środa, czerwca 01, 2011

Roman

Kiedy mamy 20 lat ..... to o smierci slyszymy , ze jest ..... Jestesmy od niej oddaleni. Jesli juz ktos umiera, to czyjas babka najwyzej .... ale ta babka i tak wyglada jakby miala 100 lat. Pozniej z kazdym rokiem slyszymy o smierci wiecej i wiecej ..... I tak podworko na Zgierskiej pustoszeje ...... Babcie juz poodchodzily ..... teraz odchodza Mamy moich kolezankek, ich ojcowie ...... A nigdy nie wydawali sie az tak starzy, az tak archaiczni , az tak do umierania ......
Z kazdym rokiem koliska zycia wkraczamy na jego inna spirale. Zblizamy sie do centrum, w ktorym to my juz bedziemy pokoleniem do umierania. Ja moge sobie pomyslec - jeszcze nie moja kolej. Babcie odeszly ale nadal sa rodzice. W tej kolejce przede mna nadal stoja INNI.

Dzis dowiedzialam sie, ze umarl Roman P. Koles z podworka straszliwie zakochany w mojej Matce. Nasze wielkie z Gocha posmiewisko ale i czlowiek legenda. Roman P.

Mieszkal z matka i siostra na przeciwko naszych okien, w kamienicy na podworku, na 1 pietrze. Matka i siostra zawsze wysiadywaly godzinami w oknach i plotkowaly. Siostra Romana karmila psa kostkami cukru. Kiedys nawet ten ich pies wypadl przez okno ale nic mu sie nie stalo.
Pamietam to 2 pokojowe mieszkanie, w ktorym zyli. Wchodzilo sie do takiego mini przedpokoju , po prawej bylo okno, po lewej kuchnia ( odgrodzona od przedpokoju kawalkiem zaslony). Do dzis pamietam zapach tego mieszkania. Taki zatechly, slodkawy. I ze zawsze bylo tam cieplo, bo to bylo mieszkanie z oknami na sloneczna strone.

Tuz pod oknem byl zlew i ten zlew udawal lazienke dla mieszkancow. Z przedpokoju wchodzilo sie do pokoju, w ktorym na podlodze lezal dywan, a na scianie, po prawej stronie stal segment na wysoki polysk, ciemny , orzechowy. Chyba zamiast scianek z tylu byly tam lustra, zeby wyeksponowac krysztaly i bibeloty. I stala tam cukierniczka, a w niej cukier w kostkach .... dla mieszkancow, gosci i dla psa.

Z duzego pokoju przechodzilo sie do sypialni. Tam spal chyba Roman wlasnie i jego siostra Goska.
Nie pamietam. Od czasu mojej ostatniej wizyty minelo pewnie ze 20 lat. Trudno pamietac szczegoly mieszkania sasiada po 20 latach, prawda?

Pod oknem w duzym pokoju stal telewizor i wydaje mi sie, ze nie mieli sztucznych kwiatow ale paprotki prawdziwe. Moze sie jednak okazac, ze zmyslam,choc sadze, ze nie ma to juz wiekszego znaczenia, teraz.

Roman bywal elegancki. Byl wysoki i ponoc kiedys wystepowal nawet w specjalnej jednostce reprezentacyjnej WP. W Warszawie! Spodnie w kancik, zielony sweter, porzadne wlosy, zlamany nos, bo Roman P. boksowal w swoim czasie. Nie jakis to byl ulomek, sobie nie myslcie.

Jego siostra - najwieksza plotkara na Balutach zawsze byla zwalista i wygladala na 30 lat starsza niz aktualnie byla. Matki prawie nie pamietam. Mala, zasuszona, siwa. Chyba miala loki.

Roman z nikim sie nie spotykal. Czasem moze z kumplami poszedl na bibke i tyle. Ale kobity zadnej nie mial. Zaczeto nawet szeptac, z czego z Gocha zrobilysmy prawdziwa sensacje, ze Roman sypia ze swoja siostra.

W mojej matce kochal sie od lat. Czesto przychodzil do nas i wysiadywal. Ale byl nieszkodliwy i bardzo pomocny i nawet czasem przyniosl mi plastikowe opakowanie po czyms zagranicznym, zebym mogla przechowywac tam swoje skarby. Chyba mam jeszcze jedno z tych opakowan ... Trzymalam w nim naszyjniki z muszli, ktore sama robilam. Teraz pewnie to juz sa jakies pokruszone resztki .....

Jak wyjechalysmy z mama na Litwe ( w tamtych czasach wyjazdy zagraniczne dla niezamoznych osob, jak my, to byla prawdziwa przygoda i rarytas) to Roman odebral nas z dworca. Przywiozlysmy sobie bowiem piekny, nowy czarno bialy telewizor, koce, garnki ..... i duzo duzo innych rzeczy.
Roman pieknie ubrany siedzial z nami w pociagu. Dumny. Wygladalismy pewnie wtedy, jak rodzina. Mama, tata i coreczka. Coreczka bylam podowczas ja. I pamietam, ze strasznie sie wstydzilam, jak on gadal , bo to byl taki prosty chlop. Prosty ale dobry. Tylko, ze wtedy mnie akurat porazala tylko owa prostota. Mialam 12 lat. Chwile pozniej zaczelam wygladac na 18. Kolesie zaczeli mnie podrywac a ja bylam na etapie lalek, nadal i dlugo jeszcze potem. Zreszta umilowanie do lal nadal mi zostalo.

Pozniej Roman przestal do nas przychodzic. Na parterze pod nim mieszkala bardzo ladna Ruda dziewczyna z Ruda corka Asia i juz bez meza, ktory podcial sobie zyly. Pamietam bo niezle to bylo widowisko , jak trupa wynosili. Zreszta, jak na Zgierskiej ktos sie wieszal albo gazowal abo podcinal, to widowisko bylo zawsze. I Roman, ktory cale zycie byl sam i okrzyknieto go juz starym kawalerem, zadal sie z ta ladna ruda wdowa i nawet udalo mu sie jeszcze zrobic jej dziecko. I mysle, ze to byl kawal dobrej roboty. Roman i Ruda wyprowadzili sie ze Zgierskiej.

Ostatni raz widzialam Romana rok temu, przypadkowo na lotnisku w sierpniu , kiedy wracalam do Irla. A moze to byl wrzesien? Wygladal nadal ok. Zobaczyl nas, mnie w zasadzie nie zauwazyl, moze nie poznal .... Powiedzial do mojej matki, ze - Na kobite swoja czeka ! - takim typowo romanowym glosem, z ktorego zawsze chichotalysmy z Gocha. takim bardzo powaznym, meskim ... i takim prostym. Na kobite swoja czekam. Kwintesencja Romana.

Umarl w lutym. Czwartego chyba. Slub z Ruda wzieli w styczniu. Rak pluc. Fakt , Roman zawsze palil ..... W tym ich mieszkaniu oprocz wszystkich zapachow i zaduchow ..... zawsze pachnialo/smierdzialo fajami. Ale w tamtych czasach prawie wszyscy palili w domu. Tak to bylo.

O smierci Romana dowiedzialm sie dzis. od mamy, na gadu gadu.
Nawet lze w ogrodku uronilam. Nie nad Romanem nawet ale ... nad tym .... ze wszyscy stoimy w kolejce, blizej lub dalej. W kolejce na smierc.

I tyle ....

czwartek, maja 05, 2011

Star Dust ?

Latwo jest odwiedzic Paryz.
Trudno jest Paryz opuscic.

Mnie opuszczac miejsca jest coraz trudniej, bo mi sie zawsze zdaje, ze juz nie zdaze tam wrocic albo , ze nawet jesli wroce to juz nie w takim samym skladzie.

Ze jesli wyjade, to juz nigdy nie zastane, tego co wlasnie zostawiam. Tylko INNE.

Jestem w Paryzu zakochana.
I nie myslalam ani przez chwile, ze tak bedzie. Ze waskie windy, ze krzeslo przy krzesle w knajpie ...... tak mnie zachywca, bo ze Notre Dame ..... tego moglam sie spodziewac. Wierzylabym w Boga ...... gdybym mogla modlic sie w takiej katedrze. A moze samo to, ze powstala jest dowodem na jego istnienie.

Mysle o Baudelaire i Rimbaud'zie i Oskar'ze Wilde i o laureacie literackiego Nobla z zeszlego roku panu Vargasie. On tak zachwycal sie Paryzem. Mowil - nic mi do szczescia juz potrzebne nie jest, skoro mieszkam w Prayzu. Paryz.

O Paryskim Spleenie.

Jim Morrison. Odwiedzilam go. Pokazalam mu Ade. Bylo troche ludzi. Ale i tak czulam sie specjalnym odwiedzajacym. Przykucnelam pod murkiem i wypalilam fajke.,
Smakowala cudnie. Obok John, gladzil mnie po glowie. Ludzie przychodzili i odchodzili a ja mialam to w dupie.
Odwiedzalam w koncu Jima, prawda?
I pozniej jeszcze odwiedzalam Oscara Wilde.
Jego jasny grobowiec w egipskim stylu, pokryty szminkowymi zapiskami. Umarl w 1900 roku i nadal jego mysl jest ZYWA. Jego paradoksy szminkowane na grobie. Z tylu metalowe drzwi. Drzwi, za ktorymi On.

Tyle jest piekna, w ktorym mozna uczestniczyc. W ktorym TRZEBA uczestniczyc. Na tym chyba wlasnie polega roznica. Zeby zamiast barbarzynstwa wybierac sztuke, jednak. Po Paryzu, po Francji wszystko wydaje mi sie barbarzynstwem.
Tam jest w powietrzu subtelnosc i zepsucie ...... a taka maieszanka zawsze jest cudnownie ciekawa, bo przypomina Markiza de Sade. Markiz de Sade przypomina mi tymczasem moje filozoficzne i jakze sadyczne studia. I piewrsza do Francji wyprawe. Na pachnace Poludnie. Na najbardziej niezwykle Francji Poludnie.

Zamiast pisac wolalabym teraz pic wino .... wiec ide napic sie wina.
Ide pic.
Trzeba cos w zyciu robic.

Droga i picie i bycie rodzinnym, to calkiem dobra opcja.

Kiedy czytalam o Morrsonie, p o l e c i l mi kilka ksiazek - jedna z nich byly Drzi Percepcji .... Podroz do kresu nocy .... i Blake. Tym razem sluchalam sobie, kucajac przy jego grobie ..... piosenki pt. Woodstock.
Jestesmy tylko gwiezdnym pylem.
Wiec jesli jestesmy tylko gwiezdnym pylem, to moze lepiej cos robic niz nic nie robic, hm ?
Moze lepiej siedziec w Paryzu niz na fejsbuku.
Moze lepiej chwile pobyc. Poczuc.

Poczuc chocby czyjes oczy na sobie, kiedy przemierzasz Paryz .... kiedy krazysz po nim godzinami, kiedy olsniewa cie architektura i odrzuca zapach moczu pod mostem.

Ide pic. Tak bedzie lepiej. Na pisanie przyjdzie jeszcze czas ... jesli ma przyjsc.
Gdyby tylko moje mysli mogly byc tak ciasne, jak paryska winda.
Napisalam dzis do Marcina kilka slow, ktore moga wydac sie wulgarne. Moim zdaniem sa ....
po prostu moje:
"I tam w Paryzu , jak oni potrafia na kobiete patrzec !
Czujesz sie, jak wspaniala, na maksa pozadana kurwa-
Nadal jestem oszolomiona".


*Ogromne podziekowania dla Mojej paryzaneczki Ani .... bo gdyby nie Jej szlachetnosc i zaproszenie. To cale CUDO odwiedzin nie mialoby miejsca. I dla Johna , bo zechcial mnie do Paryza zabrac. I Bogom ,ze wdziecznie waza moje losy ! I dla Ady i Mamy, ze mi towarzyszyly!

poniedziałek, kwietnia 04, 2011

Trzecie urodziny Najmilszej :)

Ada z glowa w chmurach (3.04.2011)





Cudowny czas z baba





Moja zawsze mloda Mama





:)








Moja mama w Bray, to dla mnie calkowity odlot i radosc! Chwilo TRWAJ



2.04.2011 - Ada konczy 3 lata
Od 2 lat mieszka w Irlandii
Life is good


W oczekiwaniu na przyjecie, gosci, tort i inne urodzinowe przyjemnosci


Ja z malenkim ( miesiecznym Conorem) - synkiem Agnieszki. Najblizszej mi w Irla osoby.


:)


Wojna polsko - irlandzko - niemiecko - amerykanska


Lady w pelnej krasie


tort z Nemo


Killian i Piotrus


urodzinowy namiot od babci


tortu krojenie




zakochane w sobie

poniedziałek, marca 14, 2011

Drzwi do nieba i Non Omnis Moriar



Drzwi do nieba i muzyka, ktorej mozna sluchac w nieskonczonosc! Kiedy .... kiedy ostatnio tak sie czulam ? Daaaaaawno temu, za dawno - mysle.
Dzis kupilam pierwsza plyte od lat ......... Pospiesznie ... radosnie ..... ze swiadomoscia, ze ta wlasnie muzyka bedzie mnie transponowac tam, gdzie lubie byc najbardziej. Na antypodach mojego umyslu ... W swiecie, ktory jest najbardziej specjalny ..... niezwykly .... mroczny i bajeczny, straszny i ....... piekny ..... Piekny. Czuje sie zakochana. Zakochana w SWIECIE, w ZYCIU. Po raz pierwszy naprawde rozumiem Life oh life. Po raz pierwszy zaczynam rozumiec siebie i swoja kobiecosc i swoja sile. Bogowie! Moze powstrzymajcie mnie, zanim spale sie ta nowoodkryta sila. A WIELKA JEST, wielka jest, wielka jest. Blyszczaca ...... niszczaca ale raczej po raz pierwszy, budujaca. Taka swiadomosc, ze zadnej sekundy zmarnowac nie mozna. Ze nie ma wiekszej zbrodni nad marnowanie sekund ...................

I nie chodzi tylko o muzyke , ktora kupilam .......... Chodzi o to, ze znow , znow znow po 2 latach jestem w DRODZE i ta droga mnie porywa, ta droga mnie uskrzydla ... ta droga ........... Najdrozsza .......

Wloczega po ulicach Limerick .....
Swiatlo sie konczy ........ zaczyna sie czas zanikajkacej czerwieni ................. ktora zniknie w szarosci, pozniej w czerni rozjasnionej lampa. TAK! TAK!
Mosty ..... rzeka ..... ZAMEK .... Katedra .......... cmentarz ..... kocie lby, ale takie malenkie ........ i ja ..... ide przed siebie, zachlystujac sie tym wszystkim .........

Znalazlam ulubione miejsce ..... jest sredniowieczne ...... Chodzilabym tam z ksiazka i fajka .............i z kartka papieru, zeby tam pisac. W zaglebieniu Kadetdy najswietszej Marii .... w Limerick jest takie miejsce, gdzie po prostu chce sie zostac. Na zawsze. Tuz u wejscia do kosciola .... na schodach ...........
Cmentarz obok, celtyckie krzyze ........ SPOKOJ. "CONFIDO" - napis nad jednym z grobowcow.
Bo smierc to tajemnica.
Smierc to moja wielka fascynacja. Nie, nie tylko moja ....
CONFIDO. Bez tej Tajemnicy nie ma doceniania chwil.
Podobno narodziny sa takim wielkim przejsciem, smierc tez. Przychodzic z nieznanego i w nieznane wracac .... Ale ja nie chce, nie chce o smierci .... ale trudno, tak gleboko dotknac Sredniowiecza i nie czuc smierci, nie czcic jej piekna, majestatu i jej boskosci, magii.
Schody sredniowiecznej katedry to moje nowe miejsce wymarzone.
CONFIDO.

Tak .......
Poslizgnelam sie schodzac nad rzeke Shannon ....... prawie do niej wpadlam ...... a wszystko dla 2 zdjec. Warto bylo. Warto bylo zobaczyc Bunratty ........ Dotknac, powachac, wspiac sie na gore, zachwycic komnatami. To tam zyli sredniwieczni rycerze ...... "If this was only for Ireland" powiedzial wielki obronca Limerick i Irlandii, Patrick Sarsfield ..... umierajac na obcej ziemi.
On nie byl sredniowiecznym rycerzem ale rycerzem byl na pewno.
Rycerskosc.
Surowosc.
Prawda.
To wszystko jest takie niezwykle, ze w obliczu cnot tak wielkich, czuje sie jak dziecko ...... zachwycone kolorowym kwiatem. Wszystko jest tecza, zachwytem.
Jestem zachwycona swiatem.

Kamienie .... sa szare ... szarosc moze byc piekna, kamienie sa rozgrzane sloncem.
Ktos powiedzial mi, ze jestem piekna .....

Nie wszystek umre ....
To napis z grobu mojej Babci.
Sredniowieczny.

Zasypiajac w Limerick .... wtulilam sie w Ade ..... Patrzylysmy sobie w oczy, powiedzialam jej :
-Wiesz cudownie byc w drodze ..... ale jeszcze cudowniej jest byc w drodze z Toba Moja Malenka-

To jest dopiero poczatek naszej wspolnej drogi.
Jesli Bogowie pozwola ......

sobota, lutego 19, 2011

Moj 2 dzien w Londynie

Widok z Waterloo Bridge ( niezwykly)


Covent Garden Coffee dzis
(w nowej pieknej czapce)

Trafalgar Square





;)


Ada i Marcin o popoludniowym poranku :)

piątek, lutego 18, 2011

Najbardziej niezwykly dzien ........

Sylwia in Hamptons Court Today













Ile moze wydarzyc sie jednego dnia ......
Obudzilam sie w Londynie i to byly moje urodziny. URODZINY W LONDYNIE. Miescie krolow, scietych glow, Oscara Wilde. W miescie milosci, zdrady.W takim wielkim, prawdziwym, tetniacym zyciem miescie ..... Tuz nad glowa samoloty i budynki i RUCH. Wszedzie ruch. I sie dzieje i jest ZACHWYT I TRZASK .... i wszystkie te najlepsze i pewnie najgorsze rzczy w jednym.
Wiec obudzilam sie w Londynie ........zeszlam na dol ......... zrobilam sobie kawe ......... dostalam URODZINOWY TORT z ogromna iloscia swieczek, symbolizujaca lata. W wiekszosci bardzo dobre lata, mojego bardzo dobrego ( Bogom Dzieki) zycia. Mojego zycia.
I pomyslalam, zdmuchujac swieczki - dwa zyczenia - rownie wazne: chcialabym juz w kazde urodziny budzic sie w roznych stolicach swiata ( co oznaczalo, ze sama sobie zyczylam drogi ) i zeby ..... (tego nie bylam pewna) John poprosil mnie o reke ............

Popoludniem w swoje urodziny - z Johnem, Ada i Marcinem - pojechalismy do Hamptons Court ..... siedziby Henryka VIII i jego zon ....... Hamptons, to jedno z najpiekniejszych miejsc , jakie widzialam.Dostojnych, bogatych i miejscami surowych ..... Korytarze, jak w Tyncu ....... Duzo korytarzy i ogrom historii malych i wielkich. I nagle w ogrodach Hamptons, ktore sa jednymi z najpiekniejszych na swiecie ........... moja mala historia - historyjka wpisala sie w to wyjatkowe miejsce.
-Wyjdziesz za mnie ? Juz od tak dawna jestesmy ze soba ...... Tak bardzo Cie kocham ......... chce zebys czula sie bezpieczna ........................... Mamy wspaniala corke ....... Chce spedzic z Toba reszte mojego zycia ............. -

Odpowiedziec na oswiadczyny jest tak bardzo ciezko, ze zakrecilo mi sie w glowie ......... JEZU!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! AAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!
Kolatalo mi serce i zalal mnie pot i moglabym upasc, gdybym nie siedziala akurat na sredniowiecznym murku.
-Mozesz sie zastanowic ...... No i co powiesz ? -
-Tak, wyjde za Ciebie ..... -

Obudzic sie w LOndynie, pojechac w miejsce Krolow, byc poproszona o reke i to wszystko w urodziny .........
A przeciez jestem przyzwyczajona do takiego spokoju i przewidywalnosci .....
Bogowie. Mocny dzien. Przerazil mnie i porazil .... i zachwycil. Doswiadczylam ekstremum .
Moze dla innej kobiety to byloby doswiadczenie zupelnie inne. Ale oswiadczyny zaskoczyly mnie, diamentowy pierscionek , ktory nalezal do babci Johna - zachwycil mnie ..... Prespektywa bycia zona .... przerazila mnie , porazila mnie, ucieszyla mnie, podniecila mnie ..... sprawila, ze chcialam zemdlec ..... odleciec ...... uciec .......
To byl mocny dzien. Przepiekny dzien z ludzmi, ktorych kocham. W miejscu, ktore tak bardzo chcialam odwiedzic.
Powinnam o tym pewnie napisac zupelnie inaczej, powinnam o tym napisac lepiej ale lepiej sie nie da .... bo ja dzis ..... nie marwtie sie lepiej czy gorzej, ja dzis wiem, ze cokolwiek robie to to jest perfekcyjne wlasnie. I kimkolwiek nie jestem - to jestem doskonaloscia.
Mialam wystarczajaco duza czasu by to zrozumiec. 35 lat .... by zrozumiec, ze to kim jestem to jest TO wlasnie.
Moja historia ju zna zawsze wpisana w historie Hamptons ..... I nie beda o tym pisac w historycznych ksiazkach ..... ale .... my , ktory w tym uczestniczylismy bedziemy o tym pamietac .... i opowiadac .....
Poczulam dzis w Hamptons najwyzsze emocje. Jak kobiety, ktore zyly tam kiedys .... i doswiadczaly wielkich emocji . Zjednoczylam sie z nimi w jakims dziwnym sensie. Hamptons juz nigdy nie bedzie dla mnie tylko miejscem. Pieknym miejscem. Bedzie miejscem niezwyklym. Bedzie moja wlasna HISTORIA.

Dziekuje za ten dzien, Bogowie .....
Wracam do whisky , Johna i Marcina. I do spiacej na gorze Ady, ktora zachwycil palac i ktora nic z tego dnia nie bedzie pamietac.

kobieta zareczona ;)

poniedziałek, lutego 07, 2011

princess Ada & Grandma :)

Ada having her morning juice in Boat House on the strand



Boat House to najprzyjemniej ulokowana kawairnia w Bray .... niestety nie maja zbyt dobrej kawy. Jakkolwiek kawowanie tam z Ada i Kathleen to duza przyjemnosc, szczegolnie w tak silnym, oslepiajacym i opalajacym sloncu!


W tle zawsze Bray Head/ Brey Head always as the background


Watching the birds


Ada nie chciala mojej pomocy i mojej reki .... chciala reke Babci Kathleen
(Ada did not want my help , she wanted Grandma helping hand )

Butterfly again / Znow motyl




Smilling to the camera























Suknia, ktora Ada dostala w prezencie od siostry Johna - Detty ...... prawdziwe cudenko