to nie jest wcale odkrywcze.
Wielu z nas bowiem nie odkryje nowych planet ani matematycznych wzorow ....
I wcale nie musi.

Akcja Adoptuj Przyjaciela - Psa. Najpierw przyjaciela - dopiero pozniej Psa.

Chodzi o to, zeby nie bac sie tego calego cierpienia, zeby je widziec, bo skoro jest, jest po to by je widziec i reagowac na nie.
I nie ma tu znaczenia, czy lubisz akurat zwierzeta, czy male dzieci .... czy tez nie,lubisz ani zwierzat ani dzieci .
Chodzi o to, czy lubisz siebie. Za to jaki jestes, ze jestes.
I ile z siebie mozesz dac, nie muszac dawac nic.

Na akcji zjawily sie wszystkie dziewczyny. Chociaz maja rodziny, mezow, dzieci, swoje psy i swoje bezdomne problemy.

Zjawila sie kierowniczka schroniska, ktora nie wierzyla, ze wiecej niz jeden dorosly pies zostanie adoptowany ... : "Na takich akcjach, jak jeden pojdzie to juz bardzo dobrze " - mowila przed.

Ale wierzyla w akcje.

I to slonce, ktore dzis juz nie zaswiecilo, a ktore nie poskapilo nam siebie wczoraj.
Wczoraj, w ogole swiat byl bardzo chojny. I Ludzie tez.

Jak widzisz taki sloneczny swiat i taki przedswiateczny - miekniesz.

Zaczynasz tanczyc i podspiewywac i chwytac sie za rece.
Lubie taki braterski klimat goracej herbaty wypitej szybko i ukradkiem. Herbaty z cukrem.
I lubie te spojrzenia na "TAK".

Dzis w telewizji film : Braterstwo Wilkow.
Czlowiek czlowiekowi ....
Wczoraj wszyscy bylismy wilkami, wielkim wilczym stadem. Stadem, ktore troszczy sie o siebie.

Widzialam starych ludzi ... wczoraj ... Starsze panie, ktore juz adoptowaly zwierzeta a jeszcze przyszly kwestowac i zachecac innych do adopcji.
Moze i sa dziwaczkami i moze mala moga zdzialac .... ale przeciez my mozemy wiecej.

Mozemy najpierw pomyslec, a pozniej zrobic. I zrobic to tak dobrze, jak wczoraj.

Pomimo naszych "spraw na glowie", delikatnosci naszej - pomimo. Pomimo, ze "serce nam sie kraja, jak patrzymy na cierpienie". Mozemy.

Wystarczy pomyslec .....

Akcja pieknie zorganizowana, akcja nie komercyjna, akcja widoczna w grudniowym sloncu.

Akcja pelna slonca i serca.

Caro napisala mi dzis:
"A ty naprawde wygladalas na bardzo szczesliwa. Jeszcze nigdy nie widzialam Cie tak bardzo w cos zaangazowana. Potrzebujesz wyzwan, szczegolnie tych duchowych, bez nich ciebie nie ma ( ...)"

Caro jest, jak celna strzala. Jest jak pocisk najlepszego snajpera ( wczoraj ogladalam "Wrog u Bram " ) ... Caro zawsze trafia celnie.

Nie tylko ja bylam wczoraj szczesliwa. Wszyscy bylismy.
Ci ktorzy psy brali, ci co karme niesli, ci tylko przygladajacy sie.

Bo jak sie tak czlowiek na szczescie napatrzy .... tam gdzie sie go zupelnie nie spodziewa ... to ... lepiej mu jakos ...

Od razu wszystko zdaje sie miec sens, cel, miejsce, porzadek ...

Wszechswiat i jego chaos .... zmienia sie w przyjazny porzadek, ktory wcale ale to wcale nie musi byc zludny.

Oczy robia sie mokre ... a pomyslec, ze na ogol placzemy z wscieklosci, bezsilnosci albo przy cebuli, a tak rzadko ze szczescia.

Brak komentarzy: