wtorek, maja 01, 2012

Córka Losu

"Znów na chodniku piętrzył się stos naszych wysłużonych walizek; czekała nas jeszcze dalsza droga. Ale co tam, droga to życie" J. Kerouac

Hm ... odprowadzając Adę do przedszkola, spotkałam Dziadka Grace. "Słyszałem, że wyjeżdżasz..." - powiedział mi. Często rozmawiamy i lubimy się. To zwykle takie zdawkowe rozmowy ale znaczące, nawet jeśli dotyczą pogody. Bo nawet, kiedy mówisz o pogodzie, to możesz mówić o sobie ......
Zawsze kiedy mówimy o czymkolwiek, to mówimy o sobie. O drzewie, o morzu, o miłości ..... o strachu.

Boję się.

Nie wiem, czy znów umiem rzucić się w drogę, w życie. Czy umiem, jak dawno temu powiedzieć, że niczyją inną jestem córką, ale LOSU i oddać się z ufnością w jego ręce, bez kontorli. Chyba znów potrzebuję skoku na bandżi.

Kiedy osiadasz i codziennie dotykasz stopami tylko Ziemi .... to dobrze jest się tak oderwać, żeby sprawdzić, że nadal  JESTEŚ ODWAŻNY.

Dziadek Grace zapytał mnie o tą naszą planowaną drogę.
-"Tak, wyjeżdżamy. Najpierw nie mogłam się z tym pogodzić, a teraż cóż Droga przywołuje. Otwieram się na nią ......" -
- "Tak .... możemy nieść ze sobą piękne wspomnienia, ale nie możemy wrócić do przeszłości, nigdy. Twoje podejście jest dobre ..... "- powiedział Dziadek Grace i rozstaliśmy się w deszczu. Bo cały czas pada.
A jak pada, to budzi się nostalgia.

Jak pada, to budzą się nostalgiczne demony ....

Coraz bardziej odczuwam czas. To z wiekiem przychodzi, ten nad czasem namysl. I o tym tylko chyba da się wierszem, albo muzyką, albo pędzlem. Inaczej chyba nie.

Za dwa dni lecę do Londynu. Cieszę sie na tą drogę .... ale to zupełnie coś innego, niż powrót do Polski, o którym tak marzyłam.

Do Londynu zakładam moje rozpadające się i wiecznie brudne spodnie ..... kolorową koszulkę w paski i zarzucam marynarski worek. Rozpuszczam włosy. W ręku będe miała książkę. Sama  jestem siebie ciekawa w tej podróży bez Ady i Johna.

Czy nadal jestem tą dziewczyną w drodze z brudnymi paznokciami. Tą śpiacą w pociagu na bocznicy, bo ze zmęczenia nie wysiadłam o czasie na Fabrycznym w Łodzi ?

Czy chce zachwycać sobą, czy raczej  się zachwycać?

Bo wybieram to drugie, ale nie wiem, czy umiem?

Przed  drogą w  głowie tyle pytań. Tyle tęsknot, niepewności, wspomnień, strachów i sentymentów.

Zaczęłam spisywać "mądrości" w indyjskim zeszycie "hand made".

Kolejny notatnik wśród tysięcy.

Pierwsza sentencja to madrość Wergiliusza ...... Przeznaczenie znajdzie drogę.

I ja zastanawiam się, czy nadal jestem Córką Losu ! Gdybym miała nosić indiańskie imię, to własnie tak by ono brzmiało: Córka Losu.

Wieczna za tym co utracone Tęsknota.

Ta, co z Lasu.

Life oh Life.

Życie och Życie.


Brak komentarzy: