środa, lutego 13, 2013

z dna mojej rany

"Nie ma takiego piekła, z którego nie można wrócić"  - napisał mi dziś Marcin.

Trzymam sie tego.

Wczoraj w nocy - rozpadłam się, roztrzaskałam.

Sama sobie to zrobiła.

Brak wybaczenia to piekło.

Na szczęście z tej ciemności i zgnilizny i rozdarcia jest do czego i do kogo wracać, bo gdybym teraz była sama .....

Jutro jadę na narty, w poniedziałek mam urodziny, a w  środę biegę ( ostatnio bardzo dużo biegam ) do pani psycholog.

W moim wieku nadal nie wiem, jak poradzić sobie z dzieciństwem, brakiem. Nie wiem, jak sobie z Nią poradzić. Ani, jak ze sobą.

Im bardziej się rozpadam, tym bardziej tęsknię za Irlandią, za pięknem ...... za dobrem ....... za spokojem ......

Uffff

niedziela, grudnia 16, 2012

"Na smierć pięknej kobiety"

"Na smierć pięknej kobiety"


....
Smutno mi Boże

....
to był
pogrzeb, na który nie dotarłeś

A ta, która umarła, śniła mi się prośbą:
Przyjdź, bądź ....

Przyszłam

Pusto było na tym pogrzebie
Za pusto

Nie było Ciebie
życia zabrakło
i cisza ogłuszyła
Nieobecni uderzyli w łeb

Poczułam, jaka byłaś SAMA

Nie wiedziałam

Wiedziałam,że byłaś
wiedziałam, że byli ludzie
że były tłumy ludzi

Sosnowa, jaśniutka trumna

Przepraszam Cię

że życie uciekło
że wśród obietnic wielkości
kryła sie też ta groźba

Nie godzę się na umieranie

Wracaj, zatańcz, opowidz mi historię
o uratowanym żydowskim dziecku

Smutno mi Boże,
to był pogrzeb, na który
nie dotarłeś....



środa, listopada 21, 2012

Pokłosie

Kolega Żyd wysłał mi dziś link z JTA (The Global News Service of the Jewish People) o zniszczeniu żydowskich grobów na cmentarzu w Łodzi.
http://www.jta.org/news/article/2012/11/20/3112446/gravestones-destroyed-at-polish-jewish-cemetery
Zniszczono 20.
Co to jest dwadzieścia? Tylko dwadzieścia.
Po co od razu szkalować Polaków Chrystusów Narodów.
Cierpiętników i bohaterów.
Zawistnych tylko czasami. Nerwowych i agresywnych, bo przecież każdego dnia walczą o lepsze jutro. Polacy są nerwowi, bo .... żyją biednie i nie mają poczucia bezpieczeństwa. Dlatego tak różnią się od Irlandczyków, którzy poprostu sobie żyją, bez pośpiechu.
I jak odwożą dzieci do szkoły nie trąbią i nie wymachują ręką na kogoś, kto niezdarnie z zaspania, czy innego powodu zaparkował.
To z biedy, to przez lata komunizmu, to z chęci wychylenia się i  jednocześnie ze strachu przed wychyleniem się. To przez wojny ....
Oczywiście nie każdy Polak to czerwona gęba i widły w brudnej łapie.
Nie każdy skrywa mroczny sekret.
Choć nie lubimy mówić o tym, co dzieje się w domu.
Jacy jesteśmy?
Różni.
Podobno w obliczu wielkiej sprawy potrafimy się zebrać i zjednoczyć i miłować, jak przykazano w Biblii.
Na co dzień jednak ....
Na co dzień jest raczej źle ....
Nie potrafimy obiektywnie patrzeć na historię.
Zrozumieć, że świat nie jest czarno biały.
Że ofiara i kat to czasami ta sama osoba.
Zazdrośni i nienawidzący inności.
Zobaczyłam Pokłosie i obudziłam się z myślą o Dniu Świra.
Na końcu filmu jest modlitwa przeklinająca sąsiada.
Tak.
Pokłosie przejaskrawia, ale czasami taka hiperbolizacja jest potrzebna. Bo dziś wszystko jest jaskrawe i krzykliwe i pokazana subtelnie mogłoby już nie zrobić wrażenia.
Jakość naszego społeczeństwa naprawdę się zmienia. Jakość życia na lepsze, a ludzie na gorsze.
Być może Młodość zdoła to jeszcze ocalić, ale my .... trzydziestoletni już raczej nie.
Nie można oburzać się na przeszłość i jej zaprzeczać.
"Kto zaglada pod powierzchnię czyni to na własną odpowiedzialność".
W Pokłosiu nikt nie opluwa bohaterów.
Opluwa ohydnych  i podłych ludzi. Ludzkie kreatury.
Do wybaczenia trzeba SUMIENIA - mówi w filmie ksiądz.

Bo wybaczyć można najpotworniejsze zbrodnie.
Można racjonalizować i  wypierać. Mechanizmy obronne. Głowa.
Mechanizmy obronne nie działąją jednak na sumienie.
"Niebo gwieździste nade mną, prawo moralne we mnie" (Kant).
Mechanizmy obronne nie działają na DUSZĘ.

A jak się spali komuś dziecko to już się nie ma duszy.
A wtedy już nic się nie ma.
Jest się trupem.

Trupem który nie zasłużył na mogiłę.
 

środa, listopada 07, 2012

Pisanie czas zacząć

Tylko nie wiem, czy jeszcze umiem i to nie jest kokieteria.
Skoro pierwsze wiersze zaczęłam pisać w 1990 roku ...... i wcale nie są takie głupie, jak sie do nich zajrzy, to może nadal jestem w stanie coś z siebie wykrzesać.
Każdego dnia najbardziej tego właśnie chce - pisać.
I nie robię tego.

Tak postępować może tylko idiota.
Albo  ktoś poddany wielkiej pokusie.

Dla mnie pisanie nie jest jednak pokusą ..... a nawet jeśli jest, to tego typu pokusom bezgrzesznie mogę się oddawać.

Niech Bogowie zręcznie prowadzą moje pióro!


środa, sierpnia 22, 2012

poniedziałek, sierpnia 06, 2012

cztery żywioły

Istnieją na Ziemi miejsca, w których człowiek może się obudzić ....... odrodzić, poczuć, dotrzeć do siebie.
Znam takie miejsce, należy do wszystkich, ale kiedy tam jestem wiem, ze jest tylko moje.
Byłam tam ostatnio.
W moich żyłach krążyła gorąca i   t r u j ą c a  rozkoszą krew.
Czułam się, jak córa prastarych Bogów, a mogłam też poczuć się, jak córa Koryntu.


Gdybym napisała, jak czułam, musiałabym przypłacić to życiem.



Istnieją więc miejsca, które mogą nas obudzić, odsłonić nasze duszę, połączyć nas z każdym istniejącym żywiołem ...... Ziemia, ogien, powietrze i woda ..... Leżeć na ziemi pod skała, kiedy twoje poranione nogi całe w niej umorusane i kiedy jesteś jednym z Matką. Skakać przez ogień ... nie bojąc się go, ale ciesząc się nim ...........skakać przez ogień na boso. Stać na skale, wysoko i pozwalać by muskały cię całusy wiatru. Powietrze! I woda ..... wypełniona zaroślami, nieczysta, a jednak czysta.
Pływać pod i nad wodą ....

ISTNIEJĄ miejsca na Ziemi, w których człowiek może się odrodzić i zakochać.
W tym miejscu zakochałam się prawieki temu.
I zawsze będę tam wracać. Nawet kiedy mnie nie będzie ..... mój sekretny duch będzie się tam unosił, podziwiając nowych ludzi .... i stary zapach ziemi. Będę tańczyć na skałach, rozmyta w powietrzu, taplać się w wodzie i płonąc w ogniu. Byle nie piekielnym!

Pod moją skórą chodzą małe pająki. W moim brzuchu .... mieszka duży pająk.  To bardzo  bardzo gorące lato. 
Po chłodnej Irlandii TAKIE LATO, to może być za dużo .........

Ale biorę to wszystko takim, jakie jest! Pięknym!
I cieszę się tym, dopóki jest
It is  a terrible love and I am walking with spiders!
http://www.youtube.com/watch?v=cEplGZ_M7s8&feature=related

piątek, czerwca 15, 2012

Pożegnanie z Domem

Całuję wszystkie okna, drzwi i ścainy - do widzenia. Do widzenia jest jednak INNE niż żegnaj, bo żegnaj jest nieodwracalne.
Dziękuję za gościnę piękny Domu, za spokój. Za historię starego człowieka, który żył tu kiedyś, przed nami.
Był sobie człowiek. Miał żonę. Miał duże, stare szafy z lustrami, w których ona codziennie się przeglądała, ale najbardziej w jego oczach.
Póżniej ta Ona, ta kobieta oczekiwała. Ale nie dane jej było doczekać, ani jemu.Umarła, co znów jest takie nieodwracalne i ostateczne ...
Umarła i dziecko w niej umarło. Skończyło się i dom naznaczony został końcem. Po wielu latach umarł też on ... Stary Człowiek. Został dom, który pamięta jego, a teraz też nas.
Mieliśmy więcej szczęścia - żyjemy i nasza Mała żyje. I dom, ten dom za to właśnie nas kocha .....

wtorek, maja 08, 2012

Londyńscy Przyjaciele


(„Czuje, ze mogłabym polecieć” – powiedziałam
„Leć ….”)


Wyścig z czasem wygrany
Zwyciężają Przyjaciele
Biegną, dziko biegną po moście
gdzie dwie wieże

Wierzysz mi

Zazdroszczą nam, bo
nie maja tego, co my mamy

wspólnej przeszłości
wspólnej wstydochwały
młodzieńczego pijaństwa
Teraz wprawdzie też się można upijać
ale to już nie będzie
młodzieńcze
dekadenckie
pijaństwo

Zazdroszczą nam czasów bez esemesów
tego, jak wymienialiśmy się
pierwszymi wierszami i rysunkami


Przyjaciele, tak się śmiać potrafią
że bolą brzuchy i policzki
To śmiech od którego się pęka
który wznosi, jak balon wznosi hel
od takiego śmiechu człowiek lata
chociaż siedzi w ogrodzie



*
Wiem, żyjemy w pięknej codzienności, w spokojnej, przytulnej i bezpiecznej.
Porównywanie jej do klatki musi więc być złe. Kto zagląda pod powierzchnię, czyni to na własną odpowiedzialność ….
A pod powierzchnią jest tyle tęsknoty za tym żeby nadal  wytarzać się w życiu. Za byciem Deanem Morriarty’m. Za ….. intensywnością. I kto by pomyślał, że jeden wyjazd do Londynu, do Przyjaciela, tak bardzo uświadomi mi kim jestem.. Ze myśli mam w głowie, których nie powstydziłby się Markiz.

I że nic nie zachwyca tak bardzo, jak sztuka, o czym wiedział już Tetmajer : I choć życie nasze splunięcia nie warte Evita L’arte.

Van Gogh ….. i Słoneczniki. Widziałam je pierwszy raz. I pierwszy raz na żywca widziałam Caspara Friedricha, który swym pomrokiem zachwyca mnie  już od 20 lat!


Dziki krajobraz z krzyżem w tle ….  Pod krzyżem człowiek …. Jego kule leżą porzucone, człowiek  jednak żyje …. Pewnie stał się cud i chodzi.  Caspar  dostrzegał więc Boga i  miał nadzieję.

Rysuje zawsze te same stare klasztory, albo wzburzone morza …. Ruiny kościołów ….. Czy w tych ruinach nadal szukał Boga, czy może człowiek  spod krzyża potrafił uleczyć się sam?

Ambasadorowie (Hans Holbein Młodszy) to dwaj wspaniali  16 wieczni Dżentelmeni. Wierzą już tylko w  naukę. Bóstwa kryją się za grubymi kotarami. Wspomnienie śmierci gdzieś na wysokości stóp. Memento Mori. Śmierć rzeczywiście powala nas na podłogę ……. Nisko upadamy.

Picasso i jego szkic kobiety z Minotaurem. Ona śpi …. A on nie wie, czy ją kochać, czy  zabić ….. Jest jedną wielką alegorią siły i  ludzko-  męskiej mocy. Drgają mu nozdrza i  mięsnie. Prawie słychać oddech spokojnie śpiącej ………..

Wśród Tej Sztuki ….. wśród tego Miasta …. którego historię znam  coraz lepiej, stoi wieża symbol Upadku. Nie tylko tarotyczny symbol – symbol realny.

Stojąc przy szafocie ……  czułam.

Czułam mocniej niż zwykle. Żal nad życiem utraconym. Tyle, że umierające  na szafocie królowe, wierzyły w życie po życiu.

Potem było  Hever …. Gdzie wśród kwiatów i  drzew, śmiechu, żartów i uścisków ………..  tańczyliśmy  z Duchami  naszej  przeszłości …..

Nie umiem o tym pisać, bo Ktoś dziś, bardzo lapidarnie już to dzisiaj zrobił: „Jak cudownie było mieć znów po 20 lat, nawet przez te kilka dni”.

A dopiero słyszałam, że powroty do przeszłości są niemożliwe, że można tylko nosić w sobie piękne wspomnienia. Otóż to nie jest prawda, Kochani.

Można. To nie trwa długo i za ten eliksir młodości trzeba później zapłacić wysoką cenę – tą ceną jest powrót  do tu i teraz. W którym nie ma się już 20 lat i nie  pije się absyntu szklankami, w knajpie  na Covent Garden. I  coraz jest się dalej  od tego rimbaudycznego uniesienia światem, a bliżej podłogi. W sensie ostatecznym.

Ale warto było! Warto!


wtorek, maja 01, 2012

Córka Losu

"Znów na chodniku piętrzył się stos naszych wysłużonych walizek; czekała nas jeszcze dalsza droga. Ale co tam, droga to życie" J. Kerouac

Hm ... odprowadzając Adę do przedszkola, spotkałam Dziadka Grace. "Słyszałem, że wyjeżdżasz..." - powiedział mi. Często rozmawiamy i lubimy się. To zwykle takie zdawkowe rozmowy ale znaczące, nawet jeśli dotyczą pogody. Bo nawet, kiedy mówisz o pogodzie, to możesz mówić o sobie ......
Zawsze kiedy mówimy o czymkolwiek, to mówimy o sobie. O drzewie, o morzu, o miłości ..... o strachu.

Boję się.

Nie wiem, czy znów umiem rzucić się w drogę, w życie. Czy umiem, jak dawno temu powiedzieć, że niczyją inną jestem córką, ale LOSU i oddać się z ufnością w jego ręce, bez kontorli. Chyba znów potrzebuję skoku na bandżi.

Kiedy osiadasz i codziennie dotykasz stopami tylko Ziemi .... to dobrze jest się tak oderwać, żeby sprawdzić, że nadal  JESTEŚ ODWAŻNY.

Dziadek Grace zapytał mnie o tą naszą planowaną drogę.
-"Tak, wyjeżdżamy. Najpierw nie mogłam się z tym pogodzić, a teraż cóż Droga przywołuje. Otwieram się na nią ......" -
- "Tak .... możemy nieść ze sobą piękne wspomnienia, ale nie możemy wrócić do przeszłości, nigdy. Twoje podejście jest dobre ..... "- powiedział Dziadek Grace i rozstaliśmy się w deszczu. Bo cały czas pada.
A jak pada, to budzi się nostalgia.

Jak pada, to budzą się nostalgiczne demony ....

Coraz bardziej odczuwam czas. To z wiekiem przychodzi, ten nad czasem namysl. I o tym tylko chyba da się wierszem, albo muzyką, albo pędzlem. Inaczej chyba nie.

Za dwa dni lecę do Londynu. Cieszę sie na tą drogę .... ale to zupełnie coś innego, niż powrót do Polski, o którym tak marzyłam.

Do Londynu zakładam moje rozpadające się i wiecznie brudne spodnie ..... kolorową koszulkę w paski i zarzucam marynarski worek. Rozpuszczam włosy. W ręku będe miała książkę. Sama  jestem siebie ciekawa w tej podróży bez Ady i Johna.

Czy nadal jestem tą dziewczyną w drodze z brudnymi paznokciami. Tą śpiacą w pociagu na bocznicy, bo ze zmęczenia nie wysiadłam o czasie na Fabrycznym w Łodzi ?

Czy chce zachwycać sobą, czy raczej  się zachwycać?

Bo wybieram to drugie, ale nie wiem, czy umiem?

Przed  drogą w  głowie tyle pytań. Tyle tęsknot, niepewności, wspomnień, strachów i sentymentów.

Zaczęłam spisywać "mądrości" w indyjskim zeszycie "hand made".

Kolejny notatnik wśród tysięcy.

Pierwsza sentencja to madrość Wergiliusza ...... Przeznaczenie znajdzie drogę.

I ja zastanawiam się, czy nadal jestem Córką Losu ! Gdybym miała nosić indiańskie imię, to własnie tak by ono brzmiało: Córka Losu.

Wieczna za tym co utracone Tęsknota.

Ta, co z Lasu.

Life oh Life.

Życie och Życie.


środa, marca 28, 2012

troche a moze wrecz duzo piekna :)

Ostatnia niedziela (...) w Malahide


Hiszpanskie buty na irlandzkiej ziemi


The rainbow garden (teczowy ogrod)


Mother & Child



W moim ogrodzie ...

17 marca Sw. Patryka



Irish Beauty



Fajny czas z Bozenka


http://www.youtube.com/watch?v=fYhp-mYV2qk

środa, marca 14, 2012

Byle jaki byle był


Byle jaki byle był


Jak się jedzie w wysokie góry to trzeba zabrać ciepłe ciuchy i nie można wziąć byle jakiego swetra żeby tylko był, bo się człowiek poodmraża.

Jak się kupuje książkę to też szuka się ciekawej.

Można brzydkiego psa wziąć ze schroniska, bo brzydki pies to nadal pies, przyjaciel.


Jak się siedzi w domu przed tele to można w byle jakim szlafroku, byle był.

I jak bardzo chce się pić, to można byle jaką flaszkę wychylić, byle była ....


Dlaczego jednak tą samą zasadę stosuje się do chłopa w domu ? BYLE JAKI BYLE BYŁ to dewiza wielu kobiet, które znam. Wy też na pewno znacie takie kobiety, rzućcie okiem i przerażenie was ogarnie, a co gorsza, może same żyjecie właśnie z takim byle jakim partnerem.


Kim jest partner byle jaki ? I kim jest kobieta, która z byle jakim żyje?


Byle jaki partner, w zasadzie słowo „partner” jest tu mocno nadużyte, dlatego napiszę: byle jaki chłop albo chłop huba. Mężczyzna huba. Po pierwsze – nie pracuje. W żaden sposób więc nie stwarza kobiecie poczucia bezpieczeństwa, a jest ono, zaprawdę bardzo ważne. Po drugie nie szuka nawet pracy. Bywa agreswyny, a na pewno jest leniwy. Często niemiły w towarzystwie do tej swojej baby, bo po co ma ją szanować, skoro ona nie szanuje siebie i hoduje hubę.


Byle jaki partner wygląda byle jak, jest zaniedbany, niedomyty, ubrany w dziadowskie łachy. Pali fajki, na które nie ma pieniędzy. Zjada chleb tej swojej biednej baby. Jeśli ma z nią dzieci, to tymi dziećmi się raczej nie zajmuje, a jeśli zajmuje, to zwykle na pokaz. Dzieci go denerwuiją, zachowują się głośno, kiedy akurat program w tele leci.

Facet huba to straszliwe znjawisko. Ale i tak straszliwsze to –agresywna huba. Taki, co to potrafi tą swoją biedną babę ustwić, często pięścią albo kopniakiem. O agresorze jednak dziś pisać nie będę.


Kim jest kobieta, która żyje z byle jakim?


Często prawie 30 latka, ex mężatka z dziećmi. Szuka miłości na ślepo i tam gdzie jej nie ma. Nazywa miłością coś, co miłością nie jest. Ma w domu swoja ukochaną hubę. Żywi ją własną krwawicą. W zamian dostaje czasem średnio dobry seks ( wmawia sobie, że to seks na najwyższym poziomie, ale to wszystko dlatego, że zapomniała czym jest seks na najwyższym poziomie). To kobieta kłamczuszka, oszukuje jednak nie innych, ale samą siebie. „Kocham – więc jestem ... ”.


Zapytałam mojego męża, czy myśli, że ja mogłabym życ z chłopem hubą. Odpowiedział, że nigdy nie wiadomo, że jak samotność dotknie to i może na horyzoncie pojawić się huba. Pewnie miał rację.


Najgorsze, że często mądre niegdyś baby zmnienaiają się w pielegniarki hub. I nigdy nie wiadomo, którą ten pasożyt dopadnie.

Bo patrzę na te niegdyś mądre, trzudziestolatki ..... które teraz zahubione .... toną w finansowym bagnie swoich zadłużonych, miałkich i nieudacznych partnerów.


Zakochane i ich nieudacznicy ..... zakochane na niby, oszukane.

sobota, lutego 18, 2012


Godziny dzielily mnie od urodzin, kiedy zrobilam sobie to zdjecie. Czasami zyczylabym sobie miec w domu nadwornego fotografa, ktory takie zdjecia moglby wykonywac dla mnie.
Bilans? za chwile .... za kilkanascie minut znowu bede starsza ... Zawsze bylam starsza. Jestem bowiem stara dusza. Podobno Ada nie jest. Dlatego taka z niej hipiska, zakochana w kwiatach i pajakach. Nauczylam ja tego, ale sama nigdy taka nie bylam. Nie bylam czula i zakochana w swiecie. Kochalam Pomrki i Szalenstwa ..... i Baudelaire .......

O co zapytac sama siebie w przededniu urodzin? Czy tesknie? TAK, tesknie.

TESKNIE.

Lubie teraz.

Jutro na mojej imprezie bedzie 10 osob. Pamietam urodziny obchodzone w towarzystwie 54 osob. Wiekszosc byla przypadkowa. Obudzilam sie. Nie potrzebuje tlumu.

Ale Ludzi kocham.
Moglabym ich kochac albo zabijac.

Wybralam milosc.

A moze to milosc wybrala mnie.

Poszlam dzis biegac. Bylo ciemno. Nie walczylam o oddech, pocilam sie i podkrecalam tempo.
Ni ebylo widac plazy , bo ciemno, ludzi, bo ciemno. Gwiazd, bo za jasno. Czasami nic nie widac, ale to nie znaczy, ze rzeczy nie ma.

Czytam o Jane Gray, 9 dniowej krolowej Anglii.

Szykuja ja na szafot wlasnie.

Mam duzo wiecej szczescia, szykuje sie na urodzinowa impreze. W towarzystwie nieodmiennie Pieknych Przyjaciol. Jestem Blogoslawiona.

Tesknie!

Tesknie za soba mlodsza i za soba starsza.

Kocham.

Moglabym narysowac moja milosc .... w rzeczywistosci jest duzo, duzo piekniejsza.
Ma czarne oczy i najdluzsze rzesz. Mowi do mnie - Jestes taka mila ..... Mamo ..... -

Za pol godziny .... bede o rok starsza.

Niechaj Bogowie zrecznie waza moje losy ......

Pilam wodke wlasnie ....
na dworze
bylo zimno
ale przyjemnie
wial wiatr
nie chcialam nigdzie jechac
nigdzie wracac

jutro
moze znow bedzie tecza
ludzie
beda na pewno

jutro urodze sie znow

jutra nie ma
a ja jestem potrusiem panem

uratuj mnie

uratuj mnie

uratuj mnie

uratuj mnie od grobowej przyszlosci
od zimna
od deszczu i wiatru
uratuj
do umierania mi sie nie spieszy
a zawsze mi sie spieszylo

zmieniam sie
w strone zycia
odwracam
jak bede miala 90 lat
pewnie najwiecej zycia
bedzie we mnie

i wtedy
zadna tecza nie bedzie nijaka
zaden wiatr zimny
tylko dlatego ze jest

wtedy bede wyrywac sie
ku swiatlu

tylko ze WTEDY
nie bedzie juz swiatla .....
ono zgasnie

wiec dopoki jest
dopoki jestem
dopoki jestesmy

obgryzione skorki
i za paznokciami brud
tak smakuje
zycie

tylko milosc jest czysta
bo jest

------------------------------------------------

sobota, stycznia 14, 2012

Jeśli prawda jest w kolorze nieba, to chcę już wracać do domu.

....
Jeśli prawda, jest w kolorze nieba ... to chcę już wracać do domu. I wiem, że tam jest brzydko, wiem , że łódź jest szara i zmasakrowana czasem. Ale moja jest.
To w Łodzi pierwszy raz zachwycałam się kałużą, myśląc że to morze.
To w Łodzi pierwszy raz się zakochałam.
To w Łodzi znalazłam przyjaciół na całe życie.
W Łodzi. Biednej, zapyziałej, prostackiej, obdrapanej, nijakiej. Łodzi, w której nic się nie dzieje.
Paskudnej.

W Łodzi, która ma tylko jedną ładną ulicę.

Decyzja o powrocie jest trudna. Ale nie można jej odkładać, bo wtedy nie wróci się nigdy.

Powrót oznacza dla mnie LUDZI. Wspólne kawy i wypady na wódkę, rozmowy do białego rana, spacery i gotowanie. Będę miała z Kim biegać, będę miała z kim gadać. Jak kiedyś. I nawet jeśli, od czasu do czasu poczuje się samotna, to będzie wynikało tylko z mojej natury.
Otworzy się dla mnie znów tyle drzwi .... i tylu ludzi będzie na mnie czekać .... a ja przyjdę. Nareszcie. ( Zabrzmiało mesjanistycznie)

I zamiast maili ęedą słowa.

I nie chcę deprecjonować Irla. Ale Irla nie jest moje. I nie chcę odrzucać moich irlandzkich porzyjaźni, bo dziekuję za Nie Bogom. Za każdego cud człowieka na mojej drodze.

Czas wracać, by ratować młodość i normalność Johna, który tutaj się dusi. Którego dusi praca i nijakość życia.

Przyszedł czas ....
"Jeśli prawda jest w kolorze nieba (...)" ( Bogdan Lyszkiewicz: "Nigdy nie zapomnę")
,to chcę już wracać do domu


niedziela, grudnia 25, 2011

Wigilia 2011




W te Swieta zrozumialam, ze dla mnie stol wigilijny musi byc pelen, ale nie jedzenia .... tylko LUDZI .....

poniedziałek, listopada 21, 2011

piątek, sierpnia 26, 2011

Pyszne Niam Niam z ryzu i warzyw


Dzis postanowilam, ze bedzie o jedzeniu.

Nie wiem czy to na fali bycia "przyszlazona" czy moze po prostu na fali tego, ze czesto robie pyszne niam niam a pozniej zapominam, jak ...... Tym razem nie zapomne a moze ktos jeszcze radosnie skorzysta z mojego przepisu ;)
Oto on:

- mieszanka warzywna mrozona, moja sklada sie z : kalafiora, brokulow i marchewki
- zolta i zielona papryka
- 2 malenkie papryczki chilli "bird eye"(male ale ostre jak ogien!), jesli nie macie do takich dostepu wezcie zwykla papryke chilli, wrzuccie jej polowe i nie zapomnijcie o wrzuceniu rowniez pestek ( so super HOT)
- kawalek pora drobno posiekany
- kukurydza z puszki (250 ml)

1. Mieszanke warzywna gotujemy ( nie rozgotowujemy, ale zeby warzywka byly nadal troszke chrupiace) i lekko solimy

2.Wszystkie pozostale skladniki kroimy i wrzucamy na patelnie, na ktorej wczesniej rozgrzewamy olej a na ten olej ( olej bio rzepakowy, ponoc rzepakowy jest nasz rdzennie najlepszy), wrzucamy curry ( ale o przyprawach za chwile). Odrobina soli i sos sojowy (Kikkoma) plus odrobina oregano.

3. Gotujemy 1 torebke ryzu. Wrzucamy na patelnie i mieszamy razem z warzywami , ktore juz sie tam "pitrasza".

I tyla! Naprawde wyjatkowa sprawa. Byle nie przesadzic z sola. Bo tutaj glowna atrakcja jest ostre chilli. Mysle, ze opcjonalnie mozna zrobic jeszcze omlet z 2 jajek i pokrojony, dorzucic do calosci, ale jeszcze tego nie probowalam. Czuje, ze moze byc dramatycznie pyszne.

Bon apetit




czwartek, sierpnia 11, 2011

przedślubnik .....

Ślub już za pasem. Za pasem tez za dużo, bo na slubie to by sie chcialo wygladac szczuplo i majestatycznie. Szczegolnie jak sie ma taka piekna suknie, w stylu Ann Boleyn.

Goscie zjezdzaja wielka horda .... materace i karimaty pojda w ruch i koce, kocyki i plastikowe widelce i miski plastikowe i wszystkie garnki.

Trzeba ludzi wykarmic, trzeba ludzi napoic i do snu gdzies ulozyc.

Ze swiata przybywaja. Z USA, Brazylii, Niemiec, Polski, Anglii, Rosji .... no i z Irla oczywiscie.

Tymczasem, sala jeszcze nie zalatwiona a do sluby jeno 5 tygodni. John nie ma jeszcze odzienia i zastanawia sie, czy kilt, czy frak, czy moze tylko garnitur. Ja w tym wzgledzie wszystko juz mam, nawet but na 15 cm obcasie, co uczyni mnie jedna z najwyzszych osob na weselu. I tak przez wieki bede ogladac swoje zdjecia ...... a ponizej w okolicach pasa i ramion glowki moich Gosci.

TRUDNO, jak mowia w Krakowie. Bobbie Brown mowi zeby podkreslac swoje atuty a wzrost jest atutem wlasnie.

Nie mam dzis "lekkiego piora" najwyrazniej.


niedziela, lipca 17, 2011

cena

Podobno za wszystko trzeba zplacic .... no chyba, ze sie to ukradnie. Oczywiscie to niemorlane, choc moralnosc tak bardzo sie zmienia. Kiedys niemoralne bylo pokazac cycki a teraz jest to bardzo porzadane. Zdrada zawsze byla niemoralna a jednak ludzie od prawiekow zdradzali sie z rozkosza i z poczuciem winy.

Kiedys emigracja bylaby tez niemoralna. A ten, kto wyjechal, mial obowiazek pisac dramatyczne listy, najlepiej genialna poezje, i tesknic w stylu .... " Ty bedziesz widzial moje biale kosci w straz nie oddane kolumnowym czolom, bo jestem jako czlowiek co zazdrosci grobow popiolom (....) Ze nie wiem gdzie sie w mogile poloze, smutno mi Boze".

czytalam ten wiersz pierwszy raz w Kuwejcie, przerabiajac Romantyzm. I rozumialam go doskonale. Bo naprawde tesknilam, wyrwana z mojego swiata.

Dzis sie juz za swoja ziemia raczej nie teskni. Bo internet, bo swiat sie skurczyl, bo czlowiek i tak zajety jest praca a pozniej zabawa. Pod warunkiem ze ma z kim sie zabawic i jak.

"Nigdy nie myslalam, ze skoncze jako samotna kobieta z rodzina. Bo umieram tu z samotnosci, sam maz i samo dziecko nie wystarczaja. Przyjaznie zbudowane w pracy okzaly sie za powierzchowne. Nikt nie wpada. Nikt nie odwiedza. Nie siega po telefon, zeby do kogos zadzwonic ale tez i nikt nie dzwoni do mnie ." Napisala mi dzis stara przyjaciolka S.

Od kilku lat siedzi w Londynie. Niedawno urodzila dziecko. Ma meza Wegra.

"Tesknie za starymi kumplami. Powiedzmy za czterema. Zeby z nimi wyjsc. Tutaj moje zycie to praca i dom. Nie mam zadnych znajomych, z ktorymi gdzies bym wychodzil. Ale w ogole ludzie tutaj sa duzo sympatyczniejsi. Usmiechaja sie .... Tacy kulturalniejsi sa. No i dziecko mi sie wychowuje nad morzem, codziennie w ogroduku. Ja wychowalem sie w blokowisku w P."

Ja wychowalam sie na starych Balutach. Na podworku byly kocie lby sprzed stu lat. Rosly drzewa. Samochodw na podworku bylo wtedy malo wiec nie trzeba bylo wycinac tych drzew, zeby bylo miejsce do parkowania.
Nie widywalam wielkich lasow, chyba ze wakacyjnie. Ludzie wcale nie byli zbyt kulturalni, bo przeklinali i potrafili trzepnac w leb za byle co. Ale tak zeby nie zabic a jedynie ustawic.
Mozna bylo robic w zasadzie wszystko, co sie chcialo a jedyna granica byla granica wyobrazni.

"Do Polski ja juz wracac nie chce. Tu jest spokojnie. I moge zobaczyc jeszcze tyle nowych miejsc. Kiedy caly swiat stoi otworem, to po co akurat cofac sie i wracac na stare smieci .... Na tych starych smieciach nic juz nie ma, procz tych ludzi, za ktorymi sie teskni ale to nie jest wystarczajaca motywacja by wrocic".

"Syn jezdzi swietnym samochodem, jest fryzjerem. Kiedy jeszcze mieszkalismy w kraju, to on byl bardzo blisko z nasza rodzina, z kuzynami. Teraz po 4 latach ich drogi sie rozeszly, bo naleza do 2 roznych swiatow i zastanawiam sie czasem, czy dobrze zrobilem przywozac go tutaj ...... Ma ciuchy , ma samochody, ma dziewczyne , ma pieniadze ..... ale .... samotny jest"

A wiec samotnosc jest ta cena, ktora placa emigranci. Za przyjemnych sasiadow, co mowia Haj, hal ar ju?-
Za mozliwosc korzystania z urokow zycia, wycieczek do Hiszpanii, zakupow w tesco, piwa w pubie i fish and czips.

Poznaja ludzi w pracy i w grupach dla matek z dziecmi. I staraja sie nawiazac kontakty i nawiazuja. Ale najczesciej dosc powierzchowne. Staraja sobie tymi kontaktami zapelnic te prawdziwe, te zapamietane. Substytuuja je. Ale im to nigdy nie wystarcza. Prawie nigdy.

Zastanawiam sie, co sie z tymi ludzmi dzieje, tak w procesie czasu? Najpierw chca za wszelka cene wrocic, bo poczucie osmatnienia i tesknoty jest nie do zniesienia. Pozniej, stopniowo przywiazuja sie do nowego miejsca a nowa kulture zaczynaja akceptowac. . Zaczynaja sie zmieniac. W glowie brakuje im juz czesto polkich slow. Takim madrzejszych slow. Madre polskie slowa zastepuja prostymi angielskimi albo innymi obcymi slowami. I gdyby nie bariera jezykowa, ktora towarzyszyc im bedzie przez cale, calusienkie zycie, to moze nawet calkowicie by sie dali wchlonac NOWEMU.

Ale ta bariera na zawsze sprawi ze beda obcy. Bo wystarczy ze otworza usta a kazdy w chwile odczyta INNY akcent. Z badan naukowych wynika, ze osoby slyszace inny akcent automatycznie staja sie mniej ufne. Przynajmniej tak jest w Euro Zachodnej. W Polsce, kiedy slyszymy obcy akcent, od razu sie otwieramy i robimy bardzo pomocni ( chyba, ze jest to akcent ze wschodu).

Zastanawiam sie, czy ta emigracja ostatnich lat na starosc zacznie jednak garnac do DOMU. Wtedy nie bedzie tam juz przyjaciol, bo przyjaciele powymieraja.
Pewnie zostana w nowym kraju ze wzgledu na dzieci. Ich kosci spoczna na irlandzkich , angielskich i szkockich cmentarzach ( czy ja musze zawsze pisac o smierci?).

Samotnosc i tesknota. Cena.

To beda tacy spokojni, dobrze zyjacy ludzie. Wszystko w ich zyciu na miejscu, poukladane. Tylko blasku brak. Brak zeby przyjaciela objac, zeby znow poczuc sie, jak dziecko .... Zeby sie zapomniec .... zeby tak calkowicie wyluzowac, jak to tylko z przyjacielem mozna. Brak ....
Wlasnie, obok samotnosci i tesknoty towarzyszacej emi (emigrantom) towarzyszy im tez BRAK.

Ten BRAK jest zly. Pozbawia radosci. Bliskosci.

Pozbawia takiej chwili: - siedzisz, winko , przyjaciel z dziecinstwa, a na starej plycie ulubiona muza z lat 80 i nagle patrzysz na ta druga osobe i zaczynasz sie oblednie smiac. I ta osoba tez zaczyna sie smiac. I mowi - "A pamietasz?!-"

Well, well, well ... time to get back to work. Because work & family is life.

It IS NOT
IT IS NOT
It isn't.